Dramatyczny wypadek w Holandii. Samolot runął na autostradę
Niewielki samolot rozbił się na autostradzie A58 w Holandii, w pobliżu międzynarodowego lotniska w Bredzie. Zginął pilot. - Kiedy spadł, zobaczyłem kulę ognia, a potem dym - mówi jeden ze świadków.
Do zdarzenia doszło po godz. 12.30 na autostradzie A58 w pobliżu Rucphen. Niewielki samolot spadł na drogę. Wybuchł pożar, a słup czarnego dymu widać było z odległości wielu kilometrów.
- Widziałem, jak coś się obraca i spada. Wygląda jak mały samolot, pomyślałem. Kiedy spadł, nagle zobaczyłem kulę ognia, a potem dym - opowiada jeden ze świadków w rozmowie ze stacją Omroep Brabant.
Nie żyje pilot
W wypadku zginął pilot maszyny - był jedyną osobą w samolocie. Jak podają media, brał lekcje latania na pobliskim lotnisku w Bredzie. Maszyna należy do tutejszej szkoły lotniczej.
"Nasze myśli są z żoną, rodziną i pozostałymi jego krewnymi" - przekazała szkoła w komunikacie. Firma zostanie zamknięta przez kilka kolejnych dni.
Służby przyznają, że "cudem" nikt inny nie został ranny. Odłamki samolotu uszkodziły jednak jeden z samochodów.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Sprawę badają służby.
Czytaj więcej: