Zamknięto "ginekologię" w Gdańsku
Potworny lęk i z poczucie bezradności towarzyszy mieszkankom Pomorza, które marzyły, by na operację dostać się właśnie do Kliniki Ginekologii Onkologicznej Akademii Medycznej w Gdańsku, w słynnym Szpitalu "Kliniczna". Nic z tego.
W ostatni piątek jedenaście ciężko chorych kobiet odesłano stamtąd z kwitkiem. Klinika wstrzymała przyjęcia i zawiesiła operacje. Powód? Zabrakło w nim lekarzy. Większość zatrudnionych w klinice ginekologów, "wypracowała" już w styczniu wszystkie przewidziane prawem godziny. Do normalnej pracy, znowu na kilkanaście dni, wrócą na początku przyszłego miesiąca.
Późnym popołudniem w piątek kilka kobiet, które nie dostały się do kliniki we Wrzeszczu, szturmowało izbę przyjęć ginekologii w Szpitalu w Gdyni-Redłowie. To obok kliniki jedyny ośrodek na Pomorzu, w którym ginekolodzy mają największe doświadczenie w operacjach onkologicznych.
W innych szpitalach słyszałam, że nowotwór, który u mnie wykryto, jest nieoperacyjny - rozpacza jedna z pacjentek. - Ginekolodzy z Klinicznej podjęli się go usunąć. Na operację czekam od trzech miesięcy.
Jak udało się nam ustalić, w Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni-Redłowie kobiety zapisano w kolejną kolejkę. Oddział nie jest jednak z gumy, nie ma więc możliwości, by "zastąpił" szpital przy Klinicznej. Tymczasem w piątek przed południem w tamtejszej Klinice Ginekologii pracowało tylko... dwóch lekarzy, w tym jej szef prof. Janusz Emerich.
Dzięki temu, że zgodził się asystować dyrektor szpitala (doświadczony ginekolog - red.) udało mi się przeprowadzić jedną operację - tłumaczy profesor. - Jeden zabieg zaplanowany jest też na dzisiaj. Obok mnie do stołu operacyjnego stanie lekarz w trakcie specjalizacji, ale z innego szpitala. I na tym koniec. We wtorek, oprócz profesora, któremu styczniowy czas pracy kończy się 18 stycznia, jeden ginekolog przyjdzie do pracy w dzień i jeden z nocy. I ten schemat będzie powtarzał się do końca miesiąca.
W takiej sytuacji musiałem wstrzymać przyjęcia pacjentek - przekonuje prof. Emerich. Klinika ma 63 łóżka dla chorych. W normalnych warunkach operacje odbywają się tu dzień w dzień jednocześnie na trzech, czterech stołach. Osiem operacji dziennie. 75 proc. wszystkich operacji na Pomorzu z zakresu onkologii ginekologicznej wykonuje się w klinice. Rocznie - ponad 110 - z powodu raka szyjki macicy, ok 80 z powodu raka jajnika, 1100 wlewów chemioterapii...
To wielka krzywda dla pacjentek - przyznaje profesor.
O tym, że do paraliżu pracy oddziału dojdzie w połowie miesiąca, wiadomo było już w grudniu ub. roku. Wtedy to powstał harmonogram pracy na styczeń z uwzględnieniem 48 godzinnego tygodnia pracy. Na ginekologii lekarze zatrudnieni są przez szpital na pół etatu, dlatego też styczniowy czas pracy skończył się im wcześniej niż gdzie indziej. Zatrudnieni tu lekarze podobnie jak pozostali w Akademickim Centrum Klinicznym, odrzucili w ub. czwartek płacowe propozycje dyrekcji. Chcą, by szpital płacił im za godzinę pracy 51 zł brutto, czyli ok. 8 tys. zł miesięcznie.
Oznacza to, że za nadgodzinę ginekolog dostawałby ponad 100 złotych - szacuje Michał Mędraś, dyrektor Szpitala "Kliniczna". I dodaje - w obecnej sytuacji finansowej szpitala, to żądania nierealne.
Aktualnie w klinice leży jeszcze 30 pacjentek. 20 z nich jest po operacji i wkrótce wyjdzie ze szpitala. 10 czeka na operacje, z czego 7 było wczoraj na przepustce w domu. Co z odesłanymi?
Powiadomiłem o sytuacji Lekarza Wojewódzkiego i Urząd Marszałkowski - mówi dr med. Mirosław Dudziak, wojewódzki konsultant w ginekologii onkologicznej. - Dziś spodziewam się jakiś decyzji. Jolanta Gromadzka- Anzelewicz