Zbadano 32 osoby zakażone w stacji dializ
Specjaliści z Kliniki Chorób Zakaźnych we
Wrocławiu zakończyli badania genetyczne 32 z 48 pacjentów, którzy
zakazili się żółtaczką typu C w stacji dializ w Ostrowie Wlkp. Na
badania oczekuje jeszcze 16 chorych z Kalisza, którzy tylko przez
pewien czas byli tam dializowani.
01.09.2006 | aktual.: 01.09.2006 15:20
Koszty badań i leczenia pokrywa właściciel stacji - spółka Międzynarodowe Centra Dializ (MCD). Z przebadanych 32 pacjentów, do leczenia interferonem (najskuteczniejszy lek minimalizujący skutki zakażenia żółtaczką typu C - PAP) zakwalifikowano 13 chorych - poinformowała Anna Hahn-Leśniewska z MCD.
Prokuratura Okręgowa w Kaliszu, która od kilku tygodni prowadzi pod nadzorem Prokuratury Krajowej śledztwo w sprawie narażenia pacjentów na zakażenia, postawiła zarzuty byłemu ordynatorowi stacji dializ i byłej pielęgniarce oddziałowej. Oboje podejrzani są o nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego w procesie dializy i spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego, niebezpiecznego dla zdrowia i życia wielu osób. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Z przebadanych osób, trzy rozpoczną leczenie interferonem w przyszłym tygodniu, a dziesięć pozostałych - w połowie przyszłego miesiąca. Nie jest jeszcze jasna sytuacja sześciu innych pacjentów, którzy wymagają dodatkowych badań i konsultacji. "W zależności od ich wyników, nie wyklucza się, że także i ci chorzy mogą być zakwalifikowani do leczenia interferonem, już od połowy października" - zapewnia Hahn-Leśniewska.
Specjaliści z Kliniki zdyskwalifikowali do leczenia interferonem 13 z przebadanych. "Zdecydował o tym wiek pacjentów i ogólny ich stan zdrowia" - wyjaśniła Hahn-Leśniewska. Dodała, że "grupa kaliska" pojedzie na badania do wrocławskiej Kliniki w połowie tego miesiąca.
Stacja w Ostrowie została otwarta w grudniu 2005 r. i zalicza się do najnowocześniejszych w kraju. Według głównego inspektora sanitarnego kraju Andrzeja Wojtyły, do zakażeń doszło w wyniku bałaganu organizacyjnego, nieprzestrzegania zasad sanitarno- epidemiologicznych i higienicznych oraz niechlujstwa personelu. Z tego powodu Wojtyła zarządził kontrole wszystkich stacji dializ w Polsce.
Przeprowadzone po ujawnieniu zakażeń dochodzenie epidemiologiczne miejscowego sanepidu wykazało, że źródłem zakażeń był jonometr (urządzenie do badania poziomu elektrolitów w organizmie), w którym nie wymieniano tzw. rurek kapilarnych. W ten sposób pacjentom wstrzykiwano krew, która wcześniej była zakażona - mówił PAP dyrektor sanepidu - Andrzej Biliński.
Podkreślał, że jedna rurka kosztuje mniej niż grosz i że jej wymiana jest obowiązkowa po każdym użyciu. Tymczasem dochodzenie sanepidu wykazało, że na 3375 dializ wykonanych w stacji od grudnia, zużyto zaledwie 600 jednorazowych rurek.