Zamieszki w Kazachstanie - zginęło już 12 osób
Na zachodzie Kazachstanu w mieście Aktau killkaset osób protestuje przeciwko zwolnieniom ze spółek naftowych. Aktau jest stolicą obwodu mangystauskiego, gdzie w ostatnich dniach w zamieszkach zginęło co najmniej 12 osób.
18.12.2011 | aktual.: 18.12.2011 11:34
Bezprecedensowe protesty dotarły do stolicy regionu - pisze Reuters. Agencja donosi, że na głównym placu w 150-tysięcznym Aktau zgromadziło się rano ok. 500 demonstrantów.
- W maju zostałem zwolniony ze spółki naftowej KBM. Pracowałem tam 20 lat - powiedział jeden z protestujących Sarsekesz Bairbikow. - Byłem spawaczem. W pracy straciłem oko - dodał 58-latek.
Bairbikow wyjaśnił, że protestujący żądają wycofania wojska z miasta Żanaozen. W mieście tym prezydent Nursułtan Nazarbajew w sobotę wprowadził ze skutkiem natychmiastowym 20-dniowy stan wyjątkowy oraz godzinę policyjną w związku z zamieszkami, w których od piątku zginęło 11 osób.
Do starć w Żanaozen doszło między zwolnionymi z firm naftowych pracownikami a specjalnymi oddziałami policji. Według władz, podczas zamieszek spłonęły trzy budynki, w tym siedziba lokalnych władz. Podpalono też siedzibę kompanii naftowej Uzenmunaigaz i hotel.
Z kolei w sobotę wieczorem jedna osoba zginęła w miejscowości Szetpe.
Jak poinformował prokurator generalny, grupa protestujących zatrzymała pociąg, którym jechało ok. 300 osób. 50 demonstrantów podpaliło lokomotywę, a następnie przeniosło się do Szetpe. Wybijali witryny sklepowe i rzucali w policję koktajlami Mołotowa.
"Biorąc pod uwagę fakt, że chuligani stanowili zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli i policjantów, siły bezpieczeństwa musiały użyć broni" - napisano w oświadczeniu. Do szpitala trafiło 12 osób z ranami postrzałowymi. Jedna z postrzelonych osób zmarła.
Setki pracowników spółek naftowych domagają się lepszych wynagrodzeń i warunków pracy od ponad sześciu miesięcy. Niemal 1000 pracowników zwolniono za strajki latem, lecz demonstracje nie ustały.
W Kazachstanie, który od ponad 20 lat jest rządzony twardą ręką przez prezydenta Nazarbajewa i który jest najsilniejszą i największą gospodarką Azji Środkowej, rzadko dochodzi do publicznych protestów.
Władze Kazachstanu orzekły, że zajścia zostały wywołane przez siły przestępcze i grupy wandali.