Zgwałcił i udusił 15-letnią Maję - usłyszał wyrok
Wrocławski Sąd Okręgowy skazał na dożywocie Wiesława Matusiaka za gwałt i zabójstwo 15-letniej wrocławianki. O przedterminowe zwolnienie mężczyzna będzie się mógł ubiegać po 25 latach. Wyrok nie jest prawomocny.
We wrześniu 2008 r. 15-letnia Maja poszła wieczorem na koncert do jednego z wrocławskich klubów. Ponieważ brakowało jej pieniędzy na bilet, prosiła o nie na ulicy przed klubem. Tam spotkała 27-letniego wówczas Wiesława Matusiaka (sąd zezwolił na podawanie jego nazwiska). Mężczyzna zaproponował jej pomoc w znalezieniu brakujących pieniędzy.
Oboje poszli do sklepu, gdzie oskarżony kupił alkohol. Gdy byli na bocznej ulicy mężczyzna pobił dziewczynę, następnie zgwałcił ją i udusił. Na jej ciele śledczy zabezpieczyli ślady DNA, znaleźli też ślady butów oskarżonego.
Sędzia Lidia Hojeńska w uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości, i to zarówno w kwestii gwałtu, jak i zabójstwa. - Mężczyzna działał w sposób nieludzki, ze szczególnym okrucieństwem, z zamiarem zgwałcenia i bezpośrednim zamiarem zabójstwa ofiary - mówiła sędzia.
Podczas śledztwa mężczyzna przyznał się do zabójstwa, ale nie do gwałtu. W czasie procesu zmienił jednak zeznania i twierdził, że nie zabił nastolatki, a między nim i ofiarą doszło jedynie do dobrowolnego kontaktu seksualnego.
Jednak w opinii sądu zmiana zeznania spowodowana była opinią biegłego, który stwierdził, że do kontaktu seksualnego doszło. Żadne z obrażeń na ciele ofiary nie mogło także powstać w sposób przypadkowy, jak w czasie procesu sugerował Matusiak.
Przy wymiarze kary sąd wziął pod uwagę m.in. wysoki stopień szkodliwości czynu, wcześniejszy pobyt w zakładach karnych oskarżonego oraz fakt, że w chwili popełniania zbrodni Matusiak znajdował się pod wpływem alkoholu.
- Działania oskarżonego skierowane były przeciwko zajmującym najwyższe miejsce w hierarchii wartości życiu człowieka. Prawo do życia przysługuje każdej istocie ludzkiej i nikt nie ma prawa odbierać życia drugiemu człowiekowi - powiedziała sędzia.
Prosił o 25 lat
Oskarżony w licznych pismach kierowanych do sądu prosił o niewymierzanie mu kary dożywotniego więzienia. Prosił, żeby wymierzyć mu karę 25 lat więzienia. Sąd jednak nie przychylił się do tych próśb. - Oskarżony potrafił litować się nad sobą. Szkoda, że tej litości nie okazał wtedy, gdy dopuścił się zarzucanego mu czynu - dodała sędzia.
Hojeńska przyznała, że mimo iż Matusiak wychowywał się w bardzo trudnych warunkach i może to budzić litość, to nie może go to w żaden sposób tłumaczyć. - Jest wiele osób, które mają równie trudne lub nawet trudniejsze dzieciństwo, ale wyrastają na wartościowych ludzi, bo chcą. Oskarżony tego nie chciał - zaznaczyła.
Dramat rodziców
Matka ofiary przyznała, że spodziewała się takiego wyroku, ale jej zdaniem żadna kara nie jest adekwatna do tego, co się stało. - Mieliśmy cudowne, wspaniałe dziecko otoczone miłością. Nie wiemy jak dalej żyć - dodała.
Obrońca z urzędu oskarżonego adwokat Agata Brańka zapowiedziała złożenie apelacji od wyroku. - Oskarżony nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Apelacja pójdzie jednak najprawdopodobniej w kierunku nie winy, ale wymiaru kary - dodała.
Sąd zwrócił uwagę, że na wyjątkową pochwałę zasługują w tej sprawie działania policji. Oskarżony był bowiem całkowicie anonimowy, nie był z Wrocławia, przedstawiał się innym imieniem, a mimo to, funkcjonariuszom udało się go zatrzymać po 10 dniach.
Sąd zdecydował także, że Matusiak musi zapłacić rodzinie ofiary 170 tys. zł zadośćuczynienia.