Zbigniew Ziobro będzie ambasadorem w Japonii?

„Newsweek” napisał, iż w najbliższych wyborach prezydenckich z ramienia Prawa i Sprawiedliwości może wcale nie startować Lech Kaczyński, lecz cieszący się sporą popularnością i zaufaniem Zbigniew Ziobro. Dla Ziobry znaczy to jedno: powinien sprawdzić czy ma ważny paszport i pilnie śledzić listę placówek z odwołanymi ambasadorami. Dziesięć tysięcy kilometrów w jedną stronę może wybić z głowy marzenia o prezydenturze nawet człowiekowi tak energicznemu jak Zbigniew Ziobro.

Zbigniew Ziobro będzie ambasadorem w Japonii?

24.05.2007 | aktual.: 25.05.2007 13:30

Prawo i Sprawiedliwość zamiast urządzać prawybory opracowało lepszy sposób na wyłanianie kandydata: każdego kto tylko może zagrozić pozycji Lecha Kaczyńskiego wyśle z jakąś zagraniczną misją. Im dalej, tym lepiej. Gdy w prasie zaczęły się ukazywać pozytywne artykuły o ministrze obrony narodowej Radku Sikorskim niewielu wówczas myślało, iż jego dni na ministerialnym fotelu są policzone. Im więcej wychwalających ministra komentarzy się pojawiało się w prasie, tym więcej chmur pojawiało się nad jego stosunkami z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Ale dziennikarze jakby tego nie zauważali i zaczęli przedstawić Sikorskiego jako męża stanu i … dobrego kandydata na prezydenta. To okazało się niedźwiedzią przysługą w najczystszej postaci. Sikorski musiał odejść z rządu i jak się nieoficjalnie dowiedział „Newsweek” zaproponowano mu stanowisko ambasadora w Waszyngtonie. Jakieś osiem tysięcy kilometrów.

Wcześniej do Londynu wysłano Kazimierza Marcinkiewicza, którego największą wadą było to, że był popularny i we wszystkich sondażach wyprzedzał każdego polityka PiS o kilka długości. Były premier nie musiał udawać się aż za ocean, bo nie miał prezydenckich ambicji. Dwa tysiące kilometrów. Oxford Street, to jednak nie Krakowskie Przedmieście i trudniej teraz będzie mu bić kolejne rekordy w rankingach popularności polityków.

Zbigniew Ziobro cieszy się sporą popularnością i ma nie mniejszą ambicję. W ostatnim numerze "Wprost" w rankingu autorytetów minister sprawiedliwości ma 36% wskazań pozytywnych, a obecny prezydent 24%. To daje w sumie jakieś dziesięć tysięcy kilometrów. Wypada na Japonię. Dalej od Tokio mamy placówkę dyplomatyczną w Nowej Zelandii, ale do wyborów parę lat, może jeszcze ktoś wyskoczyć z jakimś dobrym wynikiem. Wtedy ambasada w odległości kilkunastu tysięcy kilometrów będzie jak znalazł…

Czy Anna Fotyga, ktora odpowiada za korpus dyplomatyczny nie otrzymała przypadkiem funkcji ministra spraw zagranicznych z rekomendacji Lecha Kaczyńskiego…

Marek Dziewięcki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)