Znane są nazwiska kadetów-autorów "egzekucji"
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa
zidentyfikowała już większość absolwentów Wyższej Szkoły
Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu, którzy nakręcili film
zawierający m.in. inscenizowaną egzekucję.
07.02.2007 | aktual.: 07.02.2007 15:52
Zdjęcia opublikował w ubiegłym tygodniu dziennik "Fakt". Na fotografiach widać, jak młodzi mężczyźni w mundurach i z bronią krótką "bawią" się w wykonywanie egzekucji.
Jak poinformował płk. Andrzej Haładyn, szef Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu, znana jest już większość nazwisk mężczyzn, którzy brali udział w tych "zabawach". Nie wiem jeszcze ilu ich jest, bowiem identyfikacją zajmuje się na nasze polecenie żandarmeria. Szczegóły będę znał w przyszłym tygodniu. Wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej - mówił Haładyn.
Pułkownik nie potrafił powiedzieć, czy wszyscy mężczyźni ze zdjęć pracują obecnie w wojsku. Wszyscy zidentyfikowani przez nas studenci ukończyli szkołę, a zatem powinni służyć w wojsku. Ale to było cztery lata temu, więc ktoś mógł odejść ze służby- powiedział Haładyn.
Szef prokuratury nie chciał też mówić na temat ewentualnych zarzutów, jakie zostaną postawione absolwentom szkoły wojskowej. To wszystko zależy od tego, jaką bronią się "bawili" i czy używali ostrej amunicji. Może to, co widzimy na zdjęciu, to tylko atrapa- mówił wojskowy prokurator.
W piątek, tuż po ukazaniu się zdjęć w "Fakcie", gen. Kazimierz Jaklewicz, komendant-rektor uczelni oświadczył, że jest oburzony zachowaniem żołnierzy i powinni oni zostać pociągnięci nie tylko do odpowiedzialności karnej, ale i służbowej. Wtedy rektor mówił o ośmiu uczestnikach "zabaw". W wydarzeniach mogło brać udział maksymalnie kilkanaście osób.
Według radcy prawnego szkoły mjr Dariusza Protasia b. studenci mogą odpowiadać za sprowadzenie zagrożenia życia i zdrowia poprzez nieprawidłowe użycie broni. Żołnierz, który nieostrożnie obchodzi się z bronią, stwarzając zagrożenie życia i zdrowia innych osób, zagrożony jest aresztem wojskowym lub karą pozbawienia wolności do trzech lat - wyjaśnił Protaś.
Przedmiotem wyjaśnień będzie m.in. to, jak studenci zdobyli broń krótką, która jest im wydawana tylko przy okazji ćwiczeń, oraz czy "wygłupy" odbywały się na strzelnicy wojskowej podczas zajęć, które zawsze nadzoruje oficer. Postępowanie ma wyjaśnić, kto był odpowiedzialny za nadzór i ewentualnie prowadzenie zajęć w czasie, gdy zostały zrobione zdjęcia.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że fotografie pochodzą z przełomu lat 2002-2003.