Zawiadomienie do prokuratury na Cimoszewicza
Zeznający przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, że w oświadczeniu majątkowym z 2002 roku popełnił błąd nie uwzględniając w nim akcji PKN Orlen. Posłowie nie dali wiary słowom marszałka i zdecydowali, że zawiadomią o tym prokuratora generalnego.
30.07.2005 | aktual.: 31.07.2005 09:06
Cimoszewicz zeznawał przed komisją najpierw przez ponad 6 godzin na posiedzeniu jawnym, potem - tajnym. W oświadczeniu przed rozpoczęciem jawnego przesłuchania Cimoszewicz zarzucił komisji łamanie prawa. Zapowiedział też, że o sprawach, które bada komisja, wie niewiele, głównie z mediów.
Ostre wymiany zdań
Przesłuchanie marszałka obfite było w ostre wymiany zdań między nim a posłami. Wiele razy Cimoszewicz zwracał się do przewodniczącego komisji o interwencję w sprawie pytań niezwiązanych - jego zdaniem - z pracami komisji. Aumiller jednak pytań nie uchylał. Cimoszewicz często też pouczał posłów, co wywoływało u nich irytację.
W trakcie pierwszej części zeznań, Cimoszewicz pytany o kwestie polityki energetycznej kraju, a także stosunki z Rosją w kontekście ewentualnych transakcji paliwowych, mówił kilka razy, że może się na te tematy wypowiedzieć jedynie po zwolnieniu z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej i w trybie tajnym. Po uzyskaniu zgody premiera na zwolnienie Cimoszewicza z zachowania tajemnicy państwowej, odbyło się przesłuchanie bez udziału dziennikarzy.
Błąd w oświadczeniu majątkowym
Cimoszewicz podczas jawnej części przyznał, że w oświadczeniu majątkowym z 2002 roku popełnił błąd nie uwzględniając kupionych akcji PKN Orlen. W dostępnym na stronach internetowych Sejmu oświadczeniu majątkowym Cimoszewicza z października 2001 r. znajduje się informacja, że posiadał on wtedy akcje spółek Agora i PKN Orlen o wartości ok. 500 tys. zł. W oświadczeniu majątkowym z kwietnia 2002 roku nie ma już informacji o akcjach PKN Orlen.
Posłowie są zobowiązani do złożenia oświadczeń majątkowych do końca kwietnia danego roku za okres poprzedniego roku budżetowego. Popełniłem pomyłkę podając (w 2002 roku) stan majątkowy na kwiecień 2002 r. Przepisy prawa rzeczywiście wymagają podania tego stanu majątkowego na koniec roku budżetowego - powiedział marszałek.
Cimoszewicz, który w połowie lipca 2000 roku kupił ponad 30 tys. akcji płockiego koncernu sprzedał je na początku stycznia 2002 roku. Marszałek zeznał, że 2/3 akcji było zakupione na jego rachunek maklerski za pieniądze córki i zięcia, on sam zaciągnął kredyt na pozostałą 1/3. Po sprzedaży Cimoszewicz córce miał przekazać uzyskane środki, po potrąceniu opłat bankowych. Transakcja była prawnie i moralnie perfekcyjna - powiedział.
Zawiadomienie do prokuratury
Posłowie nie dali jednak wiary w słowa marszałka i postanowili, że zawiadomią prokuratura generalnego o złożeniu fałszywego oświadczenia majątkowego z 2002 roku. Sam Cimoszewicz nazwał sprawę nieporozumieniem.
Marszałek zeznał też, że w związku z planem sprzedaży Rafinerii Gdańskiej odbyły się dwa nieformalne spotkania ministrów - jedno z udziałem prezydenta, drugie - premiera. Po tych spotkaniach postanowiono nie sprzedawać tej rafinerii. Posłowie rozważają wezwanie uczestników tych spotkań.
Na pytanie, czy rząd zakładał możliwość sprzedaży Rosji "istotnych fragmentów sektora paliwowego" Polski Cimoszewicz odparł, że był przeciwny sprzedaży RG konsorcjum Rotch Energy z udziałem rosyjskich firm. Jego zdaniem, nie było w interesie polskim oddanie kontroli nad końcówką linii przekazującej ropę w obce ręce. Mogło to prowadzić do "wrogiego przejęcia" rafinerii płockiej, co byłoby groźne dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Cimoszewicz powiedział, że większość ministrów i prezydent znała jego pogląd w tej sprawie. Nie chciał jednak ujawniać szczegółów powołując się na interesy Polski w stosunkach z Rosją.
Nieformalne spotkania
Indagowany o powody nieujawniania swego stanowiska, Cimoszewicz przyznał, że w czasie, gdy wiceminister jednego z resortów jechał do Rosji i miał rozmawiać na temat energetyki, były "nieformalne spotkania" z udziałem premiera, ministrów infrastruktury, gospodarki oraz inne - także z udziałem prezydenta. Rafineria Gdańska nie została sprzedana - powiedział.
Cimoszewicz zapewnił też, że sprzedając w styczniu 2002r. w dwóch transzach posiadane akcje PKN Orlen, nie wiedział o tym, iż w koncernie naftowym mają nastąpić zmiany personalne. Gdy Roman Giertych (LPR) zapytał o dochód uzyskany z posiadania przez kilkanaście miesięcy akcji, Cimoszewicz kwestionował związek tego tematu z zadaniami komisji śledczej. Giertych wyjaśniał wtedy, że komisja bada, czy rząd miał informację o tym, iż Andrzej Modrzejewski miał zostać usunięty z PKN Orlen.
Nie miałem takiej wiedzy, zwłaszcza na miesiąc przed usunięciem Modrzejewskiego - odparł świadek. Zaprzeczył również, by wiedział cokolwiek o planach zatrzymania w lutym 2002 r. przez UOP ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
Ustawa antykorupcyjna
Marszałek zeznał też, że nie pamięta dokładnie, kiedy - po wejściu do rządu Leszka Millera - złożył rezygnację z uczestnictwa w Radzie Nadzorczej firmy Business Managment Consulting SA. Zapewnił jednak, że zrobił to jak najszybciej, kiedy wszedł do rządu jako minister spraw zagranicznych w październiku 2001 roku. Nie wykluczam, że przez dzień, dwa, czy trzy, łączyłem te funkcje - powiedział.
Zdaniem Zbigniewa Wassermanna (PiS), Cimoszewicz złamał ustawę antykorupcyjną. Poseł PiS powiedział dziennikarzom, że nie ulega wątpliwości, iż "tak skwapliwie pouczający komisję marszałek po prostu złamał prawo". Przewodniczący komisji Andrzej Aumiller (UP) był ostrożniejszy w ocenach. Według niego, trzeba patrzeć, czy ktoś się kieruje dobrą intencją. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków, nie krzywdźmy ludzi - dodał.
Odnosząc się do spraw nadzoru nad sprawami związanymi z bezpieczeństwem energetycznym państwa, Cimoszewicz powiedział, że - jako szef MSZ w rządzie Leszka Millera - nie zajmował się tymi kwestiami, bo była to domena ministra gospodarki. Jako premier w latach 1996-1997 miał zaś na swym biurku projekt statutu powoływanej właśnie spółki Nafta Polska. Do tego statutu wniósł poprawki dotyczące zcentralizowania mocy decyzyjnej w rękach ministra finansów, bo uważał, że rozdział kompetencji między kilku ministrów "byłby dysfunkcjonalny".
Marszałek dodał, że w czasie gdy był premierem nie zetknął się z sugestiami innej struktury dostaw rosyjskiej ropy niż przez państwową firmę CIECH.
Dominacja na rynku ropy
B. premier powiedział też, że nie wiedział, iż firma J&S zdominowała rynek dostaw ropy do Polski. Nic nie wiedziałem, natomiast nie uważam, że to miało jakieś kolosalne konsekwencje dla państwa - zeznał. Dodał, że jeśli ministrowie sygnalizowaliby, że dzieje się coś nieprawidłowego, wtedy sprawą zajmowałby się rząd. Nie przypominam sobie takich sygnałów, więc rząd się tym nie zajmował - powiedział. Zeznał też, że nie wiedział o kontrakcie zawartym przez Petrochemię Płocką z J&S w grudniu 1996. Nie zajmowałem się transakcjami na poziomie zarządów firm państwowych - dodał.
Antoni Macierewicz (RKN) pytał marszałka, czy wie ile procentowo ropy Polska miała z Rosji, kiedy był on premierem. Około 50% - odparł marszałek. Muszę pana wyprowadzić z błędu - ok. 95% - powiedział poseł.
Zniesławienie
Cimoszewicz powiedział dziennikarzom w przerwie przesłuchania, że jest jedną z osób, którą członkowie komisji chcą zniesławić i starają się to zrobić za wszelką cenę. Dodał, że w 90% pytania komisji nie mają nic wspólnego z tym, co posłowie chcą wyjaśnić. Poza tym - dodał - pytania z okresu kiedy był premierem dotyczą szczegółowych kwestii. W ten sposób - zdaniem świadka - posłom chodzi o stworzenie wrażenia, że lekceważył swoje obowiązki. Większość zadawanych pytań miała na celu dotykanie moich spraw osobistych i podważenie mojej wiarygodności - uznał.
Pierwszy raz marszałek stanął przed komisją śledczą 9 lipca. Wtedy jednak do zeznań nie doszło: Cimoszewicz domagał się wykluczenia z przesłuchania 7 posłów zarzucając im stronniczość. Następnie marszałek opuścił salę, w której zebrała się komisja, uznając, że jego wnioskami powinno się zająć Prezydium Sejmu. Prezydium, po rozpatrzeniu sprawy, orzekło, że marszałek musi stawić się przed komisją.