Skarb państwa kontra sędzia Justyna Koska-Janusz. Sąd Najwyższy zajmie się sprawą
Sąd Najwyższy zajmie się kasacją ministra sprawiedliwości w procesie o naruszenie dóbr osobistych, jaki wytoczyła warszawska sędzia Justyna Koska-Janusz. Termin posiedzenia nie został jeszcze wyznaczony. Pełnomocnik Zbigniewa Ziobry nadesłał sprostowanie, w którym podkreśla, że proces przegrał skarb państwa, a nie minister Zbigniew Ziobro.
Chodzi o proces cywilny, który sędzia Justyna Koska-Janusz wytoczyła skarbowi państwa o naruszenie jej dóbr osobistych po publikacji oświadczenia resortu sprawiedliwości z października 2016 r. ws. skrócenia jej delegacji do sądu okręgowego. Sędzia poczuła się urażona oświadczeniem resortu.
W październiku 2019 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł prawomocnie, że minister sprawiedliwości musi przeprosić sędzię Justynę Koskę-Janusz za naruszenie jej dóbr osobistych. W ocenie tego sądu, działanie ministra sprawiedliwości poprzez publikację komunikatu stanowiło "publiczną wypowiedź władzy wykonawczej ingerującą w wykonywanie władzy sądowniczej przez konkretnego sędziego".
- Stoimy cały czas na stanowisku, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych pani sędzi i nie zgadzamy się z kilkoma stwierdzeniami sądu apelacyjnego - mówił tuż po ogłoszeniu orzeczenia pełnomocnik ministra sprawiedliwości mec. Hubert Kubik. Zapowiedział, że będzie rekomendował wniesienie skargi kasacyjnej w tej sprawie. Ostatecznie minister sprawiedliwość skierował do SN kasację w marcu br.
Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając w tej sprawie, uznał, że minister sprawiedliwości naruszył dobra osobiste sędzi, nakazał mu przeprosiny i usunięcie ze strony ministerstwa oświadczenia o cofnięciu delegacji. Resort odwołał się od tego wyroku.
W komunikacie MS z października 2016 r. o skróceniu delegacji sędzi Kosce-Janusz, który jest podstawą sporu, napisano, że "już po tej decyzji do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach".
"Chodziło o zdarzenie z grudnia 2013 r. spowodowane przez Izabellę Ch., która, będąc pod wpływem alkoholu, wjechała luksusowym mercedesem w przejście podziemne w samym centrum Warszawy. Media obwiniały prowadzącą postępowanie Justynę Koskę-Janusz o pobłażliwość wobec oskarżonej i nieudolność w prowadzeniu sprawy" - napisano wtedy w oświadczeniu MS.
Przeczytaj również: Budżet UE. Zbigniew Ziobro o Morawieckim: obietnice mogą być złudne
Po ujawnieniu wiadomości o skróceniu delegacji media poinformowały, że Koska-Janusz orzekała też w sprawie Ziobry, gdy ten oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie, i przyznała rację Netzlowi. Chodziło o słowa Netzla przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową z 2007 r., gdy były szef PZU powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo "Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał". Podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę 2 tys. zł grzywny za spóźnienie.
SPROSTOWANIE:
W dniu 25 grudnia 2020 r., na portalu www.wp.pl, w artykule Natalii Durman pt. "Zbigniew Ziobro kontra sędzia Justyna Koska-Janusz. Sąd Najwyższy zajmie się sprawą" podano nieprawdziwą informację, że przegrałem proces o naruszenie dóbr osobistych z sędzią Justyną Koską-Janusz. Oświadczam, że nigdy nie byłem stroną takiego procesu, a zatem nie mogłem go przegrać.
Zbigniew Ziobro