"Zmusili mnie." Dlaczego Zbigniew Wodecki nie chciał śpiewać "Pszczółki Mai"?
Gdyby nie został zaproszony na obiad i nie zjadł na koszt studia kotleta schabowego z puree ziemniaczanym i kapustą zasmażaną, być może nie zaśpiewałby "Pszczółki Mai". Dlaczego Zbigniew Wodecki tak bardzo bronił się?
22.05.2017 | aktual.: 22.05.2017 22:01
Nina Harbuz: Wie pan, że wychowałam się na pana piosence "Pszczółka Maja"?
Zbigniew Wodecki: A wie pani, że ja za nic w świecie nie chciałem jej zaśpiewać?
Dlaczego?
A bo to był czas, kiedy bardzo dużo było mnie w telewizji. Występowałem z Zenkiem Laskowikiem z kabaretem Tey, z kompozytorem Zbyszkiem Górnym, na festiwalu w Opolu i zacząłem się bać, że ludzie zaczną mieć dość Wodeckiego. Zresztą, pewnie niektórzy mieli.
30-letni Zbigniew Wodecki śpiewa "Pszczółkę Maję" na deskach kabaretu
Kto panu zaproponował zaśpiewanie tej piosenki?
Pamiętam to jak dziś. Miałem trzy koncerty w Teatrze Buffo i przyszła do mnie pani, która przyniosła mi kasetę z piosenką śpiewaną w oryginale przez Karela Gotta. Od razu powiedziałem, że tego nie nagram, bo Gott jest tenorem, a ja śpiewam barytonem, więc on śpiewa wyżej ode mnie. Poza tym, podkład nagrany był w jego tonacji. Ale ta pani się uparła. To było coś niesamowitego, jakby jej głównym zadaniem było zmuszenie mnie do nagrania tej piosenki.
Wszyscy wiemy, że udało jej się pana zmusić.
Powiedziałem jej wtedy, że jeśli nie chce mi uwierzyć na słowo, że ta tonacja jest dla mnie za wysoka, to ja przyjadę, zaśpiewam i udowodnię jej to. I tak zrobiłem. Na nagranie przyjechałem głodny, a że była jeszcze godzina do rozpoczęcia to zapytano mnie, czy coś zjem. Zjadłem świetnego schabowego z ziemniakami puree i kapustą zasmażoną. Rewelacyjny był! Zapytałem ile płacę, a oni, że nic, żebym się czuł zaproszony. Pomyślałem, że mnie nieźle urządzili, bo skoro na obiad zaprosili, to musiałem nagrać, inaczej nie wypadało.
Posłuchaj głosu Zbigniewa Wodeckiego, który wspomina, dlaczego nie chciał zaśpiewać "Pszczółki Mai"
Wszedł pan do studia i…?
Zobaczyłem kawałek czołówki, który nic mi nie mówił. Jakiś sympatyczny robak latał, który potem okazał się być pszczołą. Założyłem słuchawki, zaśpiewałem piosenkę za pierwszym razem, wyszedłem ze studia i mówię, że za wysoko było, bo falsetem musiałem śpiewać. A oni w studio krzyczeli, że świetnie wyszło i tak zostawili. Potem na korytarzu spotkałem Janka Kobuszewskiego, który powiedział mi, że dobranocka, do której nagrałem piosenkę będzie mieć 116 odcinków a nie cztery, jak myślałem. I tak zostałem pszczołą.