Zapłaćmy za likwidację Karty nauczyciela
Poprzedni duet ministrów edukacji Katarzyna Hall i Krystyna Szumilas, z aprobatą premiera Tuska, zaprzepaścił niepowtarzalną okazję do zreformowania przywilejów, sposobu wynagradzania i systemu pracy nauczycieli. Pensje pedagogów wzrosły o 50 proc., ale żadnych
systemowych zmian rząd nie wprowadził. Trwający od lat klincz w sprawie zmian w Karcie nauczyciela podpowiada, że bez dodatkowych pieniędzy niezwykle trudno będzie cokolwiek zmienić. Obecna szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska przekonuje wprawdzie, że Karta szkodzi, ale na słowach się kończy. Pytana o konkrety – odsyła do „po wyborach”. W tej sytuacji związki szukają okazji, by ugrać dla
siebie więcej, w czwartek w MEN rozmawiały o żądaniach płacowych. Rząd powinien
się na to zgodzić. Ale pod jednym warunkiem: wywrócenia do góry nogami sposobu wynagradzania nauczycieli i napisania nowej ustawy regulującej ich pracę - uważa Bartosz Marczuk z "Rzeczpospolitej".
Karta nauczyciela to dokument niezwykle szkodliwy dla systemu edukacji i dla dobra wspólnego. Od lat alarmują w tej sprawie nie tylko eksperci, ale także przygniatane zawartymi w niej przepisami samorządy. Jeśli gabinet Ewy Kopacz poważnie podchodzi do rządzenia, powinien zająć się tą sprawą. Trudno oczekiwać, by bierne pozostały tu niezwykle mocne związki. Można jednak przyjąć negocjacyjną strategię polegającą na podwyżkach w imię systemowych reform – coś za coś. Byłaby ona lepsza niż utrzymywanie obecnego, patologicznego systemu.