Zaniedbania organów ścigania
Reakcja Czytelników na artykuł “Bezkarni” z weekendowego wydania Super Nowości przeszła najśmielsze oczekiwania. Redakcyjne telefony dzwoniły w miniony piątek już od samego rana. W południe, po audycji “Było u kolegów” w Radiu Rzeszów, wszystkie nasze linie były zajęte. Zgłosiliście Państwo wiele bulwersujących spraw - ludzkich dramatów. Tymi sprawami zajmiemy się na naszych łamach. Ujawnimy wszelkie przypadki słabości, opieszałości i zaniedbania organów ścigania. Dziękujemy naszym Czytelnikom za tak żywiołowe poparcie naszej akcji.
17.11.2003 11:17
- Cieszę się, że podjęliście temat nieskutecznie działających organów ścigania – popiera naszą akcję Stanisław B. z Łańcuta. – To temat rzeka. Nieskuteczność prokuratorów i sądów widać zwłaszcza w małych, powiatowych środowiskach. Ten problem trzeba nagłaśniać. Może w końcu coś się zmieni.
- Prokuratorzy i sądy pracują za pieniądze z budżetu, czyli nasze wspólne – mówi kolejny rozmówca, Mieczysław M. z Rzeszowa. – Ich zła praca powoduje bezkarność przestępców i straty dla państwowej kasy. A później ci sami prawnicy narzekają, że organy ścigania i sądownictwo są niedofinansowane.
Dzwoniący do nas Czytelnicy zgłaszali konkretne przypadki, świadczące według nich, że organy ścigania dopuściły się zaniedbań. Poniżej przedstawiamy niektóre z tych spraw.
Bank nie odpowiada za pieniądze na koncie
Z konta Jerzego Szczupaka, przemyskiego biznesmena, zniknęło 280 tys. zł. Te pieniądze skradziono mu w lipcu 1998 r. Według niego, prokuratura w Przemyślu robi wszystko, żeby nie wykryć sprawców i usiłuje umorzyć śledztwo.
Jerzy Szczupak eksportował cukier. Producentom płacił za towar z konta, które założył w przemyskim oddziale Banku Śląskiego. Gdy z przeworskiej cukrowni dostał wezwanie do zapłaty 238 tys. zł, zorientował się, że bank nie realizował jego przelewów. Wpłacanych przez niego pieniędzy na koncie nie było!
- Złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o tym, że pracownicy banku mnie okradli – opowiada biznesmen. – Przesłuchano kasjerkę. Kłamała. Gdy jej to udowodniono, przyniosła zaświadczenie, że od lat leczy się psychiatrycznie. Prokurator umorzył sprawę.
Na wniosek Jerzego Szczupaka Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie nakazała przemyskiej okręgówce powtórnie zbadać sprawę i między innymi sprawdzić twarde dyski bankowego komputera. Nic takiego się nie stało. Ponownie umorzono sprawę.
Kolejne zażalenie biznesmena trafiło do sądu. Ten znów kazał sprawdzić system komputerowy, ale prokuratura znów to zlekceważyła. Zlekceważyła też opinię biegłego księgowego i rewidenta, który potwierdził, że z konta Szczupaka wyparowały pieniądze i wskazał, jak to udowodnić. Sprawę kolejny raz umorzono.
Problem Jerzego Szcupaka rozpatrują teraz prokuratorzy z krakowskiej prokuratury apelacyjnej. Od 5 lat prawnicy, policjanci i eksperci pracują nad bankowym przekrętem. Ta bezowocna praca pochłania mnóstwo pieniędzy z państwowej kasy. Poszkodowany biznesmen zastanawia się, czy to nieudolność organów ścigania, czy może celowe matactwa prokuratorów.
Znajdę mordercę mojej Basi
Zgwałconą i brutalnie pobitą do nieprzytomności Basię Wocławską wrzucono do płytkiego stawu. 23-letnia wówczas dziewczyna utonęła. Prokuratura Rejonowa w Przeworsku usiłuje udowodnić, że było to samobójstwo. Władysława Wocławska, matka tragicznie zmarłej dziewczyny, nie ustaje w wysiłkach i prowadzi prywatne śledztwo. – Życia Basi nic wróci – mówi w telefonie do redakcji zdesperowana matka. – Ale jej morderca to zwyrodniały psychopata. Mieszka wśród nas i może znów komuś wyrządzić krzywdę.
Niestety, sprawcy zbrodni winę udowodnić będzie trudno. Bezpośrednio po tragedii nie zabezpieczono wszystkich dowodów. Nie przeszukano starannie miejsca, w którym rozegrał się dramat. Nie przesłuchano świadków. Mokra odzież Basi zgniła w policyjnym magazynie i nie nadawała się do badań. Do kogo należała krew na bieliźnie dziewczyny? Tego nie ustali się już nigdy.
Na wiele pytań można było odpowiedzieć po sekcji zwłok. Ustalenia patomorfologa z rzeszowskiego Zakładu Medycyny Sądowej budzą wiele wątpliwości. Niestety, dziś jego opinii nie da się zweryfikować. Wyniki przeprowadzonych przez niego badań zniknęły.
- W czasie śledztwa wielokrotnie przychodziłam do prokuratora prowadzącego sprawę – opowiada Władysława Wocławska. – Zawsze byłam traktowana arogancko. Moje wnioski lekceważono. A przecież, jako pośrednio pokrzywdzona, mam prawo do uczestniczenia w postępowaniu. - Jest to niestety dość powszechny problem w naszych organach ścigania – uważa Mariusz Chudzik z Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. – Arogancja i lekceważące traktowanie stron postępowania przez państwowych funkcjonariuszy są przyczyną większości skarg. Pokrzywdzeni i świadkowie są zestresowani, targani emocjami. Należy się im życzliwość i zrozumienie. Prokuratorzy i sędziowie rzadko biorą to pod uwagę.
Grzesiek mógł żyć
Grzegorz Wilk z Hawłowic koło Pruchnika przyjechał do rodzinnego domu na święta Bożego Narodzenia. Miał 24 lata i właśnie obronił pracę magisterską. Gdy znaleziono go na poboczu drogi w kałuży krwi, jeszcze żył. Zmarł w szpitalu po 9 dniach.
- Gdyby policjant od razu uznał, że to był wypadek drogowy, to Grześka przewieziono by na oddział ratunkowy do Rzeszowa – opowiada swój dramat Mieczysława Wilk, matka zmarłego mężczyzny. – Może syn miałby większe szanse. Na pewno by tak było, gdyby kierowca, który go potrącił, zatrzymał się i wezwał pogotowie. On jednak uciekł. Dziś wiadomo, że sprawcą śmierci Grzegorza był jarosławski policjant. Dowody na to dostarczyła matka zmarłego. Plastikowe części samochodu znalazła na wiosnę w miejscu wypadku. Dlaczego w grudniową noc nie przeprowadzono oględzin miejsca zdarzenia?
Również w tej sprawie prokuratura i policja popełniły szereg błędów. Mimo że dziś, po blisko dwóch latach, wiadomo, kto spowodował tragedię, szanse na ukaranie winnego są niewielkie. Ale dlaczego nie zostaną ukarani ci, którzy te błędy popełnili?
Niektórzy stróże prawa bardzo nonszalancko podchodzą do swoich obowiązków. Pracując za publiczne pieniądze, nie przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie. Ich nieudolność rozzuchwala przestępców, którzy mają świadomość bezkarności.
Bezkarni są też prokuratorzy i policjanci, których zła praca przynosi społeczeństwu ogromne szkody. Środowisko prawnicze toleruje, a nawet aprobuje ten stan rzeczy. Celowe lub nieumyślne błędy stróżów prawa są tuszowane przez kolegów. Jak jeszcze długo?
Krzysztof Rokosz