PolskaZnów odkręcają koła

Znów odkręcają koła

W miniony piątek w samochodzie Piotra Bączka, członka Komisji Weryfikacyjnej i asystenta posła PiS Jacka Kurskiego, odpadło koło. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że taki „przypadek” zdarzył się już... czwartemu członkowi Komisji.

01.07.2008 | aktual.: 01.07.2008 13:16

Jechałem samochodem i nagle przy skręcie usłyszałem dziwny stukot. Zatrzymałem się i wysiadłem z auta. Zobaczyłem, że mam wyłamane przednie prawe koło. Natychmiast zawiadomiłem policję. Na szczęście nikomu nic się nie stało. A przecież chwilę wcześniej byłem na trasie szybkiego ruchu – relacjonuje nam Piotr Bączek. Samochód Bączka – sześcioletni fiat palio, ostatni przegląd techniczny miał we wrześniu ubiegłego roku. Biegły z Komendy Stołecznej Policji jeszcze w tym samym dniu, kiedy doszło do uszkodzenia koła, stwierdził, że przyczyną było „zmęczenie materiału”. Piotr Bączek o całym zdarzeniu powiadomił Komisję Weryfikacyjną i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, w której jeszcze pracuje – aktualnie jest na wypowiedzeniu.

Dziwne przypadki

Jak ustaliła „Gazeta Polska”, przypadek uszkodzenia samochodu Piotra Bączka nie jest jedynym – wcześniej podobne awarie miały auta trzech innych członków Komisji Weryfikacyjnej. Według naszych informacji w trakcie jazdy odpadły im – podobnie jak w aucie Bączka – przednie prawe koła. Na szczęście było to w momencie wyjazdu z parkingu. Co ciekawe, w miejscu, gdzie nie było monitoringu. Te sytuacje do złudzenia przypominają to, co działo się w czasie inwigilacji prawicy przez służby specjalne po 1992 r. – mówi nam jeden z członków Komisji.

„Gazeta Polska” opisywała przypadki uszkodzeń samochodów ludzi związanych z prawą stroną sceny politycznej. W 1996 r. niewiele brakowało, by w wypadku samochodowym zginął Jarosław Kaczyński. Jechał w okolicach Mławy swym oplem vectra. Samochód wypadł z drogi przy szybkości 160 km na godzinę – mówił były premier. Byliśmy o włos od śmierci, policjanci powiedzieli nam, że przeżyliśmy tylko dlatego, że to niemiecki solidny wóz. Po drodze wyrwaliśmy drzewo z korzeniami – wspominał na łamach „GP” prezes PiS. Okazało się, że „nieznani sprawcy” lekko poluzowali zawór w kole, by powietrze uchodziło powoli.

Podobne historie przeżyły inne osoby współpracujące z Jarosławem Kaczyńskim. Samochód Jana Parysa wpadł do rowu z powodu przeciętych przewodów hamulcowych. Zostały one także uszkodzone w samochodach Adama Glapińskiego, Piotra Jedlińskiego, szefa oficyny Editions Spotkania, która wydała książkę „Lewy czerwcowy”, i Andrzeja Gelberga, redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność”. W lutym 1993 r. niezidentyfikowany samochód zepchnął z drogi auto Jacka Kurskiego, współautora „Lewego czerwcowego”. Kurski cudem uniknął śmierci.

Intrygi WSI

Wszystko wskazuje na to, że podobnie jak w latach 90. sprawcy uszkodzeń samochodów członków Komisji Weryfikacyjnej nie zostaną wykryci. Na razie pytanie, co się jeszcze „dziwnego” może przydarzyć ludziom, którzy doprowadzili do rozwiązania WSI, pozostaje bez odpowiedzi. Jedną z intryg wyreżyserowanych przez dawnych ludzi WSI jest sprawa rzekomej sprzedaży aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. „Przypadkiem” oferta sprzedaży została złożona pracownikom Agory i po tym fakcie Biuro do Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej wszczęło śledztwo. W związku z nim funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez 12 godzin przeszukiwali mieszkania członków Komisji Weryfikacyjnej – Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. Obydwaj po przesłuchaniu zostali zwolnieni i nie przedstawiono im zarzutów.

Także na kilka dni przed werdyktem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z konstytucją powołania oddzielnej Służby Wywiadu i Służby Kontrwywiadu Wojskowego w miejsce byłych WSI ukazywały się w mediach informacje, jakoby żołnierze SKW byli nieprofesjonalni. Mówiono także o rzekomym łamaniu prawa przez Antoniego Macierewicza, byłego szefa SKW. Co ciekawe, powoływano się na śledztwo, które od ponad roku toczy się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie i w którym nie ma żadnych istotnych ustaleń. Ważne jest natomiast to, że zawiadomienie złożyły osoby wymienione w raporcie WSI, które miały nieprzewidziane prawem nieformalne związki z WSI.

W miniony piątek Trybunał Konstytucyjny uznał, że likwidacja WSI była zgodna z prawem. Wyrok TK odrzucił wszelkie zastrzeżenia wobec ustawy i procedury weryfikacyjnej i potwierdził, że są one prawidłowe, zgodne z prawem i konstytucją – powiedział nam Antoni Macierewicz. TK nie uwzględnił także zarzutu, że żołnierze WSI, którzy chcieli przejść do nowych służb, utworzonych w ich miejsce, musieli samooskarżać się w oświadczeniach dla Komisji Weryfikacyjnej i podawać w nich, czy łamali prawo. Zakaz samooskarżania się dotyczy tylko postępowań represyjnych, które kończą się wymierzeniem kary, a postępowania przed Komisją Weryfikacyjną nie mają takiego charakteru – mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia TK Janusz Niemcewicz. Trybunał Konstytucyjny uznał także, że prezydent miał prawo opublikować raport z likwidacji WSI. Częściowo niezgodne z ustawą zasadniczą było natomiast to, że tajni współpracownicy WSW i WSI nie mogli zapoznać się ze swoimi aktami przed rozmową z Komisją Weryfikacyjną. Takiego prawa nie
miały w sumie 64 osoby. TK uznał także, że aneks do raportu może być opublikowany tylko pod warunkiem, że zostaną z niego usunięte nazwiska tajnych współpracowników WSW i WSI – w przeciwnym razie, o ile nie zostanie zmieniona ustawa, musi pozostać tajny.

Dorota Kania

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)