Wielki nieobecny podpisania umowy koalicyjnej. Zabrał głos po
- Usiedliśmy do tych negocjacji gotowi na rozwiązania kompromisowe, bo wiemy jaka jest arytmetyka w Sejmie. Kilka spraw było dla nas kluczowych - powiedział Adrian Zandberg, tłumacząc decyzję o braku wejścia do rządu partii Razem
Adrian Zandberg ujawnił kluczowe postulaty dla jego partii - są to finansowe gwarancje dla realizacji publicznego programu mieszkaniowego, wzrostu nakładu na ochronę zdrowia, a także na naukę, badania i rozwój. - Wreszcie uzyskanie zgody politycznego dla kompromisowego rozwiązania, które proponowaliśmy, czyli ustawy ratunkowej, czyli dekryminalizacji (aborcji - red.). Nie udało się nam przekonać partnerów, aby takie rozwiązania się w tej umowie znalazły - wyjaśnił polityk.
- Żeby wziąć odpowiedzialność za ministerstwa, musimy mieć środki, żeby realnie wdrażać te programy - dodał.
Zandberg zaprzeczył tezie, że w dniu podpisania umowy koalicyjnej "jedna z nóg Lewicy się chwieje".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Z patosu w operetkę. Tak może wyglądać koniec rządów PiS
To pewne. Razem nie wchodzi do rządu
- Tu nic nowego i zaskakującego się nie wydarza. My podjęliśmy decyzję: zagłosujemy za wotum, bo trzeba zmienić jak najszybciej zmienić rząd, bo od szybkości tej zmiany zależy czy Polska nie straci środków z UE - mówił Zandberg.
- Druga sprawa: Rada Krajowa Razem większością głosów zdecydowała, że w związku z kształtem umowy koalicyjnej (...) nie możemy wziąć odpowiedzialności za kluczowe dla nas ministerstwa. Razem nie wyśle swoich polityków do Rady Ministrów i Razem nie wejdzie do rządu, ale wesprzemy jego powołanie i wotum zaufania. Uważamy, że ta zmiana powinna nadejść szybko - dodał.
- To rozwiązanie funkcjonuje w wielu krajach - tak tłumaczył decyzję swojej frakcji współprzewodniczący partii Razem. - Dla nas kluczową sprawą, aby w tym parlamencie, który będzie zróżnicowany (...), szukać poparcia dla tych spraw, z którymi szliśmy do wyborów - oświadczył poseł.
- Mamy decyzję, żeby budować wspólny klub Lewicy. Będziemy wspólnie działać - podkreślił polityk i dodał, że te rozmowy koalicyjne były prowadzone dobre w atmosferze. Zaznaczył jednak, że partie się różnią.
Zandberg ujawnił, że spór toczył się o 1 proc. PKB na publiczne mieszkalnictwo. - Nie było politycznej zgody naszych partnerów, aby to znalazło się w umowie. Ja szanuje ich stanowisko - podkreślił. - Dlatego, że tej gwarancji nie ma, dlatego Razem nie może wziąć odpowiedzialności za te resorty - wskazał.
Przypomnijmy, że w piątek liderzy partii opozycyjnych pojawili się w Senacie, żeby podpisać umowę koalicyjną. Obok szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, który ma być przyszłym premierem, na parafowaniu umowy koalicyjnej pojawili się: lider Polski 2050 Szymon Hołownia, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz, a także Włodzimierz Czarzasty i Rober Biedroń - współprzewodniczący Nowej Lewicy. Zabrakło jednak Adriana Zanberga - współprzewodniczącego partii Razem.