Zamieszki w Chinach: 156 osób zabitych i 800 rannych
W zamieszkach w Urumczi na północnym zachodzie Chin zginęło 156 ludzi ludzi, a ponad 800 zostało rannych - podały oficjalne chińskie media. Chińskie władze twierdzą, że protesty wszczęli Ujgurzy, rdzenna ludność regionu dążąca do autonomii. Przyczyną zajść były napięcia etniczne między Ujgurami i Chińczykami.
06.07.2009 | aktual.: 09.07.2009 11:46
Zdaniem zagranicznych korespondentów mogą to być najbardziej krwawe protesty w Chinach od czasu masakry na placu Tiananmen.
Do zamieszek doszło w niedzielę. Pokojowa demonstracja przerodziła się w krwawe starcia z policją. Płonęły sklepy i samochody. Ujgurzy protestowali po tym, jak - nieuczciwie ich zdaniem - oskarżono kilku z ich ziomków o gwałt na chińskiej dziewczynce. Po tych informacjach, które pojawiły się w zeszłym miesiącu, w fabryce zabawek w prowincji Guangdong doszło do starć między Chińczykami i Ujgurami. Zginęło wówczas dwóch Ujgurów a 120 zostało rannych. Mieszkańcy Urumczi demonstrowali w weekend przeciw zniesławieniu i brutalnej polityce Pekinu. Te protesty przerodziły się w krwawo stłumione zamieszki.
Według naocznych świadków, na których powołuje się BBC, starcia zaczęły się w niedzielne popołudnie. Brało w nich udział około 1000 osób. Zdaniem agencji Xinhua Ujgurzy byli uzbrojeni w noże, cegły i kije.
Kilkuset uczestników zamieszek aresztowano. Wśród nich znalazło się "ponad dziesięciu" ludzi, odpowiedzialnych za podsycanie zamieszek - podają chińskie media. W poniedziałek w Urumczi obowiązywał w praktyce stan wyjątkowy: wprowadzono zakaz ruchu samochodowego, pozamykano sklepy. Jak podały miejscowe władze "sytuacja pozostaje pod kontrolą".
Wu Nong, przedstawiciel regionalnego rządu prowincji Sinkiang odpowiedzialny za informacje, stwierdził, że zniszczono ok. 260 pojazdów oraz 200 domów.
Winne "siły zagraniczne"
Szef władz autonomicznego regionu Sinkiangu, Nur Bekri obarczył odpowiedzialnością za zamieszki "siły zagraniczne", dążące do destabilizacji regionu poprzez wywołanie zajść na tle etnicznym.
Według Bekriego, pretekstem do wywołania niedzielnych wystąpień stał się incydent z 26 czerwca w fabryce zabawek w prowincji Guangdong, na południu Chin, gdzie doszło do niepokojów po nagłośnieniu sprawy gwałtu, dokonanego przez Ujgura na chińskiej dziewczynie. Według pierwszych informacji umieszczonych na nieznanej bliżej stronie internetowej sześciu Ujgurów miało zgwałcić dwie chińskie dziewczynki. Te oskarżenia oburzyły mieszkających w Guandongu Ujgurów.
Nur Bekri obarczył odpowiedzialnością za niedzielne zajścia w liczącym 2,3 mln mieszkańców Urumczi zagraniczne ugrupowania separatystów ujgurskich. Agencja Xinhua wymienia tu przede wszystkim Światowy Kongres Ujgurów, kierowany przez byłą najbogatszą kobietę Chin, biznesmenkę, więzioną przez kilka lat w Chinach a obecnie przebywającą na emigracji w USA Ujgurkę Rebiję Kadir. Rzecznik Kongresu kategorycznie odrzucił jednak oskarżenia w sprawie udziału organizacji w zamieszkach w Urumczi.
Wyznający w większości islam Ujgurzy stanowią około 40% liczącej 20 mln ludności Sinkiangu. W samym Urumczi większość stanowią napływowi Chińczycy.
Wielu Ujgurów niechętnych jest nasilającej się chińskiej imigracji oraz partyjnej kontroli nad ich życiem społecznym i religijnym. Twierdzą, że są politycznie marginalizowani na swym ojczystym terytorium, dysponującym bogatymi złożami ropy i gazu ziemnego.