PolskaZłodziejka idzie przez Polskę

Złodziejka idzie przez Polskę

Relikwie Małej Tereski podróżują przez świat. Święta, która przed swą śmiercią obiecała, że gdy tylko trafi do nieba, stanie się złodziejką, wykradającą Panu Bogu to, co najlepsze, właśnie zawitała do Polski.

Złodziejka idzie przez Polskę

28.04.2005 | aktual.: 28.04.2005 19:16

Leciała już wojskowym śmigłowcem, była niesiona na ramionach rosłych żołnierzy. Jechała między ogromnymi drapaczami chmur Ameryki, lichymi chatkami Syberii i zrujnowanymi domami Bośni i Hercegowiny. Relikwiarz ze szczątkami jednej z najpopularniejszych Świętych świata nawiedził już kilkadziesiąt krajów. Odwiedzał sanktuaria, klasztory, hospicja, a nawet więzienia. Swą wędrówkę po Polsce rozpocznie 1 maja, a zakończy w pierwszych dniach sierpnia.

Kto w Holandii pójdzie do kościoła?

Długi na półtora metra i szeroki na metr masywny relikwiarz został ufundowany i zbudowany w Brazylii. Tam, gdzie się pojawia, jak grzyby po deszczu rozwijają się młode wspólnoty, rodzą powołania kapłańskie, a ludzie pozostają w zadziwieniu. Na całym świecie obecność relikwii wywołuje ogromny entuzjazm i ożywienie życia religijnego. Peregrynacji towarzyszyły całonocne śpiewy, zrzucanie z samolotów płatków róż, ulice usłane kwiatami, tańce i kolorowe petardy. W Stanach Zjednoczonych relikwie były przyjęte przez ponad milion osób, a w samej nowojorskiej katedrze św. Patryka przed relikwiarzem uklękło kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Po wizycie w Brazylii, gdzie relikwiarz przyjmowano z prawdziwie południowym rozmachem, biskupi napisali, że „Teresa przeszła między ludem jak misjonarz, przyciągając tłumy do Jezusa i wzbudzając wiarę wśród wielu obojętnych”.

– Kto w zlaicyzowanej Holandii pójdzie do kościoła? – kręcili głowami sceptycy. Do czasu, gdy relikwie trafiły do Amsterdamu, Eindhoven, Utrechtu i Rotterdamu. Okazało się, że na spotkanie z nimi przyszły prawdziwe tłumy. We Mszy świętej w Nijmegen uczestniczyło dwa razy więcej ludzi niż w czasie Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, a księża od wielu lat nie spowiadali aż tylu wiernych.

Tereska? Nie znaju...

By celnicy wpuścili relikwiarz na moskiewskie lotnisko, musiały interweniować żony ambasadorów Gwatemali i Brazylii. Udało się. Teresa mogła zawędrować do Sankt Petersburga, a później, jadąc wzdłuż Wołgi i Morza Czarnego, przez Syberię, aż po Władywostok.

Gdy relikwiarz zawitał do prażonego słońcem Meksyku, swe bramy otwarło przed nim 12 zatłoczonych więzień. Świadkowie opowiadali o łzach, które towarzyszyły skazanym. Podobnie było w Manili, gdy relikwie Świętej trafiły do największego więzienia w kraju. W gmachu w Muntinlupa osadzonych jest aż 12 tysięcy więźniów, z których setki skazano na karę śmierci. Po wizycie „Małego Kwiatuszka” prezydent wielu złagodził tę karę.

To nie pierwszy kontakt Teresy z więźniami. Jeszcze za życia Święta dowiedziała się o Henrim Pranzinim, wielkim zbrodniarzu, który – skazany na szafot – trwał uparcie w niewierze. Zaczęła wówczas szturmować niebo i bardzo długo modliła się za niego. Pisała, że „sama nic nie może uczynić”, ofiarowała więc Bogu zasługi męki Jezusa i prosiła o odprawienie Mszy świętej. Cud dokonał się na samej szubienicy 31 sierpnia 1887. Zanim sznur oplótł głowę skazańca, ten odwrócił się nagle, złapał krucyfiks, który kapłan niósł w swojej ręce, i „trzykroć ucałował święte rany”.

Nowotwór zniknął

Jak pojąc fenomen popularności tej Świętej? Żyła krótko, zmarła już w wieku 24 lat. Pokazała światu przedziwną drogę do Boga: uczyła, jak oddawać Mu najdrobniejsze sytuacje dnia. Kiedyś spacerowała sobie w ogrodzie... w intencji pewnego misjonarza. Zamknięta za kratami Karmelu wołała: „O Jezu, moja miłości, wreszcie odkryłam moje powołanie. Moim powołaniem jest Miłość! W Sercu Kościoła będę Miłością i w ten sposób będę wszystkim”.

Na spotkanie z jej doczesnymi szczątkami przychodzi wielu ludzi w sutannach. Nic dziwnego, bo gdy zapytano Tereskę, po co przyszła do Karmelu, odpowiedziała: „Przyszłam ratować dusze, a przede wszystkim modlić się za kapłanów. Widziałam, że chociaż ich wzniosła godność wynosi ich ponad aniołów, to jednak pozostają ludźmi słabymi i ułomnymi”.

Relacje z peregrynacji po krajach Świata zawierają wiele opisów duchowych i fizycznych uzdrowień wyproszonych przez Świętą. „W miejscowości Caxias kobieta mająca guz nowotworowy przyszła modlić się o swoje zdrowie przed relikwiami Świętej i została natychmiast wysłuchana. Kiedy dotknęła urny z relikwiami, poczuła się pochłonięta przez wewnętrzne ciepło, którego nie mogła sobie wytłumaczyć. Prześwietlenie rentgenowskie zrobione po tygodniu wykazało, że guz rakowy zniknął. Biskup miejsca José Mendes przesłał do Lisieux poświadczenia lekarskie o chorobie i cudownym uzdrowieniu tej kobiety” – relacjonują świadkowie.

Wielkie marzenie małej Tereski

Dlaczego ludzie czczą jakieś kosteczki? – dziwią się sceptycy. Sobór Watykański II odpowiada wprost: „Zgodnie z tradycją Kościół oddaje cześć Świętym i ma w poważaniu ich autentyczne relikwie oraz wizerunki. Uroczystości Świętych głoszą cuda Chrystusa w Jego sługach, a wiernym poddają odpowiednie przykłady do naśladowania” (Sacrosanctum Concilium 111).

Na pomysł peregrynacji relikwii Teresy wpadł ks. Rajmund Zambelli, od 1992 r. rektor bazyliki w Lisieux. Trasa, która pierwotnie miała upamiętnić jedynie setną rocznicę śmierci Świętej, przekształciła się w ogromną podróż misyjną po całym świecie.

Wędrówka rozpoczęła się w 1994 r. we Francji, gdzie Święta nawiedziła m.in. ponad 170 wspólnot monastycznych. Późnej objechała Belgię, Luksemburg, Niemcy i Włochy, by w 1997 trafić do Paryża na Światowe Dni Młodzieży. W setną rocznicę śmierci Teresy relikwie trafiły do Włoch, gdzie 19 października 1997 r. w obecności stu tysięcy wiernych Jan Paweł II ogłosił ją doktorem Kościoła. Później na trasie peregrynacji znalazły się m.in.: Szwajcaria, Austria, Słowenia, Holandia (m.in. Karmel, z którego wywieziono do Oświęcimia Edytę Stein), Rosja, Argentyna, Meksyk, Irlandia, Bośnia Hercegowina, Kanada, Australia i wyspy Polinezji i Oceanii, Liban, Irak i Hiszpania.

Na naszych oczach spełnia się ogromne marzenie Teresy, która zanotowała w dzienniczku: „Ach, pomimo swojej małości chciałabym oświecać dusze jak Prorocy, jak Doktorzy; mam powołanie, by być Apostołem... chciałabym przemierzać świat głosząc Twoje imię, i postawić na ziemi niewiernych Twój zwycięski Krzyż”.

Mała Tereska obiecała, że po swej śmierci ześle na ziemię deszcz róż. Na wszelki wypadek weź z sobą parasol.

Marcin Jakimowicz

Źródło artykułu:Gość Niedzielny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)