Trwa ładowanie...
27-10-2009 12:40

Zdjęcia zmarłych i czuwanie przy trumnie - czy to szokuje?

Robienie zdjęć rodzinnych przy otwartej trumnie i czuwanie przy grobie to tradycje, które wraz z upływem czasu zostały wyparte z rytuałów pogrzebowych. Dziś śmierć jest wygnana z naszego myślenia. O tym jak zmienił się stosunek do przemijania w dzisiejszym społeczeństwie rozmawiamy z antropologiem, dr. Sławomirem Sikorą.

Zdjęcia zmarłych i czuwanie przy trumnie - czy to szokuje?Źródło: AFP
d4dllko
d4dllko

WP: Sylwia Mróz, Wirtualna Polska: Jak zmieniało się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nasze podejście do śmierci?

* Dr Sławomir Sikora*: - Jeszcze kilkadziesiąt lat temu czuwano przy otwartej trumnie w domu, dziś jest to już rzadkością. Do tego dawnego podejścia nie ma łatwego powrotu. Proszę sobie wyobrazić nieboszczyka w telewizji lub w centrum handlowym, jak w przypadku niedawnej głośnej wystawy preparatów. To sprawia, że od razu stają się one spektaklem. Paradoksalnie zbliżanie się do śmierci może być odwróceniem się od niej.

Gdy w fotografii ślubnej jest odgrywana scena morderstwa, albo w fotografii mody pojawia się motyw śmierci, to ma on silnie oddziaływać emocjonalnie, dzięki efektowi szoku. Warto sobie wówczas postawić pytanie, co jeszcze się dzieje? Czy to aby nie izoluje nas od śmierci samej, śmierci własnej? Czasami mówienie o śmierci nie powinno być łączone z pokazywaniem jej wprost. To tylko nakręca zjawisko, które w naszej kulturze istnieje, a które świadczy o jednoczesnej obecności i nieobecności śmierci.

WP: Od kiedy możemy mówić o wzroście zainteresowania zjawiskiem śmierci?

d4dllko

- Przełom nastąpił w latach 50. i 60. XX wieku, gdy zwiększyło się zainteresowanie problematyką śmierci wśród psychologów społecznych i historyków. Jednym z pierwszych badaczy był Philippe Ariès, francuski historyk. Jeszcze wcześniej Geoffrey Gorer, antropolog i socjolog, podjął ten temat i wprowadził termin „pornografia śmierci”.

WP: Czy chodzi o komercyjne wykorzystanie śmierci w reklamach, na których roznegliżowane modelki mają zachęcić potencjalnych klientów do zakupu produktu?

- Wręcz przeciwnie, Geoffrey Gorer użył tego terminu paradoksalnie odmiennie. To, co przede wszystkim spowodowało jego zainteresowanie tym problemem wiązało się z tym, co nazwalibyśmy tabuizacją śmierci.

WP: Jak rozumiał on ten termin?

d4dllko

- Kiedy w latach 50. XX wieku zmarł jego brat zauważył, że stał się on osobą społecznie izolowaną. Znajomi unikali zapraszania go i kontaktu z nim. Zaczął się nad tym zastanawiać i doszedł do wniosku, że jest to symptomem szczególnego wygnania śmierci z naszego myślenia. To oczywiście bardziej złożone zjawisko. O ile wcześniej był zwyczaj robienia zdjęć rodzinnych przy otwartej trumnie, o tyle obecnie stało się to zjawiskiem rzadkim. Zdarza się jeszcze na wsi, ale w miastach taki zwyczaj praktycznie nie istnieje.

Ten właśnie charakterystyczny dla XX w. fenomen oddalenia i tabuizacji śmierci Ariès określił mianem „śmierci odwróconej”. Jest to zjawisko, którego nie da się łatwo zuniwersalizować, bo zupełnie odmiennie wygląda to na wsi i w mieście, w różnych warstwach społecznych. WP: Z jednej strony przeżywamy śmierć osób nam bliskich, po których szybko chcemy się otrząsnąć z żałoby i wrócić do normalnego rytmu życia, a z drugiej strony przeżywamy zwielokrotniony pogrzeb osób publicznych, jak na przykład Michaela Jacksona, który miał łącznie trzy pogrzeby. O czym to świadczy i co te przykłady o nas mówią?

- Są to wydarzenia, które mają odmienne wartości emocjonalne dla różnych ludzi. W przeżywaniu śmierci księżnej Diany czy papieża Jana Pawła II widać wyraźnie ślady spektaklu. Takie pogrzeby, poprzez obecność mediów w sposób nieunikniony nabierają znamion spektaklu.

d4dllko

Gorer pisał o tym, że śmierć nie ma już dla nas takiego rytualnego wyrazu jak kiedyś. Śmierć nieodzownie wiązała się z żałobą, która była czymś więcej niż obecność na pogrzebie i stypie. Żałoba to był czas, w którym śmierci i konkretnej osobie oddaje się honor, osoby „dotknięte” śmiercią i społeczność usiłuje sobie poradzić z tym nadzwyczajnym stanem. Pod tym względem śmierć była znacznie ważniejsza w społeczeństwach tradycyjnych, niż w naszych.

WP: * Co się stało ze śmiercią w dzisiejszym społeczeństwie?*

- Można tu powiedzieć banalne rzeczy, że jest z nami na co dzień, bo ciągle dowiadujemy się o wypadkach i katastrofach, gdzie mamy do czynienia ze zwielokrotnioną śmiercią, prawie jak na wojnie. A z drugiej strony problemem staje się podejście do śmierci osób bliskich, do śmierci własnej. Jest to zjawisko, które nie ma jednego nurtu. Próbuje się odzyskać dziś czasem owo indywidualne podejście do śmierci.

d4dllko

WP: Czy tak się dzieje za sprawą mediów?

- Media tworzą wirtualną rzeczywistość, która jest wszędzie. Poza zjawiskami ważnymi człowiek dawniej żył w lokalnym i ograniczonym świecie. Obecnie dowiadujemy się o tsunami albo śmierci setek ludzi w katastrofie samolotowej i z tego zaklętego kręgu zbiorowej śmierci nie ma ucieczki.

Warto zastanowić się, co tak naprawdę oznacza dla nas sama śmierć. Dziś mówi się o prawie osoby umierającej, by mogła dowiedzieć się o swoim faktycznym stanie. Podejmowane są próby „nadania” śmierci ludzkiej twarzy, pokazania, że żałoba, przeżycie tego, że ktoś musi odejść, jest zjawiskiem koniecznym i każdy powinien mieć prawo do „własnej śmierci”. Rozmowa o śmierci pomaga zarówno osobom śmiertelnie chorym, jak i tym z ich otoczenia.

d4dllko

WP: Jak można nazwać to, co się aktualnie dzieje ze śmiercią w reklamach? Tak jak na przykład w przypadku reklamy społecznej, w której pojawił się napis ”Nie pakuj się do trumny, zrób cytologię”.

- Dosyć jasne jest tu operowanie szokiem, a jednocześnie w takiej reklamie objawia się w Polsce paradoksalny lęk przed lekarzem. To, jak sądzę, terapia szokowa, która ma nas skłonić do tego, byśmy nie przegapili chwili. Trochę przewrotnie można by się tu odwołać do Heideggera, to nie „się umiera”, lecz mnie samego może to dotknąć.

WP: Czy śmierć traci wymiar personalny?

d4dllko

- Wydaje się, że mamy do czynienia z kryzysem myślenia o własnej śmierci. To przysparza nam wielu problemów, choć tej sytuacji próbuje się zaradzić. Zaczyna się mówić o śmierci z pacjentami, osobami nieuleczalnie chorymi,. Pomocne są też publikacje, jak na przykład cykl „Umierać po ludzku” w „Gazecie Wyborczej”. Jest to próba zwrócenia uwagi na bliskość i naturalność śmierci, również naszej, osób bliskich, a nie tylko „ludzi wielkich” - oswojenia nas ze śmiercią, bez robienia z niej spektaklu.

Z dr Sławomirem Sikorą rozmawiała Sylwia Mróz, Wirtualna Polska

dr Sławomir Sikora jest antropologiem i adiunktem w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego

d4dllko
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4dllko
Więcej tematów