Zbadali kurz z odkurzaczy, okolice Fukushimy nadal skażone
Niezależne laboratorium francuskie ujawniło, że wykryło radioaktywne skażenie wewnątrz domów położonych na przedmieściach Tokio, 200 km od Fukushimy, w której w marcu po tsunami doszło do wypadku nuklearnego.
"Stowarzyszenie do spraw Kontroli Radioaktywności na Zachodzie (Acro) przeanalizowało kurz z odkurzaczy z 12 mieszkań położonych w promieniu 200 km od elektrowni nuklearnej w Fukushimie. Wszystkie pyły wykazały skażenie cezem 137 i 134 w wyniku katastrofy w Fukushimie" - podało w komunikacie laboratorium z Herouville Saint-Clair na północnym zachodzie Francji. Zawartość odkurzaczy zebrano do analizy w październiku.
Najważniejsze skażenie (blisko 20 tys. bekereli na kilogram) zarejestrowano w okręgu Watari położonym około 50 km od elektrowni, w którym zakazano sprzedaży ryżu - podało stowarzyszenie założone po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu z 1986 roku.
Prefektura Fukushima, w której w marcu doszło do katastrofy, jest jednym z głównych rejonów produkujących ryż w Japonii. Jak zapewniały w październiku lokalne władze, w przebadanych łącznie 1 174 próbkach ryżu z 48 gmin na jej terenie nie wykryto radioaktywnego cezu powyżej ustalonej przez państwo granicy bezpieczeństwa 500 bekereli na kilogram. W 11 gminach Fukushimy w 20-kilometrowej strefie wokół elektrowni, z której ewakuowano mieszkańców, w tym roku nie uprawiano ryżu.
Według Acro "także skażone w znaczący sposób są mieszkania" w obrębie badanego terenu w promieniu 200 km od elektrowni, aż po przedmieścia Tokio, gdzie zarejestrowano "blisko 6 tys. bekereli na kilogram".
Stowarzyszenie, z którym często konsultują się lokalne władze francuskie w sprawach związanych z obiektami jądrowymi, uważa, że "rząd japoński powinien zmienić kryteria decydujące o ewakuacji ludzi i kryteria pomiarów w domach".
Kryteria te "są oparte wyłącznie na skażeniu gleby na zewnątrz i pośrednio zakładają, że mieszkańcy skażonych terenów we własnych domach nie są narażeni już na żadne ryzyko" - podkreśla Acro.
11 marca połączone z tsunami potężne trzęsienie ziemi, w którym zginęło lub zaginęło bez wieści blisko 20 tys. ludzi, poważnie uszkodziło elektrownię Fukushima I, powodując przynajmniej częściowe stopienie rdzeni paliwowych w trzech z jej sześciu reaktorów i znaczną emisję substancji promieniotwórczych do otoczenia. Jest to najpoważniejsza katastrofa nuklearna od czasu wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku.
Jak informował na początku miesiąca japoński dziennik "Yomiuri", rząd Japonii może w piątek 16 grudnia ogłosić, iż uszkodzone przez katastrofę sejsmiczną reaktory elektrowni atomowej Fukushima I są w stanie zimnego wyłączenia. Stan zimnego wyłączenia następuje w chwili, gdy temperatura użytej do schładzania prętów paliwowych wody opada poniżej punktu wrzenia. Zimne wyłączenie według "Yomiuri" można będzie ogłosić, ponieważ pomiary, jakie 30 listopada przeprowadziła będąca operatorem elektrowni spółka Tepco, wykazały, iż temperatura paliwa, znajdującego się w dolnych częściach obudowy poszczególnych reaktorów, ustabilizowała się. Również poziom promieniowania przy reaktorach znacznie się zmniejszył.
Zaistnienie zimnego wyłączenia to jedno z kryteriów, które według rządu muszą być spełnione, zanim do domów będą mogły powrócić pierwsze z 80 tysięcy osób, ewakuowanych z 20-kilometrowej strefy wokół elektrowni.
Już wcześniej Tepco przyznało, że nawet po zadeklarowaniu zimnego wyłączenia może nie być w stanie usunąć paliwa z reaktorów przez kolejne 10 lat, a eksperci nie wykluczają, iż pełna dezaktywacja miejsca katastrofy potrwa dziesięciolecia.