Zeppeliny - bombowce strategiczne Niemców w czasie I wojny światowej
Kiedy 4 sierpnia 1914 roku wybuchła wojna, Niemcy chcieli zaskoczyć Brytyjczyków i Francuzów swoją tajną bronią - nietypowymi, pierwszymi na świecie bombowcami strategicznymi. Zeppeliny były prawdziwymi podniebnymi olbrzymami - miały długość od 150 do ponad 200 m (bojowy LZ-104 z 1917 roku mierzył aż 226,5 m). I chociaż poruszały się z prędkością do 125 km/h, to mogły wykonywać loty trwające nawet 24 godziny. Wypełniony gazem statek powietrzny ważył około 8 ton i mógł zabrać ponad tonę bomb. Ponadto był uzbrojony w cztery karabiny maszynowe.
W Niemczech używano sterowców konstrukcji Ferdinanda hr. Zeppelina. Ich szkielet, zbudowany z lekkiego duraluminium i wzmocniony stalowymi belkami, był obciągnięty tkaniną. Pod płóciennym pokryciem znajdowały się komory wypełnione wodorem. Gaz jednak łatwo przenikał przez tkaninę zbiornika. Poszukiwano zatem szczelnego, lekkiego i mocnego materiału na poszycie. Okazało się, że idealnie nadawały się do tego jelita zwierząt. Niemcy potrafili robić z nich balony o dużej pojemności. Do budowy jednego sterowca zużywano jelita 250 tysięcy krów. Po wybuchu wojny, stały się one surowcem strategicznym i zabroniono używać ich do produkcji wędlin.
Zeppeliny doskonale nadawały się do bombardowania celów na dalekim zapleczu wroga, niszczenia jego stanowisk ogniowych oraz transportu sprzętu na duże odległości. Próbowano na przykład za pomocą sterowca dostarczyć Niemcom zaopatrzenie do Afryki Południowej. Ze względu na złą pogodę nie udało się jednak tego zrobić. W czasie I wojny światowej zeppelinów użyto w ponad pięciu tysiącach misji bojowych - wykorzystywano je do lotów rozpoznawczych, bombardowania nieprzyjacielskich okrętów i pozycji wojsk oraz do minowania wód Bałtyku i Morza Północnego. Najbardziej rozsławiły je jednak naloty na Londyn.
Panika w Londynie
Gdy okazało się, że I wojna światowa nie zakończy się przed Bożym Narodzeniem, jak pierwotnie zapowiadano, i że zamieniła się w długotrwałą wyniszczającą wojnę pozycyjną, niemieccy wojskowi zaczęli się zastanawiać, jak zakończyć rzeź w okopach. Postawili wówczas na bombardowanie miast przeciwnika, a w sterowcach upatrywali narzędzia zwycięskiej ofensywy lotniczej. W styczniu 1915 roku mieli gotowych 13 zeppelinów bombowych. Dowódcą tej powietrznej floty został komandor Peter Strasser, bezgranicznie oddany cesarskiej marynarce wojennej, który w bojowym wykorzystaniu aerostatów odkrył swoją drugą po marynarce pasję.
Niemiecki sterowiec LZ 4 w 1908 r. fot. Wikimedia Commons/Nationaal Archief/Spaarnestad Photo
Ataki z powietrza na Wielką Brytanię, zwłaszcza na stolicę imperium, miały obniżyć morale przeciwnika i wzbudzić panikę wśród ludności. Pierwszy został przeprowadzony 19 stycznia 1915 roku. Dwa sterowce zrzuciły bomby na miejscowości Great Yarmouth i King’s Lynn w hrabstwie Norfolk. Celem strategicznym był jednak Londyn. Po raz pierwszy pilot LZ-38 zapuścił się nad brytyjską metropolię 31 maja 1915 roku i zbombardował północne przedmieścia - w ciągu 20 minut zrzucił 28 bomb burzących i 91 ładunków zapalających.
Dla mieszkańców Londynu to był szok. Ludzie zaczęli panikować, tym bardziej że w sierpniu 1915 roku miasto bombardowały już całe grupy liczące po pięć sterowców. W nocy z 2 na 3 września 1916 roku doszło do największego nalotu, w którym wykorzystano 16 powietrznych krążowników. W ciągu całego tego roku zeppeliny w 20 nalotach zrzuciły 37 ton bomb. Do czerwca 1918 roku, kiedy ze względu na ogromne straty zaprzestano bombardowania brytyjskich miast, Niemcy przeprowadzili za pomocą sterowców 51 nalotów na Londyn, w których zginęło 489 osób, a ponad 1200 zostało rannych.
Kolosalne atuty
Pierwsze lata wojny potwierdziły opinię Strassera o możliwościach sterowców, nieosiągalnych w tym czasie dla samolotów. Zeppeliny mogły bowiem latać na wysokości 6-7 km, podczas gdy pułap alianckich myśliwców wynosił wówczas 3-3,5 km.
Co więcej, Brytyjczycy przez długi czas nie potrafili walczyć ze sterowcami. Artyleria okazała się mało skuteczna, ponieważ pociski przelatywały przez cygara statków na wylot i nie wybuchały. Zaczęto zatem używać amunicji odłamkowej, wybuchającej na określonej wysokości, ale artylerzyści nie umieli ocenić, na jakim pułapie znajduje się sterowiec, szczególnie w ciemnościach.
Paryż 1916 r., krater po bombie zrzuconej przez zeppelina ...
Zniszczeniem aerostatów mieli się w końcu zająć piloci myśliwców. W kabinie montowano karabin maszynowy skierowany w górę, aby można było ostrzeliwać "brzuch" sterowca, a maszynę pilotowano z tylnego siedzenia. Statystyki pokazują jednak, że takie rozwiązanie nie było najlepszym pomysłem. W pierwszych miesiącach 1915 roku myśliwce wykonały 72 loty, a tylko trzy razy doszło do konfrontacji. Ani razu nie zestrzelono sterowca, tymczasem zostało zniszczonych 15 samolotów. Noc nie sprzyjała bezpiecznym powrotom maszyn na lotnisko i w rezultacie więcej samolotów rozbiło się w czasie lądowania w ciemnościach niż zostało zestrzelonych przez broń defensywną aerostatów.
Kiedy w końcu piloci nauczyli się odnajdywać sterowce i ostrzeliwać je od dołu, okazało się, że pociski karabinu maszynowego są nieskuteczne w walce z olbrzymami. W samolotowych kaemach zaczęto wtedy stosować amunicję zapalającą z czerwonym fosforem, która powinna sprawdzić się w niszczeniu zeppelinów wypełnionych łatwopalnym wodorem. Okazało się jednak, że wodór nie wybucha bez dostępu tlenu. Taśmy kaemów ładowano więc nabojami zapalającymi naprzemiennie z wypełnionymi nitrogliceryną pociskami, opracowanymi przez Johna Pomeroya, które miały rozrywać powłokę, dopuszczając tlen.
Okazja do wypróbowania nowej amunicji nadarzyła się nocą 2 września 1916 roku, kiedy Niemcy skierowali nad Londyn armadę 16 sterowców. W kontrofensywie Brytyjczycy wysłali swoje myśliwce. Porucznik William Lee Robinson wystartował jako pierwszy. Jeden ze sterowców został złapany w światła reflektorów. Działa przeciwlotnicze otworzyły ogień. Robinson ruszył w stronę oświetlonego statku powietrznego. Kiedy przeleciał pod brzuchem sterowca, całkowicie opróżnił bęben karabinu. Bez skutku. Na koniec, kiedy pozostał mu już tylko jeden zasobnik z amunicją, zmienił taktykę. Wystrzelał cały magazynek, celując w jeden punkt blisko ogona sterowca. Osiągnął sukces. Płonący sterowiec runął na ziemię.
Porucznik stał się bohaterem narodowym, a dzięki jego metodzie w następnym miesiącu strącono jeszcze dwa sterowce. To był początek końca zeppelinów. Dowódca niemieckiej floty powietrznej nie dopuszczał jednak do siebie takiej myśli i 5 sierpnia 1918 roku pięć sterowców znowu ruszyło nad Londyn. Strasser osobiście dowodził wyprawą. Nie dotarł jednak do Anglii. Brytyjskie myśliwce dopadły zeppeliny nad Morzem Północnym. Strącony został wówczas najnowocześniejszy L-70 (udźwig 44,5 ton), którym dowodził Peter Strasser. Po jego śmierci ostatecznie zrezygnowano z bombardowań z wykorzystaniem sterowców.
Włodzimierz Kaleta, Polska Zbrojna
Po raz pierwszy zestrzelono zeppelina na początku lipca 1915 roku nad Belgią. Strącony LZ-37 wracał z nocnego bombardowania Calais. Pierwszym człowiekiem, który zniszczył niemiecki sterowiec, był podporucznik Reginald Alexander John Warnerord z Królewskiego Korpusu Lotnictwa Marynarki. Odnalazł zeppelina kilka mil za Burges, uzyskał nad nim przewagę wysokości, wyłączył silnik i, szybując, zbliżył się do niego, żeby zrzucić sześć bomb. Ostatnia uderzyła w sam środek powłoki cygara. Zeppelin spadł na ziemię w morzu płomieni.