Zarobki w NBP. Wiemy, co zrobi prezydent Andrzej Duda. Adam Glapiński bezradny
Prezydent Andrzej Duda – mimo namów prezesa Adama Glapińskiego – nie zawetuje ustawy autorstwa PiS o jawności zarobków w Narodowym Banku Polskim – wynika z informacji WP. Głowa państwa jedyne, na co może się zgodzić, to podpisanie ustawy i odesłanie jej do Trybunału Konstytucyjnego.
Prawie dwie godziny trwało spotkanie prezydenta z prezesem NBP w Belwederze. Panowie rozmawiali o ustawie ujawniającej zarobki w banku centralnym, którą przygotowała i przeforsowała partia rządząca.
Wszystko to skutek publikacji "Gazety Wyborczej". Dziennik kilka tygodni temu ujawnił niebotyczne zarobki dyrektorek i asystentek prezesa Adama Glapińskiego, które zszokowały opinię publiczną.
Wilk syty, owca cała
Glapiński kilka dni temu zapowiedział, że dostosuje się do przygotowanego przez PiS nowego prawa, choć uważa je za niekorzystne – zarówno dla banku, jak i jego pracowników.
– Prawo jest prawem i należy je respektować. Teraz będzie jawność zarobków, mamy ustawę. Jak będzie trzeba w internecie opublikować nasze zdjęcia rentgenowskie, to też to zrobimy. Wszystko może być jawne, na wszystko się zgodzimy, w imię zgody narodowej – mówił z przekąsem prezes NBP.
– Żaden bank nie ma jawnych zarobków dyrektorów. Będziemy absolutnym wyjątkiem w świecie – dodawał już zupełnie poważnie.
Pomimo sprzeciwu NBP, ustawa autorstwa PiS zyskała niemal jednogłośne poparcie w Sejmie. Poparli ją zarówno posłowie formacji rządzącej, jak i zdecydowana większość posłów opozycji. Za uchwaleniem ustawy w Sejmie zagłosowało 352 posłów, przeciw było jedynie 18.
Taki obrót spraw miał rozwścieczyć Glapińskiego, starego druha Jarosława Kaczyńskiego z czasów Porozumienia Centrum. Prezes PiS nie okazuje jednak wobec swojego dawnego kompana żadnych sentymentów.
Złośliwe uwagi Glapińskiego Kaczyński skwitował w wywiadzie dla PAP. – Czasem jestem zaskoczony nimi [wypowiedziami prezesa NBP - przyp. red.]. Te wypowiedzi mnie nie cieszą. Adam Glapiński pełni niezależną funkcję. Niezależnie od mojej długoletniej znajomości z nim, nie mam żadnego wpływu na jego wypowiedzi – stwierdził prezes.
Zapewnił też, że ostateczna decyzja co do wejścia ustawy o jawności zarobków w NBP w życie należy do prezydenta Dudy. Prezydent ustawę może podpisać albo zawetować, czyli ponownie skierować do Sejmu.
Ma także trzecie rozwiązanie – trochę na zasadzie: "wilk syty, owca cała" – z którego najprawdopodobniej skorzysta.
Przeciąganie liny
Duda może podpisać ustawę i skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Co to oznacza w praktyce? Że nowe prawo będzie działać, ale jego przepisy i tak będzie musiał zbadać TK. Wówczas Glapiński może rozmawiać już z sędziami Trybunału, a nie z większością parlamentarną czy ośrodkiem prezydenckim. Ale to tak naprawdę wyłącznie przeciąganie liny – słychać w obozie władzy.
Mimo to – słyszymy – Duda zdecyduje się na takie właśnie rozwiązanie.
Prezydencki minister Paweł Mucha ujawnił po spotkaniu głowy państwa z prezesem NBP, że Adam Glapiński przekazał prezydentowi swoje stanowisko w sprawie nowelizacji ustawy, w tym uwagi dotyczące jej zgodności z konstytucją.
Duda miał powiedzieć, że jest za jawnością zarobków w NBP, ale jednocześnie podkreślał, że najważniejsza dla niego jest niezależność banku centralnego.
O zarobkach dyrektorek Martyny Wojciechowskiej (65 tys. zł) i Kamili Sukiennik (ok. 30 tys.) prezydent mówił w niedawnym wywiadzie dla WP: – Stawki zdumiewające, nieadekwatne do pełnionych funkcji (...) To są paradoksy życia publicznego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl