Zarzut potrójnego dzieciobójstwa dla matki z Gromnika
Zarzut potrójnego dzieciobójstwa postawiła Prokuratura Okręgowa w Tarnowie 32-letniej Czesławie H., która 26 marca wrzuciła do rzeki Białej troje własnych dzieci - poinformowała rzeczniczka prokuratury Bożena Owsiak.
Kobieta podczas przesłuchania wyjaśniła, że jest zarażona wirusem HIV, a dzieci utopiła, by ustrzec je przed zarażeniem i chorobą.
Postawienie zarzutów było możliwe, ponieważ lekarze psychiatrzy orzekli, że kobieta - przebywająca dotąd w szpitalu - jest w stanie brać udział w czynnościach procesowych i być przesłuchiwana.
Na wniosek prokuratury sąd aresztował ją na trzy miesiące.
W toku postępowania biegli ocenią, czy podejrzana w chwili popełniania zarzucanego jej czynu była poczytalna.
Tragedia wydarzyła się rano 26 marca w Gromniku (pow. Tarnów, Małopolska). Policję i strażaków zaalarmował mieszkaniec Gromnika, który zobaczył płynące rzeką ciało chłopczyka.
Z Białej wyłowiono ciało 5-letniego Łukasza i 9-letniej niepełnosprawnej Joanny, która została przywieziona nad rzekę na wózku. Częściowo upośledzona była także 6-letnia Justyna, która zmarła mimo reanimacji po wydobyciu z wody.
Ukrywającą się w nadrzecznych zaroślach matkę odnalazł pies policyjny kilka godzin po tragedii.
Rodzina miała piątkę dzieci, z czego trójka cierpiała na dystrofię mięśni, która ujawniła się dopiero, gdy dzieci miały kilka lat. Matka opiekowała się chorymi dziećmi w domu, mąż był bezrobotny.
Czesława H. zostawiła w domu 10-letniego niepełnosprawnego Tomasza. 3 marca urodziła kolejne dziecko - syna, którego zostawiła w szpitalu do adopcji.
Jak poinformowała kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gromniku Ewa Gądek, konsultacja psychiatryczna przeprowadzona na prośbę ośrodka po urodzeniu przez kobietę ostatniego dziecka nie wykazała u niej żadnej choroby.
Rodzina od 1996 r. pozostawała pod opieką gminy. Kobieta otrzymywała stały zasiłek, a także zasiłki celowe i okresowe. Gmina finansowała także dożywianie dwójki dzieci, a od marca 2002 r. cztery razy w tygodniu do domu chodziły opiekunki, by pomóc w pielęgnacji.