Zimni ogrodnicy? Zimna Zośka? To nadużycie
Odpowiadać za nie mają trzej święci: "Pankracy, Serwacy, Bonifacy - źli na ogrody chłopacy" - tak właśnie głosi popularne przysłowie. W społeczeństwie kłębi się przedziwne przekonanie o tym, że właśnie wtedy nadchodzi okres chłodny, tuż po ciepłym weekendzie majowym. Niestety, nie ma żadnych danych, które by owo zjawisko mogły potwierdzić.
Chodzi tu o trzy dni: 12, 13 i 14 maja, kiedy rzekomo ma się robić zimno, odpowiednio imieniny Pankracego, Serwacego i Bonifacego, nazwani przez gawiedź "zimnymi ogrodnikami". Mówi się też o "zimnej Zośce", czyli imieninach Zofii (15.05.), niestety, jest to nieprecyzyjne i bardzo ogólnikowe ujęcie tematu, pozbawione dowodów.
Wyjaśniamy zatem ten fenomen. Maj jest miesiącem pogodowo niestabilnym, z założenia posiadającym wielką amplitudę temperatur. Dość powiedzieć, że 3 maja 2011 roku w Warszawie spadł śnieg, a 2 maja 1953 roku w Lęborku odnotowano "oszałamiającą" temperaturę -6,3 stopnia. 28 maja 1956 roku w Lublinie odnotowano natomiast aż 35,7 stopnia, oczywiście na plusie, a więc absolutnie potworny upał.
Trudno zatem, żeby w tak niestabilnym okresie nie zdarzały się okresy cieplejsze i zimniejsze. Przygruntowe przymrozki są oczywiście możliwe, zdarzały się, zdarzają się i zdarzać się będą w naszej strefie klimatycznej właśnie w maju. Pojawiają się nawet dane mające na celu udowodnienie, że istnieje zjawisko cyklicznego ochłodzenia w II dekadzie maja. Liczby mają jednak to do siebie, że łatwo nimi manipulować. Jeżeli szanowny czytelnik ma dwie nogi, a pies szanownego czytelnika cztery, to statystycznie obaj macie po trzy nogi.
Otóż, jak informuje reprezentująca "vox populi" Wikipedia, "analiza danych z lat 1881-1980, przeprowadzona przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego, pokazała, że w 95 spośród tych lat zaobserwowano istotne ochłodzenia w okresie 1-25 maja, przy czym aż w dziewięciu latach spadek temperatury z dnia na dzień przekraczał dziesięć stopni Celsjusza. Na podstawie tych danych ustalono, że najwyższe prawdopodobieństwo ochłodzenia występuje między 10 a 17 maja i wynosi aż 34 proc.".
Co zatem oznacza ochłodzenie, szczególnie w tak ogromnie długim okresie? Wydaje się, na logikę, że tylko tyle, iż w 95 proc. przypadków, temperatura przynajmniej raz, pomiędzy 1 a 25 maja, znacząco się obniżała. A ile razy znacząco się podwyższała? Niechybnie dokładnie tyleż samo. Dodatkowo możemy także wyczytać, że... "zaledwie" w 66 proc. przypadków temperatura nie obniżała się znacząco między 10 a 17 maja.
Mamy tu zatem do czynienia z poważnym przekłamaniem. Maj to miesiąc, w którym wyże i niże intensywnie grasują nad Europą Środkową, w związku z czym wahania temperatury są czymś zupełnie normalnym. Nie ma zimnych ogrodników, ani też zimnej Zośki. Jest zimny maj, jest ciepły maj... jest normalny maj.
Jeszcze jedna uwaga - jak to zatem możliwe, ze w II dekadzie maja ochłodzenie następuje częściej niż w I dekadzie, skoro "jedziemy autostradą do lata" i powinno robić się coraz cieplej? Wytłumaczenie jest banalne. W II dekadzie maja temperatura częściej "ma z czego" się obniżać. Oczywiście żadne wyliczenia średnich temperatur danego dnia, a takie publikacje wielu stacji pogodowych, "ogrodników" nie uwzględniają. Jeżeli ktoś ich widzi, zalecamy skonsultowanie się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu.
Zobacz więcej w serwisie pogoda. href="http://wp.pl/">