Znów do poprawki?
Nie minął jeszcze rok od otwarcia Kalwaryjskiej, a już są zastrzeżenia do stanu przebudowanej ulicy. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zażądał wyjaśnień od Zarządu Dróg i Komunikacji, a ten przeprowadził wczoraj wizję lokalną. Przypomnijmy. W ramach trwającej od czerwca do października 2004 r. renowacji wymieniono torowiska, asfaltową nawierzchnię oraz chodniki na Kalwaryjskiej i Limanowskiego.
07.06.2005 | aktual.: 07.06.2005 08:50
Przebudowano też sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu Kalwaryjskiej i Legionów oraz zainstalowano nowe latarnie uliczne, stylizowane na XIX w. Wykonawcą inwestycji było konsorcjum Zakładu Infrastruktury Miejskiej i Zakładu Gospodarki Komunalnej. Jej koszt zamknął się kwotą niespełna 28 mln zł.
Tylko drobiazgi Jak już informowaliśmy, od samego momentu oddania ulic do eksploatacji mnożyły się uwagi co do jakości przeprowadzonych prac. Inspektorzy przeprowadzający odbiór techniczny naliczyli 500 usterek. Zdecydowali się jednak dopuścić do otwarcia bo - jak nam powiedzieli - żadne ze stwierdzonych niedociągnięć nie stanowi też zagrożenia dla użytkowników drogi. Te 500 rzeczy do poprawki, to głównie drobiazgi. Chodziło też o to, by nie przedłużać i tak opóźnionego remontu.
Nie widać linii Drobiazgi z paździenika urosły w czerwcu do rzeczy poważniejszych. - Zauważyłem np. że zupełnie już nie widać poziomych oznakowań na jezdni - mówi Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa. - Wszystkie swoje uwagi dotyczące Kalwaryjskiej przekazałem prezydentowi. Ten zwrócił się o wyjaśnienia do dyrektora ZDiK Jana Tajstera. Wczoraj inspektorzy ZDiK wnikliwie badali nawierzchnię Kalwaryjskiej i Limanowskiego. Specjalnym urządzeniem sprawdzali także rozstaw torów.
- Wyniki kontroli przedstawimy w środę - poinformowała nas Filomena Serwin, rzeczniczka ZDiK. My jednak już dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że Kalwaryjską i Limanowskiego czekają pewne - objęte gwarancją - poprawki. Ulica w sądzie Tymczasem w sądzie wciąż toczy się postępowanie w sprawie nakazu wypłacenia przez miasto zaległych pieniędzy jednemu z podwykonawców - łódzkiemu MPK. - Należy nam się 12 mln zł, a dostaliśmy o 1,5 mln zł mniej - mówi Irena Popoff, rzeczniczka przedsiębiorstwa. - O tę brakującą kwotę plus odsetki właśnie się procesujemy. Sąd Okręgowy przyznał rację podwykonawcy, jednak miasto od tej decyzji się odwołało. Sprawa jest w toku. Mimo to, MPK z Łodzi twierdzi, że wskazane ewentualnie w czasie wczorajszej kontroli usterki, naprawi.