Zarzuty dla dziennikarza "Nie" w związku z prowokacją wobec prokuratora
Dziennikarz "Nie" Andrzej Rozenek jest
podejrzany o zniesławienie w tym piśmie zarzutem korupcji Marka
Wełny - prokuratora, który ścigał mafie paliwowe. Według mediów, w
próbie kompromitacji Wełny miały uczestniczyć Wojskowe Służby
Informacyjne, stojące za częścią spółek paliwowych.
03.01.2007 16:00
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła dziennikarzowi zarzut pomówienia w mediach innej osoby o postępowanie, które może narazić ją na utratę zaufania potrzebnego dla danego zawodu - poinformowała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur. Za taki czyn grozi grzywna, ograniczenie wolności albo do 2 lat więzienia.
Mazur nie podała żadnych szczegółów; ujawniła jedynie, że podejrzany nie przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia. Nie zastosowano wobec niego żadnych środków zabezpieczających.
Rozenek jest pierwszym podejrzanym w śledztwie w sprawie rzekomego wzięcia łapówki przez prokuratora. "Rzeczpospolita" pisała w 2005 r., że mafia paliwowa próbowała skompromitować Wełnę, który tropił jej przestępstwa, a kiedy to się nie udało, sięgnęła po pomoc WSI.
Wełna prowadził w krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej śledztwa w sprawie oszustw paliwowych. Według "Rzeczpospolitej", zaczął zdobywać dowody na to, że za częścią spółek paliwowych zajmujących się przestępczym procederem stoją oficerowie WSI. Dwa lata temu oszuści paliwowi mieli przekupić świadków, by złożyli fałszywe zeznania, że Wełna wziął 2 mln zł łapówki za uchylenie aresztu jednemu z baronów paliwowych. Zeznał tak m.in. jeden z bliskich współpracowników tego "barona" Dariusz P.
Według "Rz", w grudniu 2005 r. Wełna dostał telefon od mężczyzny podającego się za współpracownika WSI, który stwierdził, że służby przygotowały przeciw Wełnie prowokację. Zapowiedział, że w procesie Dariusza P. zgłoszą się nowi świadkowie, przygotowani przez WSI, którzy przedstawią fałszywe okoliczności, że Wełna jednak wziął łapówkę.
Wełna notatkę z tej rozmowy przekazał do Ministerstwa Sprawiedliwości, które zdecydowało, że sprawą zajmie się prokuratura na Pradze. Śledztwo wszczęto z doniesienia samego Wełny, który ma w nim status pokrzywdzonego.
Zdaniem "Rz", Dariusz P. rzeczywiście miał kontakty z oficerami WSI. Swoje spotkania z nimi miał konsultować z Rozenkiem, dziennikarzem "Nie", który napisał cykl tekstów o rzekomej łapówce, jaką miał dostać Wełna od barona paliwowego. Zdaniem "Rz", oparł się on na zeznaniach Dariusza P. i jego dwóch kolegów, którzy m.in. właśnie za składanie fałszywych zeznań odpowiadają przed sądem.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że warszawscy śledczy sprawdzili akta śledztwa przeciw Dariuszowi P., które toczyło się w Katowicach. Odkryli, że ich koledzy z Katowic - mimo, że mieli informacje wystarczające do postawienia zarzutów - nie oskarżyli dziennikarza "Nie" i prawniczki powiązanej z paliwową spółką, która atakowała Wełnę o zniesławienie prokuratora.
Według "Rz", w aktach śledztwa mają być dokumenty przekazane przez Zbigniewa Wassermanna, koordynatora służb specjalnych. Zdaniem gazety, b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski miał rozmawiać z Wassermannem o rzekomych dowodach, jakimi dysponują WSI nt. korupcji Wełny. Minister temu zaprzeczał; Dukaczewski nie komentował sprawy. Wassermann mówił jednak PAP w 2005 r., że do "szokujących działań wobec Wełny" doszło w okresie rządów Dukaczewskiego. Dodawał, że "pewne związane z tą sprawą działania były powodem energicznego domagania się przeze mnie odwołania gen. Dukaczewskiego".
W marcu 2005r. Wełna złożył "z powodów osobistych" rezygnację z funkcji szefa zespołu prokuratorów prowadzących śledztwo paliwowe. Zaprzeczył spekulacjom, by do rezygnacji skłoniły go zmiany w kierownictwie prokuratury lub informacje medialne dotyczące pomówień o przyjęcie łapówki.
Zdaniem naczelnego "Nie" Jerzego Urbana, materiały pisma o Wełnie "były dobrze udokumentowane, a dziennikarz dysponuje protokołami przesłuchań i kilkoma godzinami nagrań rozmów ze świadkami".