Zaostrza się konflikt między Rosją a Zachodem. Druga zimna wojna szybko rozkręca
Trwa wielka bitwa cybernetyczna pomiędzy Rosją a Zachodem. Amerykanie i Brytyjczycy ujawniają skalę zagrożenia. To eskalacja drugiej zimnej wojny, jak coraz częściej nazywane są relacje pomiędzy Zachodem a Rosją. Zamach na Skripali miał tu znaczenie przełomowe.
Sensacyjne doniesienia na temat okoliczności otrucia Siergieja Skripala i jego córki co kilka dni trafiają do mediów. Praktycznie nie można odróżnić informacji od dezinformacji i zwykłych plotek. Światowa opinia publiczna jest rozgrywana i mobilizowana przez wszystkich, którzy mają tu coś do ukrycia lub ugrania. Niezależnie od faktów, atak stał się krokiem milowym uświadamiającym politykom i milionom ludzi, że konflikt z Rosją jest realny
Atak na byłego oficera GRU w spokojnym miasteczku na południu Anglii uważany jest za przekroczenie przez Rosję kolejnej granicy i zaostrzenie konfrontacji. Użycie broni chemicznej, toksycznego nowiczoka, na terytorium obcego państwa jest aktem wojny. Oczywiście Brytyjczycy nie wystrzelą rakiet na Rosję, żeby ukarać ją tak jak Syrię za użycie broni chemicznej. Niemniej druga zimna wojna staje się czymś realnie niebezpiecznym.
Mapa drugiej zimnej wojny
Bitwa nowego typu
Przedstawiciele amerykańskich i brytyjskich służb bezpieczeństwa zwołali niezwykłą konferencję prasową, podczas której poinformowali o rosyjskiej ofensywie na zachodnie systemy informatyczne. Według Roba Joyce’a, koordynatora cyberbezpieczeństwa Białego Domu, zachodnie służby "twardo odpierają" ataki na cele publiczne i prywatne, których zadaniem jest wykradzenie informacji potrzebnych do późniejszego ataku na fizyczną infrastrukturę.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że rozkaz przeprowadzenia ataku został wydany przez Kreml. Co więcej, mówią o wyraźnej eskalacji konfrontacji. To już nie jest zhakowanie francuskiej redakcji by uniemożliwić korzystanie ze stron internetowych, ani nawet krótkotrwały paraliż poszczególnych instytucji. Rosja prowadzi skoordynowany i długotrwały atak przygotowujący ewentualną konfrontację w przyszłości. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziano.
Próby łagodniejszego wyciszania napięć, spowodowanych chociażby wtrącaniem się Rosjan w przebieg wyborów w USA czy referendum brexitowe, nie przyniosły rezultatów. Otrucie Skripali podniosło stawkę w rozgrywce, a trwająca cyberbitwa oznacza przekroczenie kolejnych granic. Upublicznienie tych informacji pokazuje, że Amerykanie i Brytyjczycy stracili cierpliwość i coraz wyraźniej zmierzają w kierunku twardego przeciwstawienia się Rosji.
Waszyngton i Londyn mają możliwość skutecznego uderzenia w Moskwę, na przykład dalej ograniczając możliwość wykonywania przez Rosję globalnych transakcji finansowych. Oczywiście to będzie wszystkich drogo kosztowało, lecz potencjał gospodarczy Rosji jest bez porównania mniejszy niż Zachodu. O ile obywatele Rosji zapewne byliby skłonni wytrzymać wiele wynikających z tego uciążliwości to nie wiadomo jak zachowa się przyzwyczajona do bogactw elita otaczająca prezydenta Putina.
Zobacz także: Jacek Żakowski: atak w Syrii to była gra
Miękka polityka Niemiec
Nie wszyscy są przekonani, że konfrontacja z Kremlem jest nieunikniona. Heiko Maas, nowy szef niemieckiej dyplomacji, w wywiadzie dla "Der Spiegel" przekonuje, że Zachód potrzebuje Rosji pomimo krytycznego spojrzenia wielu partnerów. Berlin stara się lawirować, łagodzić napięcia i mediować interesy. Unika wyboru pomiędzy strategią powstrzymywania (containment), a łagodzeniem i zaspokajaniem roszczeń (appeasement), równocześnie starając się zadbać o własne interesy.
Takich wątpliwości najwyraźniej nie ma szefowa europejskiej dyplomacji Federica Mogherini, która, na przykład, apeluje do Rosji i Iranu o użycie swoich wpływów w Syrii w celu zapobieżenia dalszemu użyciu broni chemicznej. Oznacza to, że Bruksela prosi Moskwę, żeby Damaszek nie używał broni, której, według Rosji, Syria nie ma i nie używa. Rosjanie, na prośbę Europejczyków, musieliby przyznać się do kłamstwa nie mówiąc o karceniu sojusznika, którego uratowali od upadku wbrew woli Zachodu.
Była ambasador Polski w Rosji Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz wielokrotnie przekonywała, że relacje z Rosją opisuje cykl wzlotów i upadków, ocieplania i ochładzania stosunków. W czasie kryzysu konieczna jest stanowczość i przeciwdziałanie ze świadomością, że wcześniej czy później nadejdzie odwilż, którą należy wykorzystać. Ona także nie będzie trwać wiecznie.
Relacje pomiędzy Zachodem a Rosją gwałtownie się pogarszają. Nic nie wskazuje na nadchodzące ocieplenie, a druga zimna wojna szybko się nie skończy. Polska dyplomacja znajduje się w trudnej sytuacji. Z jednej strony musi popierać i przekonywać do twardej polityki powstrzymywania Rosji, ale równocześnie unikać sytuacji, w których działania Warszawy będą kwitowane jako wyraz rusofobii, czyli nieracjonalnego uprzedzenia. Pocieszające jest to, że nikt nie ma wątpliwości, że jeżeli pojawi się też druga żelazna kurtyna, to Polska będzie po jej zachodniej stronie. Tutaj wątpliwości nie ma także minister Maas, który przekonuje, że rozszerzenie UE na wschód było sukcesem i nie wolno go zaprzepaścić pomimo rozbieżności.