Zbigniew Brzeziński w "Washington Post" ostrzega przed wojną z Iranem
Zagrożenie ze strony Iranu i przygotowanie USA do potencjalnego ataku na Iran powinny zdominować przesłuchania kandydatów prezydenta na sekretarza Departamentu Stanu i szefa resortu obrony USA przed senackimi komisjami - uważa Zbigniew Brzeziński.
05.01.2013 | aktual.: 05.01.2013 02:03
Atak USA na Iran jeszcze w tym roku?
Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy'ego Cartera podkreśla w komentarzu w piątkowym dzienniku "Washington Post", że przesłuchania w Senacie powinny sprowokować szeroką debatę na temat strategii wojskowej Stanów Zjednoczonych wobec Iranu.
Izraelskie media cytowały ostatnio byłego członka prezydenckiej Rady ds. Bezpieczeństwa Narodowego USA, z którego wypowiedzi wynikało, że do potencjalnego ataku Stanów Zjednoczonych na Iran mogłoby dojść w połowie tego roku - zauważa Brzeziński.
Chociaż prezydent Barack Obama umiejętnie unika określenia dokładnej daty wojskowych działań, brak wynegocjowanego porozumienia z Iranem, dotyczącego nierozprzestrzeniania broni jądrowej, może spowodować intensyfikację nacisków w kraju i za granicą, by Stany Zjednoczone podjęły akcję militarną wobec Iranu, same lub we współpracy z Izraelem - przewiduje autor komentarza opublikowanego w "Washington Post".
Konsekwencje wojny z Iranem
Zbigniew Brzeziński, który już wcześniej wielokrotnie przestrzegał przed konsekwencjami wojny z Iranem, wymienia kilka potencjalnych niebezpieczeństw takiego uderzenia, które, jego zdaniem, wymagają dokładnej analizy.
Jak skuteczne byłoby uderzenie wojsk Stanów Zjednoczonych na irańskie obiekty nuklearne i jakie byłyby jego konsekwencje i ludzkie koszty poniesione przez Irańczyków? Jaka może być reakcja odwetowa Iranu przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych i konsekwencje dla stabilności w regionie oraz dla gospodarek Europy i Azji? - według Brzezińskiego m.in. te pytania wymagają konkretnych odpowiedzi.
Były doradca prezydenta USA podkreśla, że z ostatnich analiz wynika, że ograniczony atak na Iran miałby tylko tymczasowy skutek. Kolejne ataki byłyby bardziej skuteczne, ale mogłyby spowodować więcej ofiar śmiertelnych wśród cywilnej ludności.
Nienawiść do Stanów Zjednoczonych
"Irański ruch nacjonalistyczny mógłby wykorzystywać to jako argument do ustawicznego siania nienawiści do Stanów Zjednoczonych" - zauważa Brzeziński.
Do konsekwencji międzynarodowych amerykańskiego ataku na Iran Brzeziński zaliczył zachwianie stabilności w Afganistanie, Iraku, Syrii, Libanie, a nawet w Jordanii. Militarny konflikt z Iranem mógłby mieć destrukcyjny wpływ na gospodarkę Europy i Azji, gdyż na pewno doszłoby do destabilizacji na rynku paliw, za który obwiniane byłyby Stany Zjednoczone.
"Waszyngtonowi grozi izolacja"
Zdaniem Brzezińskiego w przypadku braku międzynarodowego przyzwolenia na interwencję zbrojną na Iran i podjęcia jej przez Stany Zjednoczone, Waszyngtonowi groziłaby izolacja i brak pomocy ze strony sojuszników.
"Kongres powinien pamiętać, że nasi sojusznicy z Bliskiego Wschodu i Europy, którzy popierają amerykańskie działania militarne przeciwko Iranowi, są zazwyczaj dość powściągliwi w gotowości do przelewania własnej krwi w nowym konflikcie na Bliskim Wschodzie" - pisze Brzeziński.
Z korzyścią dla Putina
Jego zdaniem wojnę z Iranem mógłby wykorzystać także prezydent Rosji Władimir Putin do rozwiązania swojego konfliktu z Gruzją i Azerbejdżanem.
Brzeziński przestrzega, że brak zadowalającego porozumienia z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego nie powinien być traktowany jako powód do nowej wojny wszczętej przez Stany Zjednoczone, która nie ograniczałaby się tylko do Iranu.
"Stany Zjednoczone powinny kontynuować bolesne sankcje wobec Iranu przy jednoczesnym formalnym przyjęciu na Bliskim Wschodzie zasad tej samej polityki, która przez dziesięciolecia skutecznie chroniła europejskich i azjatyckich sojuszników Ameryki przed zagrożeniami ze strony stalinowskiej Rosji i ostatnio - Korei Północnej uzbrojonej w broń nuklearną" - zauważa Brzeziński.