"Zarzuty wobec Oleksego od początku nieprawdziwe"
B. prezydent Aleksander Kwaśniewski, który zeznawał jako świadek w tajnym procesie Andrzeja Milczanowskiego, powiedział po wyjściu z sali sądowej, że zarzuty wobec ówczesnego premiera Józefa Oleksego były od początku nieusprawiedliwione, przesadzone i nieprawdziwe.
20.03.2007 | aktual.: 20.03.2007 12:24
Kwaśniewski, który zeznawał w procesie b. szefa MSW oskarżonego o ujawnienie w 1995 r. tajemnicy państwowej w związku ze sprawą rzekomego szpiegostwa ówczesnego premiera Józefa Oleksego (SLD) powiedział, że doszło wtedy do sprowokowanego kryzysu politycznego.
68-letni Milczanowski, któremu grozi do pięciu lat więzienia, nie przyznaje się przed Sądem Okręgowym w Warszawie do zarzutu.
Oprócz Kwaśniewskiego, zeznawać będzie jeszcze Jerzy Zimowski, b. wiceminister spraw wewnętrznych w latach 1990-1996. Adwokat Oleksego zapowiedział, że będzie składał jeszcze wnioski dowodowe.
Oleksy powiedział, że Kwaśniewski podczas tajnych zeznań mówił o swoich ocenach sytuacji politycznej i historycznej działań Milczanowskiego, który z innymi montował polityczną prowokację, w której ucierpiało jego dobre imię.
Prokuratura zarzuciła Milczanowskiemu, że 21 grudnia 1995 r. w Sejmie ujawnił tajemnicę państwową mówiąc posłom jako tzw. prezydencki szef MSW, iż ówczesny premier Józef Oleksy był źródłem informacji dla wywiadu b. ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas swych kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem.
Inne zarzuty dotyczą tego, że - zdaniem prokuratury - Milczanowski bezprawnie powiadomił o zarzutach wobec Oleksego ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego, marszałków Sejmu i Senatu, I prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego.
Cała sprawa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem.
Na początku 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie (wniósł o to 19 grudnia 1995 r. Milczanowski). W kwietniu 1996 r. umorzono je wobec niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie "Olin".
W 1996 r. rząd następcy Oleksego - Włodzimierza Cimoszewicza opublikował w "Białej Księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał, że ujawniła ona mechanizmy działania polskiego wywiadu. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb.
Warszawska prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów UOP oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.
Śledztwo w sprawie Milczanowskiego pierwotnie umorzono w 1998 r., bo uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać przed sądem karnym za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli Sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. We wrześniu 2001 r. Sejm, większością głosów AWS i UW, zdecydował zaś o umorzeniu postępowania z wniosku posłów SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.
W maju 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD - mówił Milczanowski.