Zbigniew Lewicki: odliczamy dni do wojny z Irakiem
Dziś lub najdalej jutro wystąpi prezydent Bush z orędziem do narodu. Można oczekiwać, że w tym orędziu zostanie sformułowane bardzo wyraźne ultimatum pod adresem Iraku, dające Husajnowi czas na opuszczenie kraju, co by powstrzymało Stany Zjednoczone. Zwyczajowo ultimatum to jest 24 lub 72 godziny - powiedział w Salonie politycznym Trójki prof. Zbigniew Lewicki.
Jolanta Pieńkowska: Panie profesorze, odliczamy już godziny, czy jeszcze dni do rozpoczęcia wojny z Irakiem?
Zbigniew Lewicki: Chyba jeszcze dni. Prawdopodobnie dziś lub najdalej jutro wystąpi prezydent Bush z orędziem do narodu. Można oczekiwać, że w tym orędziu zostanie sformułowane bardzo wyraźne ultimatum pod adresem Iraku, dające Husajnowi czas na opuszczenie kraju, co by powstrzymało Stany Zjednoczone. Być może także dające mu czas na jakieś niezwykły, intensywny ruch rozbrojeniowy. Choć akurat ten element nie jest tak do końca pewny. Zwyczajowo ultimatum to jest 24 lub 72 godziny i chyba tak będzie, czyli 72 godziny. Prawdopodobnie gdzieś w drugiej połowie tygodnia, jeżeli Saddam Husajn nie zrobi czegoś bardzo mocno udowadniającego, że tej wojny nie chce, że jest w stanie siebie poświęcić, jeśli to jest poświęcenie oczywiście. Lub rozbroić kraj bardzo szybko i bardzo skutecznie. To prawdopodobnie w drugiej części tygodnia do tego dojdzie.
Jolanta Pieńkowska: A wierzy pan w to, że Husajn będzie gotów zrezygnować z tego, co robił do tej pory, i że takie pokojowe rozwiązanie jest jeszcze możliwe?
Zbigniew Lewicki: Nie. Nie sądzę, by tak było, nie sądzę, by ktoś naprawdę w to wierzył. Ale jest tego typu tradycja, na dobrą sprawę, że przed rozpoczęciem działań wojennych, szczególnie o tak wielkim znaczeniu dla świata, należy taki ruch zrobić, by mieć zupełna pewność, że ta druga strona nie chce, chociażby w ostatniej chwili działań wojennych uniknąć. Dać jej szansę, żeby wykonała coś, co społeczność międzynarodowa zaaprobuje, jako ruch pokojowy i wtedy do interwencji by nie doszło. Ale nie sądzę, żeby Saddam Husajn był do tego zdolny.
Jolanta Pieńkowska: A czy jest możliwe to, że w czasie wczorajszego spotkania na Azorach prezydent Bush, premier Blair i premier Aznar uzgodnili już datę rozpoczęcia interwencji?
Zbigniew Lewicki: To jest bardzo prawdopodobne. Ja sądzę, że pomiędzy prezydentem Bushem, a premierem Blairem szczególnie tego typu ustalenia istnieją. W końcu tu chodzi o współdziałanie wojskowe przede wszystkim tych dwóch państw. Stany Zjednoczone mają jednego głównego sojusznika militarnego, czyli Wielką Brytanię. Ale jestem też przekonany, że bardzo dokładne plany istnieją. To kwestia takiego, powiedzmy filmowego otwarcia kopert i wykonania podanego tam rozkazu. Przecież w tej chwili nikt nie będzie już planów wojennych przygotowywał. Dzień X, dzień 0, jakkolwiek się go nazwie, godzina 0 i od tej pory wszystkie działania się rozpoczną. To wszystko jest przygotowane. 225 tysięcy żołnierzy amerykańskich, przynajmniej, jest już w rejonie konfliktu. Mówiło się, że potrzeba 200-250 tysięcy. Są dziesiątki okrętów, pełne wyposażenie. Wszystko do interwencji jest przygotowane.
Jolanta Pieńkowska: To pytanie, na co czekają jeszcze Stany Zjednoczone?
Zbigniew Lewicki: Czekają dlatego, że świat nie jest przekonany, że Stany Zjednoczone zrobiły wszystko, żeby tej interwencji uniknąć i dlatego wczoraj na konferencji prasowej prezydent Bush i inni premierzy powiedzieli, że dziś jeszcze jest dzień na działalność dyplomatyczną. (Polskie Radio/aka)