Znany turecki dziennikarz ranny. Napastnik oddał w jego stronę trzy strzały
• Stambuł: napastnik próbował postrzelić dziennikarza Cana Dundara
• Przeciwko Dundarowi toczy się proces o ujawnienie tajemnic państwowych
• Dundar: to ja byłem celem, widziałem napastnika
• Napastnik miał krzyknąć "zdrajca" i oddać trzy strzały w kierunku dziennikarza
06.05.2016 | aktual.: 06.05.2016 21:05
Uzbrojony napastnik próbował w piątek postrzelić tureckiego dziennikarza Cana Dundara przed sądem w Stambule, gdzie toczy się jego proces o ujawnienie tajemnic państwowych.
Według świadka, na którego powołuje się agencja Reutera, napastnik krzyknął "zdrajca" i oddał co najmniej trzy strzały z pistoletu w kierunku Dundara, redaktora naczelnego krytycznego wobec władz Turcji dziennika "Cumhuriyet", raniąc go w nogę. Napastnik został zatrzymany.
- To ja byłem celem, widziałem napastnika - powiedział Dundar, cytowany przez portal gazety "Hurriyet Daily News".
Według agencji Reutera do ataku doszło tuż przed ogłoszeniem przez sąd werdyktu w sprawie przeciwko Dundarowi i jego redakcyjnemu koledze, szefowi oddziału gazety w Ankarze Erdemowi Gulowi. Grozi im dożywocie za szpiegostwo i usiłowanie obalenia tureckiego rządu w związku z opublikowaniem przez "Cumhuriyet" informacji o dostarczaniu przez Turcję broni bojownikom w Syrii.
Jednak według obrońców Dundara i Gula w mowie końcowej prokurator nie wymienił zarzutu szpiegostwa, lecz domagał się 25 lat więzienia dla Dundara za zdobycie i ujawnienie tajemnic państwowych oraz 10 lat dla Gula za ich opublikowanie.
W piątek przed sądem zebrał się tłum dziennikarzy, którzy czekali na werdykt. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Publikacja "Cumhuriyet" i proces
W maju 2015 roku "Cumhuriyet" opublikował długi artykuł, a także zdjęcia i nagranie wideo - jak poinformowano - tureckich ciężarówek wiozących broń i amunicję do Syrii. Materiały, mające pochodzić z 2014 roku, pokazywały funkcjonariuszy żandarmerii i policji otwierających naczepy ciężarówek. Pojazdy miały dostarczać broń islamistycznym rebeliantom w Syrii.
Turecki rząd zaprzecza, jakoby udzielał takiego wsparcia, i powtarza, że w konwoju znajdowała się pomoc dla tureckojęzycznej ludności w Syrii.
Zwolennicy Dundara i Gula twierdzą, że proces jest ważnym testem dla wolności prasy w kraju, który jest coraz częściej krytykowany za granicą za ograniczanie swobody wypowiedzi.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dziennikarzy złożył osobiście prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, a także szef tajnych służb Hakan Fidan. Erdogan ocenił publikację nagrania przez "Cumhuriyet" jako zdradę, a w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że Dundar "będzie musiał zapłacić za to wysoką cenę".
Dundar i Gul spędzili 92 dni w areszcie, z czego prawie połowę w odosobnieniu. W lutym turecki Trybunał Konstytucyjny, jedna z ostatnich instytucji jeszcze niekontrolowanych przez rządzącą partię, orzekł, iż ich aresztowanie odbyło się z naruszeniem prawa. Następnie dziennikarze zostali wypuszczeni z aresztu. Erdogan oświadczył, że nie szanuje orzeczenia Trybunału.
Aresztowanie Dundara i Gula spotkało się z potępieniem społeczności międzynarodowej. O uwolnienie dziennikarzy apelowała m.in. organizacja Reporterzy bez Granic.