Trwa ładowanie...
11-05-2010 04:46

Znaleźliśmy część tupolewa. Czy będzie przełom w śledztwie?

W smoleńskim błocie, dokładnie w miejscu, gdzie miesiąc temu rozbił się prezydencki samolot, nasi reporterzy odnaleźli ważną część tupolewa - wskaźnik podstawowego urządzenia nawigacyjnego, zwanego radiokompasem.

Znaleźliśmy część tupolewa. Czy będzie przełom w śledztwie?Źródło: Piotr Molęcki / newspix.pl
d1z6nwu
d1z6nwu

– To może pomóc w ustaleniu przebiegu katastrofy – tłumaczy lotniczy ekspert Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny „Skrzydlatej Polski”. – Serdecznie dziękuję za to dziennikarzom Faktu – mówi wyraźnie poruszony minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (39 l.). – To skandal, że rosyjscy śledczy tego wcześniej nie znaleźli – nie kryje oburzenia jeden z polskich prokuratorów.

Jest 8 maja, wczesne popołudnie, miesiąc po katastrofie. Jesteśmy w Smoleńsku już drugi raz, sprawdzamy, czy Rosjanie rzeczywiście pilnują miejsca katastrofy. Milicjanci są, ale nie reagują. Idziemy po zaoranym polu, wszędzie walają się szczątki wyposażenia samolotu, fragmenty odzieży. Nagle w krzakach znajdujemy jakiś przełącznik. Widać rosyjskie litery, kable.

Czujemy, że to nie zwykły kawałek blachy... Podchodzimy do grupy rosyjskich prokuratorów. Przyjechali zaalarmowani przez dziennikarzy telewizji TVN, którzy znaleźli w błocie polskie płyty CD i oficjalnie to zgłosili śledczym. Jeden z prokuratorów ogląda naszą część. Nieruchomieje i z papierosem w ustach woła kolegę. Obaj są podekscytowani. – Niczego nie ruszaliście, nie przekręcaliście przełączników? – dopytuje nas. – Nie – zapewniamy. – To może być ważna część dla śledztwa. Zbadamy to – mówią nam śledczy i zabierają znalezisko.

Przesyłamy zdjęcia do redakcji w Warszawie. Te trafiają od razu na biurka specjalistów, wśród których jest pilot latający tupolewami. Na razie nieoficjalnie, by sprawdzili, co to za część. Nagle rozdzwaniają się telefony. – Skąd to macie? Gdzie to było? – pyta nas gorączkowo pilot. – Na miejscu katastrofy? Teraz? Niemożliwe! – mówi zaskoczony.

d1z6nwu

Zna tupolewy jak własną kieszeń, ale rozesłał zdjęcia do kolegów, nawigatorów, by się upewnić. Naradzają się i po kilku godzinach wszystko wiedzą. – To nieprawdopodobne, ale znaleźliście panel ze wskaźnikami samolotowego urządzenia nawigacyjnego SPU–7. To samolotnoje pieregawornoje ustrojstwo, po prostu radiokompas – tłumaczy nam pilot. Wyjaśnia, że dzięki radiokompasowi nawigator określa położenie samolotu względem radiolatarni umieszczonych przy lotniskach. Na jego podstawie ustala i przekazuje pilotom parametry prawidłowego lotu – wysokości i kierunku. To niezbędne urządzenie, zwłaszcza przy kiepskiej widoczności.

– Nawigator wybiera i przełącza właśnie na takim wskaźniku komunikaty radiowe. Musi na bieżąco wiedzieć, jak maszyna leci względem radiolatarni. Komunikaty są mu wysyłane alfabetem Morse’a. To są dwie litery, np. Okęcie ma AD – tłumaczy nam pilot.

Już wiemy, że to ważne urządzenie, ale czy może mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy? – Na pewno na wyjaśnienie jej przebiegu – nie ma wątpliwości Grzegorz Sobczak ze „Skrzydlatej Polski”.

Pilot, który widział nasze zdjęcia ze Smoleńska precyzuje: – Po przełącznikach widać będzie, z kim nawigator usiłował się łączyć przed samą katastrofą i jakie komunikaty odbierał. Zawiadamiamy o znalezisku polskich śledczych. Niedowierzają. Ale gdy widzą zdjęcia, nie kryją zaskoczenia.

d1z6nwu

– To tabliczka abonencka z kompletu SPU–7, które było dość powszechnie montowane na samolotach produkcji rosyjskiej, także TU–154. Na podstawie miejsca odnalezienia można wnioskować, że jest wysoce prawdopodobne, że znajdowało się na pokładzie, lecz potwierdzić to można tylko na podstawie numeru urządzenia – mówi Faktowi pułkownik pilot Mirosław Grochowski, zastępca szefa polskiej rządowej komisji ds. badania wypadku w Smoleńsku. – W pobliżu lotniska znajdują się zakłady remontowe, które kiedyś dość prężnie działały. Ale nie sądzę, aby urządzenie ktoś sobie po prostu wyrzucił – dodaje.

– To skandal, że znaleźli to dziennikarze, a nie prokuratura i milicja rosyjska – nie kryje wzburzenia jeden z polskich prokuratorów. Przypomina, że po katastrofie pasażerskiego IŁA–62M w podwarszawskim Lesie Kabackim w 1987 roku fragmenty samolotu zbierali zomowcy, którzy często przez głupotę lub dla zabawy przestawiali znalezione przełączniki – to utrudniło potem śledczym wyjaśnienie przyczyn wypadku.

Na wieść o znalezisku minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podziękował dziennikarzom Faktu. – Za to, że odnaleźli tę część i oddali ją rosyjskiej prokuraturze w takim stanie, w jakim ją znaleźli. To bardzo ważne dla śledztwa.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Pilot Tupolewa nie miał uprawnień?

d1z6nwu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1z6nwu
Więcej tematów