Zaniedbania prokuratury w sprawie "Gruchy"
Prokurator Bogdan Wrotek, prowadzący śledztwa w sprawie morderstw dokonywanych przez Michała Gruszczyńskiego ps. "Grucha", wbrew przepisom, nie pojawił się na miejscu zabójstwa żadnego z braci Cz. – dowiedział się „Wprost”.
Chodzi o zabójstwo Dariusza Cz. w jednym z wołomińskich pubów oraz późniejszą śmierć jego brata Roberta. Zgodnie z przepisami, w sprawach dotyczących zabójstwa prokurator ma obowiązek pojawić się na miejscu zdarzenia. Wrotek nie zrobił tego, mimo, że w czasie pierwszej zbrodni doszło aż do dwóch strzelanin. Według informacji z protokołów w obu przypadkach na miejscu zdarzenia nie było prokuratora prowadzącego – potwierdza prok. Renata Mazur, rzecznik prokuratury okręgowej Praga.
To nie jedyne błędy śledczego. Prokurator Bogdan Wrotek, po pierwszym zabójstwie puścił wolno (nie stawiając nawet zarzutów) Januszowi Z., ps. Cygan. Mężczyzna ten przyznał się do przekazania Michałowi Gruszczyńskiemu broni, z której zabito jednego z braci Cz. „Cygan" usłyszał zarzuty dopiero w kilka dni po tym, gdy „Grucha" zabił kolejną osobę.
Błędy prokuratora Wrotka kosztowały już posadę szefowej wołomińskiej prokuratury i wiceszefa prokuratury okręgowej warszawa-Praga, skądinąd bardzo doświadczonego śledczego, z ogromną wiedzą w sprawach przestępczości zorganizowanej. Sam Wrotek, po tym, gdy odebrano mu prowadzenie śledztwa, poszedł na zwolnienie lekarskie. Był dla nas nieuchwytny.
Rafał Pasztelański