Zastrzelił 2 mężczyzn z premedytacją? Prokurator żąda dożywocia
Kary dożywocia zażądał prokurator i oskarżyciele posiłkowi dla Piotra M., oskarżonego o zastrzelenie dwóch mężczyzn. Jego obrońcy w mowach końcowych wnieśli o uniewinnienie. Wyrok zapadnie 22 czerwca w Sądzie Okręgowym w Krośnie (woj. podkarpackie).
15.06.2012 | aktual.: 15.06.2012 15:51
Prokurator Krzysztof Zdunek mówił, że była to podwójna zbrodnia, z premedytacją zaplanowane i wykonane krok po kroku zabójstwo. Jego zdaniem o premedytacji w popełnieniu zbrodni świadczy też zachowanie oskarżonego po zabójstwie. M. miał bowiem przygotowane worki i folię, w które zapakował ciała i wywiózł do lasu. Tam zakopał zwłoki i zamaskował miejsce ich ukrycia. Prokurator wniósł o dożywocie, ponieważ - jak argumentował - oskarżony nie nadaje się do resocjalizacji.
O najwyższy wymiar kary dla 46-letniego Piotra M. wnioskowali też oskarżyciele posiłkowi (rodzice i rodzeństwo zbitych mężczyzn). Ich pełnomocnicy podkreślali, że Piotr M. działał z wyrachowaniem, kierując się tylko własnymi emocjami. Ponadto nigdy nie okazał skruchy.
Natomiast obrońcy Piotra M. wnieśli o uniewinnienie swojego klienta od zarzutu podwójnego zabójstwa z premedytacją. Przekonywali, że działał on w afekcie fizjologicznym czyli, że jego emocje nie były kontrolowane przez intelekt. Przypomnieli też, że przebył on w przeszłości (na skutek wypadku) trepanację czaszki i ma ubytki w płatach czołowych. Ich zdaniem miało to wpływ na zmianę jego zachowania, m.in. stał się agresywny. Adwokaci nie zgodzili się też z opinią biegłych psychiatrów, którzy uznali, że oskarżony w chwili popełnienia czynu miał zdolność pokierowania swoim zachowaniem i był poczytalny.
Sam oskarżony w ostatnim słowie utrzymywał, że nie popełnił zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Przeprosił też rodziny ofiar, choć - jak zaznaczył - już kiedyś przepraszał.
Według ustaleń motywem zabójstwa Marcina D. z Rzeszowa była zazdrość o kobietę - Zuzannę, która pracowała w gospodarstwie oskarżonego i miała z nim romans. Jednak związała się później z Marcinem D. i dla niego miała zerwać z Piotrem M. Drugi mężczyzna - kolega Marcina D., Bogdan K. - był przypadkową ofiarą; zginął, ponieważ był świadkiem zabójstwa.
Do zabójstw doszło 15 października 2008 r. Tego dnia M. umówił się z Marcinem D. w swoim gospodarstwie w Wernejówce, aby tam przekazać mu konia, który miał być zapłatą za trzyletnią pracę w gospodarstwie oskarżonego. Marcin na spotkanie z Piotrem M. zabrał kolegę z Iwonicza, Bogdana K.
Według ustaleń prokuratury podczas spotkania, do którego doszło w lesie, Piotr M. strzelił w plecy mężczyzn, gdy stali tyłem do niego. Kule trafiły obu mężczyzn w serce i obaj zginęli na miejscu. Jednak dzięki zeznaniom świadka incognito, który zeznawał w drugim procesie, i wizji lokalnej ustalono, że Marcin i Bogdan zostali zabici w rzece Wisłok. Prokurator w mowie końcowej argumentował, że oskarżony zrobił tak w celu zatarcia śladów - krew bowiem spłynęła z wodą. Nie wiadomo jednak, którą wersję wydarzeń przyjmie sąd.
Po zabójstwie oskarżony ukrył ciała w lesie, w rzadko odwiedzanym miejscu. Samochód Marcina D. wywiózł do Przemyśla i tam porzucił. Wysłał także list napisany wcześniej przez D. do dziewczyny, informujący, że zrywa z nią i zawiadamia o wyjeździe za granicę (oskarżony kazał napisać Marcinowi tuż przed strzałem). Wysyłał także uspokajające sms-y do rodziny ofiary i do Zuzanny.
Te informacje zaniepokoiły jednak bliskich Marcina D., ponieważ zazwyczaj dzwonił on do rodziny, a nie wysyłał wiadomości. Ponadto sms-y były poprawne pod względem ortografii, a Marcin D. - według rodziny - robił błędy. Także rodzina Bogdana K. była zaniepokojona jego długą nieobecnością i brakiem informacji. Wiedzieli jedynie, że wyjechał wraz z Marcinem, tymczasem w domu został jego paszport i pieniądze.
Piotr M. w czasie śledztwa przyznał się do strzelania do mężczyzn, wspominał m.in. o obronie koniecznej. Wskazał także miejsce ukrycia zwłok. Jego wyjaśnienia były jednak sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym.
Był to już drugi proces w tej sprawie. Poprzedni zakończył się w styczniu 2010 r. wyrokiem dożywocia dla M. Jednak w maju 2010 Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uchylił wyrok z powodu błędów proceduralnych i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd I instancji.