Trwa ładowanie...
08-05-2008 06:51

Zmowa wszystkich strachów


W Polsce ofiara przemocy seksualnej dzieli hańbę z katem. Dzieli ją także ze świadkami molestowania. Tymi, którym prawda nie jest do niczego potrzebna. Którzy o prawdzie chcą milczeć.

Zmowa wszystkich strachówŹródło: Jupiterimages
dfs7h9l
dfs7h9l

Są z reguły porządnymi obywatelami. Sąsiedzi, urzędnicy, nauczyciele, radni. Ci sami, którzy w oficjalnych badaniach zarzekają się, że sprawców molestowania należy karać. Bo prawie 80 procent Polaków wsadziłoby do więzienia tego, kto kogoś molestuje. 
Dlaczego więc większość sprawców przemocy seksualnej tam nie trafia?
Dlaczego – co podkreślają i naukowcy, i policjanci – większość przypadków molestowania w Polsce nie jest wykrywana? A gdy jakiś zostaje ujawniony, okazuje się, że latami panowała wokół niego zmowa milczenia.
– Bo po pierwsze, zmowę chroni brak rozwiązań systemowych, dzięki którym ofiara mogłaby dostać skuteczne wsparcie – zauważa doktor Piotr Kiembłowski, psycholog, który kilka lat temu badał obszary przemocy seksualnej w Polsce. – A po drugie, o tym po prostu się nie mówi. O zmowie milczenia się milczy.

Najwyżej zwrócić uwagę

– To kompromituje klasę polityczną – zauważył w marcu wicepremier Grzegorz Schetyna po aresztowaniu olsztyńskiego prezydenta Jerzego Małkowskiego podejrzewanego między innymi o gwałt na kobiecie w ciąży. Tyle że to właśnie partia Schetyny popierała Małkowskiego, nawet gdy zarzuty kobiet wobec polityka były już powszechnie znane. Dlaczego? Dlatego że politycy PO z Olsztyna bali się, że pozbywając się prezydenta, z którym zawiązali koalicję, stracą w mieście wpływy. Co ciekawe, o tym, że prezydent molestuje, niektórzy lokalni politycy wiedzieli od dawna.
Dlaczego zatem nic nie zrobili?

– W naszej kulturze seksualizm jest podejrzany z zasady – wyjaśnia profesor Krzysztof Podemski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Lepiej trzymać się od „tych spraw” z dala, nawet za cenę prawdy. W takiej kulturze ofiara dzieli hańbę z katem.
Był sobie w Krakowie jeszcze niedawno Jan T., miejski urzędnik, którego mieszkańcy ochrzcili tytułem Niezatapialny. Nie zatopił go nawet skandal sprzed trzech lat, gdy zimą jako dyrektor Zakładu Dróg i Transportu podczas potężnych opadów śniegu nie wypuścił w miasto piaskarek, doprowadzając do paraliżu, jakiego nie znała dotąd nowoczesna Europa. Wszyscy od lat wiedzieli, że Niezatapialny dręczy pracowników, że ma na sumieniu wiele grzechów, o których informowali zarówno opinię publiczną, jak i rządzących miastem różni poważni kontrolerzy, włącznie z Państwową Inspekcją Pracy. I nic. Aż nagle w marcu tego roku Jan T. został aresztowany. Także pod zarzutem zmuszania do seksu swoich podwładnych.
– Wiedzieliśmy o tym od dawna, widzieliśmy, jak zamyka się na klucz z pracownicami, i... milczeliśmy – przyznaje mi bez ogródek jeden z pracowników ZDiT. – Powód? Wszelkie nasze wcześniejsze próby ujawnienia prawdy napotykały mur milczenia mocodawców Niezatapialnego. To fakt: skargi, które ze strony pracowników trafiały między innymi na biurko prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego nie przynosiły skutków. Dziś prezydent Krakowa mówi, że robił, co mógł. A zrobił mniej więcej tyle, ile uczynili polityczni koledzy prezydenta Olsztyna, czyli... zwrócił oskarżanemu uwagę. Efekt? T. wyżywał się na tych, których uznał za donosicieli.
– Wszyscy mieliśmy poczucie, że T. jest nie tylko Niezatapialny, ale też Wszechwładny – próbuje wyjaśnić krakowską zmowę milczenia były miejski radny Andrzej Wysocki. – Uważano powszechnie, że jest kolekcjonerem haków na wszelkie znane osobistości. Czy rzeczywiście tak było? Niekoniecznie. Ale taka fama wystarczyła, by ludzie bali się pisnąć choćby jedno krytyczne słówko o dyrektorze. W końcu na prawie każdego człowieka można znaleźć jakiegoś haka. Czyż nie?

Co zrobił poseł

Przeglądam pod kątem oskarżeń o molestowanie stare i nowsze nagłówki gazet. Przewijają się przez nie imiona księży oraz nazwiska znanych polityków. Czytam jednak też o podejrzeniach, jakie dwa lata temu padły na Jana Bestrego.
Czy ktoś z nas jeszcze pamięta, że to były poseł Samoobrony? Czy ktoś pamięta, że za rządów PiS Polską wstrząsnęły publiczne wypowiedzi matek dziewczynek ze Szczecina, które jeszcze w latach 80. oskarżyły Bestrego o molestowanie seksualne swoich dzieci? Bestry rozstał się wtedy ze szkołą.
Ale to zdarzyło się w PRL, więc sprawę wyciszono. Wyciszono ją i teraz w zupełnie wolnej Polsce.
– Dręczy mnie to, że politycy nam nie pomogli, że nabrali wody w usta – irytuje się Jadwiga O., matka jednej z byłych uczennic posła. Co tak naprawdę były poseł zrobił? Może nic? Może oskarżenia wobec niego, które notabene przedawniły się i prokuratura nie mogła już ich ścigać, w rzeczywistości były fałszywe?
Dwa lata temu ówczesny premier Jarosław Kaczyński stwierdził, że jego partii bardzo zależy na tym, by przekonać się, czy zarzuty wobec posła Bestrego są prawdziwe, czy nie.
Do dziś jednak Jadwigi O. i jej córki nikt z władz nie odwiedził, nikt nie zapytał o dowody oskarżenia. Przerwanie milczenia znów byłoby niewygodne. Nie tylko dla Jana Bestrego. Głównie dla rządzących, którzy po prostu bali się kompromitacji.

dfs7h9l

Rysa na pięknej wizji

W Pakości w województwie kujawsko‑pomorskim też się boją. W tym miasteczku można prześledzić podstawowe mechanizmy działania polskiej zmowy milczenia.
Pakość słynie z pobożności, jak też z najstarszej po Zebrzydowskiej kalwarii w Polsce oraz z wiekowego klasztoru Ojców Franciszkanów. Mieszkańcy nie kryli radości, gdy na początku lat 70. ubiegłego wieku po długiej nieobecności zakonnicy wrócili do miasteczka i przejęli miejscową parafię od księży diecezjalnych.
Ci ostatni nie cieszyli się specjalnym poważaniem. Jednemu zdarzyło się zapomnieć o długach wobec parafian, trafiały się także romanse księży z mieszkankami miasteczka. A franciszkanie cenią sobie skromne życie bez podejrzanych uciech, chętnie uczestniczą w życiu społeczności, dbają nie tylko o biednych, ale i o notabli, zapraszając ich na uroczystości.
Notable odwdzięczają się im sowicie. Burmistrz Pakości Wiesław Kończal to główny pomysłodawca fundacji mającej pomóc w odbudowie miejscowej kalwarii. Oczkiem w głowie burmistrza jest park kulturowy Kalwaria Pakoska – pomysł na nową wizytówkę miasta z nowoczesnymi miejscami noclegowymi dla turystów. Koszty inwestycji – 18 milionów złotych – miałaby ponieść Unia Europejska. Innymi słowy, Pakości zależy na franciszkanach. I na odwrót.
A pewnemu chłopcu zależało tylko na tym, by być dobrym ministrantem. Dziś nie służy już do mszy, być może nie pójdzie także jak jego koledzy do bierzmowania.

Istoty mało wiarygodne

– Nigdy nie zapomnę zastraszonego wzroku tego dziecka, gdy opowiadało mi o krzywdzie, którą mu wyrządzono – mówi Ryszard Kuflewicz, nauczyciel gimnazjalny z Pakości z wieloletnim stażem. – To był wzrok zbitego, skopanego psa, który dawno przestał wierzyć, że ktoś pomoże mu wylizać rany.
Nie ma co ukrywać: Kuflewicz był dla chłopca ostatnią deską ratunku. – Pan się Boga nie boi, prawda? – zapytał chłopiec nauczyciela. – Bo inni to się boją.
Bo wcześniej chłopak i jego matka próbowali zainteresować swoją sprawą wielu ludzi. Na wysokich i na niskich stanowiskach. Próbowali opowiedzieć o tym, co w końcu usłyszał Kuflewicz.
– A usłyszałem opowieść o zagubionym gimnazjaliście, który od 2003 roku bezskutecznie próbuje uwolnić się od molestującego go seksualnie szkolnego katechety, znanego w miasteczku franciszkanina – opowiada nauczyciel.
Usłyszał także, że wiele osób, do których dziecko zwróciło się z prośbą o pomoc, nie dało wiary jego zwierzeniom, kazało mu milczeć. – Nie ma trudniejszej zmowy do przerwania niż zmowa milczenia wokół przemocy seksualnej, gdyż jest ona po części irracjonalna, to zmowa wszystkich ludzkich strachów – uważa nadkomisarz Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji. – Świadkowie kalkulują, czy opłaca im się zeznawać przeciw oprawcy, czy otwierając usta, nie stracą wpływów, budowanej latami pozycji społecznej, czy nie zostaną zniweczone ich plany i marzenia – wyjaśnia nadkomisarz.
Wyznania chłopca mogły wiele zniweczyć, położyć się cieniem na pięknej wizji miasteczka Pakość, którą wspólnie usnuli miejscowi politycy i duchowni.
– Nie zapominajmy też, że w Polsce dzieci i kobiety nadal uważane są za istoty nie do końca wiarygodne, to wciąż obywatele drugiej kategorii – dopowiada profesor Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Ich status społeczny w porównaniu ze statusem duchownego jest żaden.
Kuflewicz zmowę milczenia przerwał. Za pośrednictwem dyrekcji szkoły zawiadomił policję.
– Byłbym gnojem, gdybym postąpił inaczej – twierdzi. – No i musiałbym pewnie zmienić zawód. Bo jakbym się czuł, gdyby ten chłopiec targnął się na swoje życie? Czułbym się jak ostatnia szmata. Sprawę ostatecznie przejęła prokuratura i jeszcze w ubiegłym roku wszczęła postępowanie.
Pod koniec zimy tego roku franciszkanin z Pakości w wyniku ustaleń śledczych trafił na trzy miesiące do aresztu (wciąż w nim jest). A przecież jeszcze we wrześniu ubiegłego roku mimo ciążących na zakonniku podejrzeń jego przełożony po raz kolejny wyznaczył go na szkolnego katechetę. Protestów nie było.
Decyzja zwierzchników franciszkanina nie dziwi profesora Krzysztofa Podemskiego.
– W naszym społeczeństwie bardzo powszechną kulturową normą jest hipokryzja, obłuda, zamiatanie pod dywan – zauważa socjolog. – To efekt plemiennego myślenia, podziału na dobrych naszych i złych obcych. Ukształtowany przez historyczne doświadczenia i mity syndrom oblężonej twierdzy.
Podobnego zdania jest ojciec Marek Rojszyk, dominikanin: – Kościół w Polsce, a właściwie większość jego zwierzchników, nie dojrzał jeszcze do konfrontacji ze złem istniejącym wewnątrz Kościoła, przy czym to „wewnątrz” należy rozumieć „wśród duchowieństwa”. Często można usłyszeć od księży, że ujawnienie różnych gorszących incydentów przynosi Kościołowi szkodę, że nie należy „wyciągać brudów”, bo „ludzie będą gadać”.
Ludzie w biednej, zapomnianej nie tylko przez Boga Tylawie na Podkarpaciu gadali przez ponad 30 lat, ale tylko po cichu. Za to Ewa Orłowska, 45‑letnia dziś matka dziewięciorga dzieci, przez ponad 30 lat milczała. Z jednym wyjątkiem: o tym, że molestuje ją ksiądz, próbowała – jeszcze gdy była dzieckiem – opowiedzieć matce. – Mama mnie ukarała i zagroziła, że będę się smażyć w piekle, jeśli komukolwiek jeszcze o tym opowiem – wspomina kobieta. W związku z tym ksiądz Michał M., proboszcz z Tylawy na Podkarpaciu, nadal molestował dziewczynki ze swojej parafii. Robił to przez ponad trzy dekady. A parafianie, choć doskonale wiedzieli, że ulubioną rozrywką proboszcza jest wkładanie dziewczynkom rąk do majtek, nie robili nic, by go powstrzymać.
– Zapewne w głębi duszy byli przekonani, że to nie ksiądz jest winien, tylko prowokujące go do niecnych aktów dziewczynki – twierdzi profesor etyk Magdalena Środa.
Po latach, kiedy Ewa Orłowska postanowiła wreszcie przerwać swoje milczenie, konsekwencją czego było skazanie księdza przez sąd, została ukarana po raz drugi – wypędzono ją ze wsi.
– Wróciłam tam całkiem niedawno, by zapytać mamę, dlaczego mi to zrobiła, dlaczego inne matki zrobiły to swoim córkom – opowiada kobieta. – Dowiedziałam się, że ksiądz płacił mamie i jej sąsiadkom za milczenie. Opłacał im jedzenie i nowe sukienki, także dla mnie. Wymieniał okna i dachy. Rozdawał wiele prezentów.

Wszyscy ważni w mieście

Prezydent Olsztyna Jerzy Czesław Małkowski też rozdawał. Na przykład różańce olsztyńskim radnym tuż po powrocie z wizyty w Watykanie u umierającego papieża. I chociaż był kiedyś ostatnim w mieście cenzorem i przez lata był związany z lewicą, od dawna nie opuścił żadnej religijnej uroczystości, na którą był zaproszony.
– Potrafił omotać największych nawet przeciwników – mówi jeden z lokalnych polityków, prosząc o anonimowość. Dość powiedzieć, że jeszcze w grudniu ubiegłego roku w katolickim „Posłańcu Warmińskim”, który kiedyś Małkowski namiętnie cenzurował, ukazał się pean na temat prezydenta chwalący przede wszystkim jego zalety jako męża. Bo Małkowski ma wiele twarzy.
Jedna z urzędniczek opisuje nam to bardzo obrazowo: – Prezydent w Watykanie całował pierścień papieża, klękał przed nim, a potem dzwonił do mnie, by powiedzieć, co i gdzie mi włoży, kiedy znowu zamknie się ze mną w pokoju. Innym razem w Boże Ciało wspierał kapłana niosącego hostię, choć 20 minut wcześniej zmuszał mnie do seksu.
– Mógł sobie na to wszystko pozwolić, ponieważ w jego kieszeni siedzieli wszyscy ważni w mieście – dodaje Katarzyna Tyrawska (nazwisko zmienione), inna molestowana przez prezydenta kobieta. – Mógł, bo uzależnił od siebie wszystkich ważnych. A oni udawali, że mają bielmo na oczach.

Krople drążące skałę

W Polsce jest już normą, iż w sytuacji gdy oskarżenia dotyczą osób zaufania publicznego, na przykład polityków, poziom hipokryzji wśród obywateli gwałtownie rośnie.
– Znacząca część opinii publicznej po prostu nie wierzy, że ludzie ze świecznika mogą wykorzystywać seksualnie dzieci i kobiety – wyjaśnia socjolog, profesor Podemski. – Inni uważają, że nawet jeżeli tak się zdarzyło, to lepiej o tym głośno nie mówić.
Są jednak też inne powody milczenia. Prezydent Małkowski był hojny (co ciekawe, dopiero teraz jego koalicjanci zauważyli, że ta hojność była zwykłą niegospodarnością), wydawał krocie na bankiety, na ciasteczka. Dawał pieniądze na miejscową katedrę (jak się właśnie okazało, całkowicie bezprawnie). Sponsorował kluby sportowe, chóry, organizacje charytatywne, niepełnosprawnych, udzielał pomocy lokalowej olsztyńskim organizacjom kobiecym.
– Dlatego nie mogłam zwrócić się o pomoc nawet do kobiet – mówi Tyrawska.
Małkowski składał wiele obietnic. Obiecał, że zrobi wszystko, by w mieście miał swoją siedzibę wojewódzki sąd administracyjny. Słowa dotrzymał. Rozdawał też budynki, na przykład miejscowej prokuraturze. A ta, kiedy zarzuty o molestowanie trafiły do niej po raz pierwszy, nie wszczęła śledztwa, gdyż nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Nawet nie raczyła zbadać, czy potwierdzony przez ginekologa gwałt na Tyrawskiej nie stanowił zagrożenia dla płodu i matki.
– Proszę zauważyć, że najczęściej molestują ludzie mający władzę – zauważa Andrzej Rogoyski, adwokat reprezentujący urzędniczkę z Olsztyna. – A władza pozwala nie tylko na panowanie nad słabszymi, ale także oznacza często misterną siatkę powiązań i uzależnień. Co więcej, uzależnienie od sprawcy to podstawowy powód dla świadka, by milczeć.
Nic więc dziwnego, że proboszcz katedry w Olsztynie odprawił mszę w intencji Małkowskiego, a odmówił mszy w intencji kobiet, które oskarżyły prezydenta.

dfs7h9l

Kropla drąży skałę

Nic dziwnego, że w innym miejscu i czasie chłopcu z Pakości franciszkanie odebrali prawo do uczestniczenia w liturgii. – I nikt w moim miasteczku przeciw temu nie zaprotestował – mówi Ryszard Kuflewicz. – Co więcej, nikt dotąd nie udzielił chłopcu pomocy psychologicznej. Lud Boży pozostawił go właściwie na pastwę losu.
Czy więc ofiary molestowania skazane są zawsze na porażkę? Zdaniem profesora Podemskiego możemy być pewni, że nadejdą jeszcze w Polsce czasy, gdy molestowania seksualnego nie będzie otaczać zmowa milczenia.
– Każdy taki przypadek jak sprawa pracownic olsztyńskiego magistratu to krople drążące skałę – uważa socjolog.
Może tak właśnie się stanie, może skała w końcu pęknie, tylko kiedy? Właśnie mija piąty, ostatni rok kary w zawieszeniu dla księdza Michała M. z Podkarpacia. Za trzy lata skończy się również zakaz prowadzenia przez niego zajęć z dziećmi. Były proboszcz, który płacił matkom swoich ofiar za milczenie, coraz częściej pojawia się w okolicy swojej dawnej parafii. Mieszkańcy wioski obawiają się, że jeszcze wróci do Tylawy. Czy ich obawy są słuszne? Próbowałam się tego dowiedzieć, nawet w episkopacie Polski. Jednak żaden z dostojników kościelnych, z którymi rozmawiałam, nie potrafił lub nie chciał odpowiedzieć na to pytanie.

Anna Szulc

dfs7h9l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dfs7h9l
Więcej tematów