Zamość domaga się nosaczy w zoo. Wicedyrektor zapewnia, że robił, co mógł
Nosacz sundajski został okrzyknięty przez internautów synonimem polskości. Memy z tymi zwierzętami tak bardzo przypadły go gustu Polakom, że zaczęli domagać się ich w polskich ogrodach zoologicznych. Wicedyrektor parku w Zamościu zapewnia, że próbował je sprowadzić.
31.01.2018 | aktual.: 31.01.2018 21:01
W sieci można znaleźć tysiące memów obśmiewających polskie przywary, gdzie na pierwszym planie są właśnie zwierzęta z charakterystycznym wielkim nosem. Zabawne przeróbki cieszą się dużą popularnością, co pokazuje, że jednak Polacy mają dystans i potrafią śmiać się sami z siebie. Na Facebooku coraz więcej osób dołącza do fikcyjnych wydarzeń, w których uczestnicy domagają się sprowadzenia nosaczy do Polski.
Nosacz sundajski w naturze występuje jedynie na wyspie Borneo w Azji. Wicedyrektor ogrodu zoologicznego w Zamościu powiedział, że orientował się w temacie sprowadzenia ich do Polski, gdy był w Indonezji.
Niestety, to nie lada wyzwanie. "To małpy o specyficznych wymaganiach pokarmowych. Ich dieta składająca się głównie z liści egzotycznych gatunków drzew jest pomimo współczesnej techniki niemożliwa do odtworzenia w niewoli. Nosacze udaje się utrzymać przy życiu, a nawet z powodzeniem mnożyć jedynie w kilku ogrodach zoologicznych w Azji w klimacie zbliżonym do borneańskiego" - wyjaśnił w rozmowie z Kurierem Lubelskim wicedyrektor zamojskiego zoo, Łukasz Sułowski.