Zamordował swoją matkę. Mieszkał ze zwłokami kilka tygodni. Rozpoczął się proces Adama K.
Przed krakowskim sądem rozpoczął się proces Adama K., który w marcu ubiegłego roku brutalnie zamordował swoją matkę, zadając jej kilka śmiertelnych ciosów nożem. Do dziś ta zbrodnia rodzi wiele pytań i niejasności.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do tej zbrodni. Adam K. nie może sobie przypomnieć nie tylko dokładniej daty, ale również tego, co działo się tego dnia i co skłoniło go do zabicia matki. W śledztwie opowiadał, że ten dzień pamięta, jak przez mgłę.
Adam K. przez ostatnie lata dorabiał na stacji benzynowej przy ul. Mogilskiej w Krakowie. Jeszcze wcześniej przez osiem lat pracował jako milicjant. Nie przez przypadek wybrał komisariat, na którym zgłosił popełnioną przez siebie zbrodnię – to właśnie tam pracował wcześniej Adam K.
Sąsiedzi opisywali go, jako osobę spokojną, nie wykazującą żadnych niepokojących objawów, które sugerowałby, że mają do czynienia z agresywnym człowiekiem. Z wykształcenia inżynier-hutnik, od lat miał problem z alkoholem. Starał się walczyć z nałogiem, chodził na spotkania AA, terapie. Niestety bezskutecznie. Przez alkoholizm Adama K. rozpadło się jego małżeństwo. Ze swoim nałogiem krył się przed swoją żoną i dwoma synami. Kiedy jednak zaczął być agresywny, żona wytoczyła mu sprawę w sądzie. W 2011 r. po wyroku za znęcanie musiał się wynieść z ich mieszkania i zamieszkał z matką.
Adam K. od zawsze miał bardzo dobre stosunki ze swoją matką. Sąsiedzi twierdzą, że żyli w dobrej komitywie. Był oczkiem w głowie matki, często faworyzowany kosztem swojego przyrodniego brata. Była żona oskarżonego przyznaje, że zawsze liczył się ze zdaniem matki, przez co często cierpiało również ich małżeństwo.
Przez ostatnie trzy lata, po wyprowadzce od żony, Adam K. zamieszkiwał ze swoją 90-letnią matką przy ul. Meissnera. Oskarżony ciągle ukrywał się ze swoim nałogiem i pił w ukryciu. Wstawał wcześnie rano, wypijał kilka piw, po czym przygotowywał śniadanie dla mamy. Każdego dnia, tak i w dniu, w którym dokonał straszliwej zbrodni, przygotował i poczęstował swoją mamę śniadaniem. Adam K. jak sam twierdzi, nie pamięta wszystkiego, co zdarzyło się tego dnia. Wspominał natomiast, że kiedy jego matka jadła śniadanie, on niecierpliwie wstawał od stołu, by napić się piwa. Nie pamięta o czym rozmawiali. W jednej chwili wstał, wyciągnął z szafki nóż i zadał ofierze trzy ciosy nożem – w klatkę piersiową i ramię.
Po całym zajściu mężczyzna doznał szoku, nie sprawdzając nawet, czy staruszka jeszcze żyje. Zostawił zwłoki. I jak sam twierdzi, otworzył lufcik w kuchni i już tam więcej nie wchodził.
Biegli uznali, że Adam K. mógł przebywać w mieszkaniu razem z ofiarą przez ok. 2 tyg. W sobotę 22 marca oskarżony wyprowadził się do hotelu „Monika”, gdzie mieszkał przez trzy dni. 25 marca dobrowolnie zgłosił się na komisariat, przyznał do winy i opowiedział o całym zajściu policji.
Biegli uznali, że Adam K. w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny. U oskarżonego zdiagnozowano chorobę alkoholową. Wykluczono chorobę psychiczną. Za popełniony czyn, Adamowi K. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.