Zdrajca w polskim wojsku w Iraku?
W Iraku żandarmeria zatrzymała kilkunastu tłumaczy naszego kontyngentu. Według informatora "Gazety Wyborczej" mogły na nich paść podejrzenia współpracy w bojownikami, którzy zaatakowali polski konwój.
26.07.2006 | aktual.: 26.07.2006 08:56
Tłumacze są cywilnymi pracownikami naszej armii. Większość z nich to Irakijczycy mieszkający na stałe w Polsce. 21 lipca został zaatakowany polski konwój. Rannych zostało czterech polskich żołnierzy, dwóch salwadorskich i tłumacz. Większość konwojów porusza się w asyście śmigłowców bojowych. Ten zaatakowany jechał bez asekuracji z powietrza. Dlatego po ataku pojawiły sie sugestie, że napastnikom ktoś dał znać.
Jeden z żołnierzy stacjonujących w Diwaniji powiedział gazecie, że żandarmi przyszli po tłumaczy w nocy, wyprowadzili ich z kwater na oczach kolegów, zabrano im telefony komórkowe i traktowano ich brutalnie. Kilka godzin trzymano ich w budynku na terenie bazy. Po wszystkim kazano im się rozejść niczego nie tłumacząc.
"Gazeta Wyborcza" pisze, że tłumacze zwrócili się ze skargą do swoich przełożonych, jednak w dowództwie bazy również nie uzyskali odpowiedzi, czy i o co są podejrzewani. Według rozmówcy dziennika część z nich zastanawia się, czy nie zrezygnować z pracy dla polskiego kontyngentu. (IAR)