"Zatrzymanie Barbary Blidy było zasadne"
Pomijając sposób, w jaki przeprowadzono tę akcję, zatrzymanie Barbary Blidy było zgodne ze sztuką i zasadne - mówił wczoraj przed komisją śledczą Dariusz Barski, były prokurator krajowy za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
25.03.2010 | aktual.: 25.03.2010 14:18
Komisja bada okoliczności tragicznej śmierci byłej posłanki lewicy, gdy przyszli po nią do domu agenci ABW.
Na wniosek katowickich prokuratorów agenci weszli 25 kwietnia 2007 roku jednocześnie do domów jedenastu podejrzewanych osób w korupcyjnych śledztwach dotyczących handlu węglem i przetargów w górnictwie.
- Z punktu widzenia logistyki taka operacja jest skomplikowana, ale ponosi się ten trud ze względu na wymierne korzyści procesowe. Tak było zawsze w prokuraturze - kontynuował Barski. Ten konkretny efekt procesowy to możliwość przeprowadzenia konfrontacji osób zatrzymanych. Zamierzano skonfrontować Barbarę Blidę z byłym prezesem Rudzkiej Spółki Węglowej, do którego miało trafić za jej pośrednictwem 80 tys. zł łapówki od Barbary Kmiecik. - To był poważny zarzut - oceniał Barski. - Barbara Blida awizowała tę łapówkę prezesowi spółki.
Były prokurator krajowy odniósł się także do kwestionowania zebranych w śledztwie dowodów, opierających się w tej sprawie rzekomo tylko na zeznaniach Barbary Kmiecik. - Te oceny są chybione. Poza relacjami Kmiecik były też pomocnicze zeznania byłego posła Ryszarda Z., a także dowody z dokumentów, zeznania świadków potwierdzające spotkania w spółkach węglowych. To nie jest jeden dowód. Jeśli nawet tak by było, to nie można go dyskwalifikować.
Sprawa karna, w której zarzuty miała usłyszeć Barbara Blida, została niedawno umorzona przez sąd w Rudzie Śląskiej, który uznał, że prezesi spółek węglowych nie są osobami pełniącymi funkcje publiczne w świetle obowiązujących wówczas przepisów. Przestępstwo korupcji ich więc nie dotyczy.
Komisję śledczą zaciekawiły szybkie awanse w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach 2005-2007, a więc za rządów PiS-u. Chodzi o byłego szefa ABW Witolda Marczuka i wiceszefa Grzegorza Ocieczka. Marczuk wstąpił do Agencji w stopniu podporucznika, a po niespełna roku odszedł jako pułkownik. Ocie-czek trafił z prokuratury do ABW jako szeregowiec. Gdy odchodził, był już pułkownikiem. Zdaniem posłów mogło dojść do naruszenia przepisów o awansach i dlatego wczoraj postanowili zawiadomić prokuraturę.