Zmarł mężczyzna, który podpalił się przed kancelarią premiera
Zmarł mężczyzna, który 12 czerwca podpalił się przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. – Pacjent był intensywnie leczony, ale nie udało się poprawić jego stanu klinicznego – powiedział tvnwarszawa.pl ppłk dr n. med. Grzegorz Kade ze szpitala przy ul. Szaserów.
Do zdarzenia doszło po godzinie 11. 56-latek usiadł na ławce i podpalił się w Alejach Ujazdowskich od strony Ogrodu Botanicznego, gdzie po drugiej stronie ulicy znajduje się Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Świadkowie, którzy widzieli, jak usiadł na ławce i czymś się oblewał, myśleli, że to woda. Chwilę potem zaczął płonąć.
56-latek w południe trafił do szpitala wojskowego przy ul. Szaserów. Rzecznik placówki ppłk dr Grzegorz Kade poinformował, że początkowo był przyjęty na szpitalny oddział ratunkowy, a następnie ze względu na charakter obrażeń przeniesiono go na oddział kliniczny chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i leczenia oparzeń. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
Mężczyzna nie był wcześniej znany policji. Pacjent miał poparzone ponad 60 proc. powierzchni ciała, w tym poparzenia trzeciego stopnia.
- Zrobił to z biedy, nie miał pracy! Nie mamy z czego żyć. Mąż mówił, że to wina polskiego rządu – mówiła "Faktowi" jego żona. Mężczyzna mieszkał z żoną w Kielcach. Mają dwoje dorosłych już dzieci. Pan Andrzej był budowlańcem, ale zachorował na kręgosłup i od 5 lat nie może znaleźć innej pracy. Utrzymują się z 570 złotych zasiłku. Dom Filipiaków stoi na peryferiach Kielc. Dopiero od niedawna jest tam woda, ale tylko zimna.