Zmiana wyroku za porachunki przestępcze
Z dożywocia na dziesięć lat więzienia
białostocki Sąd Apelacyjny zmienił wobec
Krzysztofa Anusiewicza, uważanego za bossa suwalskiego świata
przestępczego, sądzonego w procesie za porachunki przestępcze w
tym mieście.
Proces dotyczył porwania, torturowania i zabójstwa mężczyzny podejrzewanego o podłożenie bomby w samochodzie Anusiewicza. Ten w zamachu, który miał miejsce w 1997 roku, stracił nogę.
Suwalski Sąd Okręgowy, jako sąd pierwszej instancji, skazał go w czerwcu 2003 roku na dożywocie za sprawstwo kierownicze zbrodni. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał jednak, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, że Anusiewicz zlecił nie tylko porwanie, ale też zabójstwo mężczyzny podejrzewanego o podłożenie bomby w jego samochodzie.
Dlatego skazał go za zlecenie porwania i torturowania, co uznał za udowodnione. Pozostałe dwa wyroki sądu pierwszej instancji: dożywocie dla Jacka Wacha za zabójstwo i dziesięć lat więzienia dla Marka Jewdokimowa za porwanie, utrzymał w mocy.
Wyroki są prawomocne. Sąd zezwolił na publikację danych osób skazanych. Ich samych na ogłoszenie wyroku nie dowieziono z aresztu.
Proces dotyczył porwania i zabójstwa sprzed pięciu lat. Sprawcy przetrzymywali porwanego mężczyznę przez kilka tygodni w metalowej klatce i torturowali, potem zastrzelili, a poćwiartowane zwłoki wrzucili w reklamówkach do jeziora Pluszne koło Olsztynka (Warmińsko-mazurskie). Przed zastrzeleniem torturowali mężczyznę, bijąc go młotkiem po rękach i tnąc jego ciało piłą motorową. Zmusili go też do napisania oświadczenia, że to on dokonał zamachu.
Szczątki zwłok w sierpniu 1999 roku odkryli w reklamówce turyści. Potem nurkowie wyłowili kolejne worki. Na podstawie kodów DNA udało się ustalić, że to zwłoki zaginionego Tomasza S.
Jak mówił w uzasadnieniu wyroku odwoławczego sędzia Andrzej Czapka, Anusiewicz na własną rękę szukał sprawców i zleceniodawców zamachu na niego.
Jak to ujął sąd, "śledztwo nabrało rozmachu", gdy włączył się do niego Jacek Wach, uznawany za bliskiego współpracownika Anusiewicza. To on miał wskazać na Tomasza S. jako sprawcę zamachu.
Przyjmując, że Anusiewicz zlecił porwanie i torturowanie Tomasza S., dopóki nie wyjawi swych mocodawców, sąd uznał że główny wykonawca tych poleceń Jacek Wach sam zdecydował się na zabójstwo porwanego.
Jak mówił sędzia Czapka, Wach "doprowadzając do śmierci S., samowolnie przekroczył, to jest bez wiedzy swego zleceniodawcy, powierzone mu zadanie". To stwierdzenie sąd oparł na zeznaniach świadków w tej sprawie. "Mógł być to samodzielny eksces" - mówił sędzia.
Sąd przyjął, że Wach sam zdecydował o zabójstwie, bo chciał - być może - wykazać się bezwzględnym charakterem, uważając też, że zyska w ten sposób w oczach Anusiewicza. Sąd zaznaczył też, że "znaczną rolę, a może nawet decydującą" miał fakt osobistej urazy Wacha do Tomasza S., ponieważ ten żył z jego żoną, gdy Wach przebywał w więzieniu. Sędzia powołał się przy tym na opinie biegłych, że poczucie krzywdy u Wacha mogło być nawet podświadome.
W jego przypadku sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i uznał, że nie może być dla niego "miejsca w społeczeństwie".