Zmarł wybitny aktor Wieńczysław Gliński
W wieku 87 lat zmarł aktor teatralny i filmowy Wieńczyław Gliński. Występował między innymi w warszawskich teatrach: Polskim, Narodowym i Komedii. Brał udział w wielu przedstawieniach Teatru Polskiego Radia. Wykładał także na wydziale estradowym PWST w Warszawie.
08.07.2008 | aktual.: 11.06.2018 15:04
Wieńczysław Gliński to niesłychanie ważna, charakterystyczna postać kina polskiego drugiej połowy XX wieku - powiedziała Bożena Janicka, krytyk filmowy. Był niebywale popularny. Wymienia się kilka tytułów jego filmów, a naprawdę zagrał w ponad 40 filmach - podkreśliła.
Zaczynał od postaci znamiennej, tragicznej: porucznika Zadry w "Kanale" Andrzeja Wajdy - mówi Janicka. Wcześniej był też ważny film z 1955 roku "Sprawa pilota Maresza" Leona Buczkowskiego. To było kino, które pokazywało postać nieznaną w czasach stalinowskich. Grany przez Glińskiego pilot Maresz był postacią, z którą można było się identyfikować. Film ten przysporzył mu ogromną popularność - dodała.
Według Janickiej, Gliński później zmienił trochę emploi i stworzył postać mężczyzny z rysem niefrasobliwej chłopięcości. Był trochę zadziorny, zawadiacki, miał wdzięk, lekkość, coś, co dzisiaj nazywamy luzem - mówi.
Bez Glińskiego pejzaż polskiego kina drugiej połowy XX wieku z postaciami młodych mężczyzn, później mężczyzn dojrzałych byłby niepełny, a właściwie by nie istniał - podkreśliła krytyk filmowy.
Wieńczysław Gliński urodził się w Astrachaniu. Jego ojciec - Edward Szupelak-Gliński był oficerem armii austro-węgierskiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zrzucił mundur i zaczął występować jako aktor w teatrach lwowskich i wileńskich.
Gliński ze sceną związany był już od najmłodszych lat. Na deskach teatralnych zadebiutował w wieku 12 lat grając Jasia w inscenizacji bajki braci Grimm "Jaś i Małgosia". W czasie II wojny światowej, studiował w Państwowym Instytucie Sztuki Filmowej, pracował dorywczo jako szklarz, szatniarz i hotelowy recepcjonista. Był żołnierzem Armii Krajowej. Aresztowany, trafił do obozu na Majdanku; później do obozu Sachsenhausen-Oranienburg.
Po zakończeniu II wojny światowej przyjechał do Łodzi, gdzie przez sezon grał na deskach Teatru Syrena. Został zaangażowany przez Arnolda Szyfmana do Teatru Polskiego w Warszawie; później związał się z teatrami Komedia i Narodowym. Grał w repertuarze klasycznym i współczesnym; był m.in.: Alfredem w "Mężu i żonie", Gustawem w "Ślubach Panieńskich" Aleksandra Fredry, Edgarem w "Kurce wodnej" Stanisława Ignacego Witkiewicza i Pastorem Mandersem w "Upiorach" Henryka Ibsena.
W teatrze grał z największymi tuzami: Jerzym Leszczyńskim, Aleksandrem Zelwerowiczem, Juliuszem Osterwą, Jackiem Woszczerowiczem, Adamem Kreczmarem, Ludwikiem Solskim, Mieczysławą Ćwiklińską, Junoszą Stępowskim, Elżbietą Barszczewską, Ireną Eichlerówną, Niną Andrycz.
Od 1945 roku współpracował z Teatrem Polskiego Radia. Jego charakterystyczny głos zjednał mu ogromne rzesze słuchaczy. Wystąpił m.in. w "Opowieści" Josepha Conrada, "Zrzędności i przekorze" Aleksandra Fredry, "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza, "Potopie" Henryka Sienkiewicza. W 2004 roku otrzymał nagrodę "Wielkiego Splendora Honorowego". Widzowie Teatru Telewizji widzieli go m.in. w przedstawieniach według prozy Macieja Wojtyszki "Gżdacz i inni" oraz "Bromba i inni".
Na ekranie debiutował w 1955 r. rolą tytułową w filmie "Sprawa pilota Maresza" w reżyserii Leona Buczkowskiego. Zagrał także m.in. w "Kanale" Anrzeja Wajdy, "Jutro premiera" Janusza Morgensterna, "Jak być kochaną" Wojciecha Jerzego Hasa, "Echo" Stanisława Różewicza, "Lekarstwo na miłość" Jana Batorego oraz "Romans Teresy Hennert" w reżyserii Ignacego Gogolewskiego. Zagrał też w serialach: "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", "Królowa Bona", "Miasteczko" i "Glina".
Idąc przez życie dociekliwie spoglądałem na spotykanych ludzi, starałem się dostrzegać nie tylko ich przywary, ale i strony ciekawe, piękne, dobre, zabawne. Z zawodu, zamiłowania i natury jestem aktorem, a więc człowiekiem, którego funkcja polega na nieustannym wyłażeniu z własnej skóry i pakowaniu się w skórę osobowości stworzonej przez autora - mówił o sobie Gliński.