W Krakowie - tym razem nie roboczo, a uroczyście, zakończono II Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy. Dziennikarze dostali uchwały, które potem, w Teatrze Słowackiego, zostały przedstawione delegatom. Nie obyło się bez drobnych zgrzytów.
Na konferencji prasowej wiele czasu poświęcili przedstawiciele Polonii zjawisku polonofobii. Według Wojciecha Wierzewskiego, redaktora chicagowskiego dwutygodnika "Zgoda", nigdy nie było współpracy między placówkami RP a Kongresem Polonii Amerykańskiej w zwalczaniu stereotypów.
Mniej konkretnie mówiono prasie o pieniądzach, potrzebnych na przykład na powołanie i funkcjonowanie przyszłej organizacji światowej.
Już za to bardzo konkretnie przemówił do delegatów w Teatrze im. Słowackiego, na uroczystym zamknięciu Zjazdu, prezydent Krakowa prof. Gołaś, prosząc, by Polonusi przyjeżdżali do Krakowa i zostawiali swoje serca i ...swoje pieniądze.
Marszałek Senatu Alicja Grześkowiak, witając, wśród innych osobistości, biskupa Zdzisława Trandę pomyliła nazwę Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, któremu on przewodzi, z Kościołem Augsburskim.
A. Grześkowiak przekazała Medal Senatu dla Polonii na ręce Heleny Miziniak, energicznej szefowej Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych z zaleceniem, by medal te w przyszłości przekazać organizacji światowej. Aplauz zebranych wywołała informacja, że Senat ufundował sztandar dla Wspólnoty Polskiej.
Miał też swoje pięć minut prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Edward Moskal, który powiedział, że były pewne próby pewnych gazet odwrócenia uwagi od zjazdu, ale zakończyły się niepowodzeniem. Za największy sukces uznał powołanie wspólnej organizacji polonijnej.
Maciej Wierzyński, redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika", w rozmowie z Wirtualną Polską, za największy sukces zjazdu uznał jego doskonałą organizację. Co do reszty - zdanie miał zdecydowanie mniej entuzjastyczne.