Zima, za jaką tęsknimy. Tak wygląda Północ
Śnieg spada tu w październiku i leży do maja. Noce rozświetla zorza polarna, a dni - potrójne słońce. W sklepach można kupić burgery z łosia albo próżniowo zapakowane serce renifera. Witajcie w północnej Szwecji.
Samolot ląduje na pasie lotniska tak zaśnieżonym, że z góry trudno go dostrzec. Piloci są jednak wprawieni i łagodnie sadzają maszynę na ziemi. Jest 21 grudnia. W Polsce 8 stopni na plusie, tutaj - lód i śnieg.
Szwedzkie Östersund to najludniejsze - i w zasadzie jedyne - miasto regionu Jämtlandia. Liczy około 40 tysięcy mieszkańców. Dalej na północ nie ma już większych ośrodków. Na powierzchni większej, niż Holandia mieszka tylko 120 tysięcy ludzi, czyli mniej niż na warszawskim Ursynowie. W okolicy można cieszyć się więc tym, czego w stolicy brakuje: przyrodą i świeżym powietrzem.
Domy buduje się z drewna i tradycyjnie maluje na głęboki czerwony kolor - już od XVI wieku. Kiedyś był to najtańszy i najpowszechniej dostępny barwnik, uzyskiwany z rudy miedzi z zamkniętej już kopalni w Falun, który dodatkowo impregnuje drewno. Nadal cieszy się niesłabnącą popularnością. Nie ma zwyczaju grodzenia posesji - w końcu miejsca jest tyle, że wystarczy dla wszystkich.
Kuzyn Nessie
Östersund słynie najbardziej z dwóch rzeczy: zawodów biathlonowych, które odbywają się tu co roku i potwora, żyjącego w jeziorze. Samo jezioro, Storsjön, ma ponad 100 km długości, potwór ma więc gdzie dokazywać. Informacje o nim pojawiają się regularnie w prasie od ponad 150 lat, a wokół jeziora jest kilkanaście punktów, z których można go wypatrywać. Sprawa traktowana jest w Szwecji ze śmiertelną powagą: potwór objęty jest ochroną prawną, a rodowici Jämtlandczycy twierdzą, że widywali go już Wikingowie.
Zimą jezioro zamarza. W styczniu zwykle lód ma kilkanaście centymetrów grubości i jest w stanie utrzymać ciężarówki. Pozwala to na znaczne skrócenie odległości pomiędzy miejscowościami. Po lodzie wytycza się drogi, a właściwie autostrady. Ryzyko? Niewielkie, bo wytrzymałość lodu jest codziennie sprawdzana.
Nawet jednak tutaj odczuwalne są skutki ocieplenia klimatu. W ubiegłym roku jezioro nie zamarzło, dwa lata temu zabrakło śniegu na Boże Narodzenie, co z przejęciem odnotowały wszystkie szwedzkie gazety.
Uwaga na łosie
Póki wody nie zetnie lód, pomiędzy licznymi na jeziorze wyspami kursują żółte promy. To dla wielu mieszkańców jedyny sposób transportu i komunikacji ze światem. Odległości podaje się tu w "milach", czyli dziesiątkach kilometrów, żeby dojechać w wiele miejsc trzeba mieć własne auto, wyposażone najlepiej w napęd na cztery koła, opony z kolcami (dróg się nie soli i nie sypie piaskiem) i ogromne reflektory.
Noce są tu ciemne i długie, a najwięcej wypadków wydarza się z udziałem zwierząt, przede wszystkim łosi. Ich mięso jest cenione i chętnie jadane, tak samo zresztą jak mięso reniferów. W supermarkecie można kupić reniferowy schab, a także próżniowo zapakowane serca. Uchodzą za przysmak.
I choć Östersund reklamuje się jako położone "50 minut od Sztokholmu", to reklama zapomina dodać, że chodzi o lot samolotem. To zresztą jedyny sensowny środek transportu - wszędzie jest stąd daleko.
Szerokość geograficzna sprawia, że latem nie zapada tu zmrok, tylko nieznacznie zmierzcha. Zimą dzień trwa nieco ponad 4 godziny, od 10 do 14. Światła słonecznego jest bardzo mało. Mróz sięga kilkunastu stopni. Ale jeśli trafi się jasny dzień, niebo potrafi zrekompensować pochmurne tygodnie. Przy odpowiednich warunkach zaobserwować można parhelion, czyli poboczne słońca i towarzyszące im tęcze.
Zorze polarne? W północnej Szwecji nie są niczym nadzwyczajnym, zimą występują niemal codziennie (!), chociaż niełatwo je zobaczyć ze względu na zachmurzenie.
Szwedzi najbardziej kochają jednak przedwiośnie, które nazywają "vårvinter", czyli "zimowiosną". To okres od końca lutego do kwietnia, kiedy dni są długie a mróz lekki, i wreszcie można oddawać się ulubionym przyjemnościom - bieganiu na nartach, jeździe na łyżwach, piciu kawy na świeżym powietrzu i... opalaniu się. Bo, jak mówi się w Skandynawii, nie ma złej pogody, by wyjść na zewnątrz. Co najwyżej jest zły strój.