Zmarło dziecko ranne podczas masakry w Belgii
Niespełna półtoraroczne dziecko zmarło od ran odniesionych w następstwie strzelaniny w Liege w Belgii - poinformował miejski szpital. wyniku ataku, do którego doszło na placu, gdzie odbywał się przedświąteczny jarmark, na miejscu zginął 15-latek, a 17-letnia dziewczyna i 75-letnia kobieta zmarły w szpitalu. 123 osoby zostały ranne.
Ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że masakra nie była zamachem terrorystycznym, a wbrew wcześniejszym doniesieniom za atakiem stała jedna osoba. Mężczyzna rzucił granaty, a następnie zaczął strzelać do ludzi na największym placu miasta, gdzie odbywał się przedświąteczny jarmark.
Zobacz zdjęcia: Krwawy zamach w Belgii
Do ataku doszło ok. godz. 12.30 na największym placu Liege, Place Saint Lambert, gdzie co roku odbywa się jarmark bożonarodzeniowy. Napastnik był uzbrojony w lekką broń automatyczną, rewolwer i ładunki wybuchowe. Stojąc na dachu przyległej do skweru piekarni, rzucił trzy granaty w stronę zatłoczonego przystanku autobusowego i otworzył ogień z broni palnej. Doszło też do strzelaniny z policjantami.
Zobacz film: Belgijska ulica we krwi
Wśród ofiar śmiertelnych są: 15-latek, który poniósł śmierć na miejscu, oraz 17-letnia dziewczyna i 75-letnia kobieta, które zmarły w szpitalu - podała przedstawicielka prokuratury w Liege, Danielle Reynders.
Czwarta ofiara śmiertelna to sam napastnik. Według części świadków popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Reynders zapowiedziała, że zostanie wszczęte dochodzenie, które ma wyjaśnić okoliczności jego śmierci.
Ofiar mogło być więcej
Ofiar w centrum Liege mogło być jeszcze więcej, gdyby władze miasta otworzyły jarmark świąteczny. Uroczyste otwarcie zostało opóźnione z powodu brzydkiej pogody. Wizytę w Liege jeszcze we wtorek zapowiedział premier Belgii Elio di Rupo.
Tuż po tragicznych wydarzeniach w mieście, zapanował chaos, a sytuacja jeszcze pogorszyła się, bo nie działały telefony komórkowe. Policja i straż pożarna zablokowały dostęp do miejsca zamachu. Zamknięto wszystkie sklepy w okolicy; w niektórych chronili się ludzie. Nad miastem krążyły policyjne śmigłowce, a na dziedzińcu gmachu sądu, położonym przy placu, zorganizowano punkt medyczny.
- Widzieliśmy ludzi z ranami postrzałowymi na dłoniach i ramionach, ludzie są przerażeni, płaczą - powiedział Gaspard Grosjean, dziennikarz lokalnej gazety i jeden ze świadków strzelaniny. Reynders zapewniła, że od godz. 15 sytuacja na placu jest już pod kontrolą.
33-latek zaatakował w drodze na komisariat
Jak poinformowała agencja AFP, sprawca to 33-letni mieszkaniec Liege, Nordine Amrani. W 2008 roku został skazany na prawie pięć lat więzienia za posiadanie broni i uprawianie konopi indyjskich; parał się także paserstwem i odsiadywał karę więzienia za przestępstwa na tle obyczajowym - poinformowała Reynders.
Strzelaninę wywołał w drodze na komisariat policji, dokąd został wezwany na przesłuchanie - dodała, nie podając szczegółów. Jak podała belgijska gazeta "La Muese", Amrani bardzo dobrze znał się na broni, potrafił ją rozkładać, ponownie składać i naprawiać różne modele. W 2008 roku w jego mieszkaniu policja znalazła 10 sztuk broni palnej.
Dotychczas nie ustalono motywów, jakimi kierował się napastnik. Zdaniem MSW i prokuratury można wykluczyć jedynie atak terrorystyczny.
Do Liege jeszcze we wtorek przybył premier Belgii Elio di Rupo, wizytę zapowiedziała również para królewska.
Wsparcie i współczucie wyraził przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. - To dramatyczne wydarzenie, składam wyrazy głębokiego współczucia rodzinom ofiar. Wszyscy liczymy na to, że (...) pokrzywdzeni szybko wyzdrowieją - powiedział w Strasburgu.
- To rzeczywiście dramat, takie wydarzenia mają - jak się okazuje - od czasu do czasu miejsce także na naszym kontynencie, w Europie. To nas bardzo niepokoi - dodał przewodniczący PE.