Zatrzymanie żołnierzy. "Dlaczego skuło się ich kajdankami jak przestępców?"
- Rozmawialiśmy z naszymi zatrzymanymi żołnierzami od razu na drugi dzień po postawieniu im zarzutów. W ich odczuciu nie zrobili nic złego i nie złamali prawa. Jest domniemanie niewinności. Tym bardziej zbulwersowało nas zakucie ich w kajdanki - mówi nam anonimowo jeden z żołnierzy 1. Warszawskiej Brygady Pancernej.
Przypomnijmy, jak ujawnił Onet, Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura oskarżyła dwóch mundurowych o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.
Do zdarzenia doszło 25 marca na granicy polsko-białoruskiej. Przez ogrodzenie na polską stronę przedostała się grupa około 50 osób. Po przekroczeniu granicy przez migrantów polscy żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej oddali kilka strzałów ostrzegawczych w górę. Gdy to nie zadziałało, oddali kolejne strzały ostrzegawcze, jednak migranci nadal napierali. W końcu, w ramach obrony własnej, żołnierze zaczęli strzelać w ziemię przed uchodźcami. Ostatecznie migranci wycofali się.
O incydencie Żandarmerię Wojskową poinformowała Straż Graniczna. Żandarmi zatrzymali żołnierzy, skuwając ich w kajdanki. A prokuratura wojskowa postawiła im zarzuty.
Incydent miał miejsce w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne. To ten sam rejon, w którym pod koniec maja dźgnięty nożem został polski żołnierz. Niestety w piątek zmarł. W rejonie stacjonują żołnierze 1. Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki, którzy wspierają działania Straży Granicznej.
Jeden z nich, znający kulisy sprawy, zachowując anonimowość, zgodził się porozmawiać z nami. I nie kryje irytacji postawą Żandarmerii Wojskowej i prokuratury. A także, faktem, że otrzymali prawną pomoc dzięki zbiórce kolegów z batalionu, którzy wspólnie opłacili prawnika.
- O działaniach Żandarmerii wobec naszych żołnierzy wiedzieliśmy od początku. I od początku stanęliśmy za nimi murem. Zbiórka była prowadzona na wniosek dowódcy kompanii. Brygada sama nie ma możliwości wzięcia adwokata. Mamy u siebie jedynie referentów prawnych. Dzięki zbiórce prawnicy zostali od razu wysłani na miejsce – mówi nam mundurowy z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej. I jak dodaje, sytuacja z marca wpłynęła negatywnie na morale żołnierzy w jednostce.
- Przez ostatnie miesiące kładziony jest duży nacisk, żeby naszych żołnierzy wspierać. I tu nie chodzi tylko o wsparcie od strony dowództwa, ale o wspieranie się żołnierzy nawzajem. Mamy teraz mnóstwo szkoleń, dotyczących też zachowania się na granicy – ujawnia nam żołnierz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zatrzymanie żołnierzy. "Chłopy z żandarmerii się ich bali?"
Jak przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej, żołnierze przebywają na wolności, postawiono im zarzuty z art. 231 kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności, w związku z art. 160 kk mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków.
"Nie powinni się bać używać broni"
Ministerstwo twierdzi, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej. Wojskowi w maju oddali ponad 700 strzałów ostrzegawczych. Zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. Rules of engagement.
- Po zatrzymaniu naszych żołnierzy prawnicy razem z dowódcą przeprowadzili rozmowę z żołnierzami z Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego (WZZ) Podlasie. Nasi żołnierze podlegają na granicy operacyjnie pod WZZ. Upewnili ich, że broń jest od ratowania życia i w sytuacji zagrożenia życia mogą jej używać. I nie powinni się bać jej używać. Bo prawda jest taka, że po tych zdarzeniach, z tyłu głowy wśród innych żołnierzy pojawiły się wątpliwości… - mówi żołnierz z Warszawskiej Brygady Pancernej.
I jak ujawnia, po tamtym zdarzeniu, dowódca w każdym garnizonie organizował szkolenia dotyczące zachowania i użycia broni na granicy. - Nie ma co ukrywać, w naszej jednostce jest rotacja. Są bardziej i mniej doświadczeni żołnierze. Nie każdy od razu przyswoi jak się zachować w takiej sytuacji – podkreśla nasz informator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS oburzone decyzją prokuratury. Wiceszef MON broni Bodnara
Nie ukrywa, że sposób zatrzymania – zakucie w kajdanki przez funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej – był oburzający.
"Dlaczego skuło się ich kajdankami jak przestępców?"
- Rozmawialiśmy z tymi żołnierzami. Od razu na drugi dzień po postawieniu im zarzutów. W ich odczuciu nie zrobili nic złego i nie złamali prawa. Jest domniemanie niewinności. Tym bardziej zbulwersowało nas zakucie ich w kajdanki. Są zawieszeni w czynnościach służbowych do 27 czerwca. Maja się pojawiać raz w tygodniu w swoim macierzystym batalionie. Nie zostali aresztowani, a zatrzymani. Mogli zostać zatrzymani, ale dlaczego skuło się ich kajdankami jak przestępców? – pyta retorycznie.
I na koniec, podkreśla, że szacunek do żołnierzy, ze względu na ich pracę, poświęcenie i warunki, w jakich służą Polsce, powinien być naturalnym obowiązkiem każdego Polaka.
- W naszym przypadku: jesteśmy na tyle specyficzną brygadą - mamy non stop kursy, szkolenia i ćwiczenia poligonach, a z drugiej strony pilnujemy bezpieczeństwa na polsko-białoruskiej granicy, że służba u nas nie jest lekka. Zdajemy sobie sprawę, że pojawią się krytyczne głosy, że za sytuację być może odpowiadają braki w wyszkoleniu. Nie. Nic takiego nie miało miejsca. Jesteśmy na granicy i bronimy jej. I będziemy bronić. Będziemy też bronić życia naszych żołnierzy. Bez względu na to czy to komuś się podoba czy nie podoba – kończy nasz rozmówca.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski