Zamieszki spod Paryża rozszerzają się na prowincję
W nocy z czwartku na piątek na przedmieściach aglomeracji paryskiej już ósmą noc z rzędu trwały starcia między młodymi ludźmi, głównie imigrantami z Północnej Afryki, a policją.
04.11.2005 | aktual.: 06.11.2005 10:49
Młodzi ludzie podpalili 519 samochodów na ubogich przedmieściach zamieszkanych przede wszystkim przez ludność imigrancką. 27 autobusów podpalono w zajezdni w podparyskim Trappes. Siedem samochodów podpalono w samym Paryżu. Pod tym względem wydarzenia ostatniej nocy były najpoważniejszymi we Francji w ostatnich latach.
Blisko 80 samochodów podpalono w innych rejonach kraju, najwięcej w Dijon (na południowy-wschód od Paryża) i koło Marsylii, budząc obawy o rozszerzenie się na prowincję tego kryzysu, który dotychczas ograniczał się do paryskich przedmieść.
Jednocześnie mniej było starć między młodzieżą uczestniczącą w zamieszkach a policją. Minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy poinformował, że noc przebiegła "nieco lepiej", ale dodał, że nie można przewidzieć, kiedy zamieszki się zakończą.
Przedstawiciele "niespokojnych osiedli" zarzucają francuskim władzom bierność i lekceważenie kryzysu, po tym jak premier Dominique de Villepin zapowiedział, że później w tym miesiącu przedstawi "plan działań dla przedmieść". Według urzędników miejskich, trzeba działać natychmiast, ponieważ "wystarczy jedna ofiara śmiertelna, żeby rozruchy rozlały się jeszcze bardziej".
Z powodu trwających od ponad tygodnia zamieszek korzystanie z komunikacji miejskiej jest bardzo utrudnione. Po zaatakowaniu miejskiego autobusu w Stains, w niespokojnych osiedlach całkowicie wstrzymano w czwartek wieczorem kursowanie tramwajów i 21 linii autobusowych.
Ruch na jednej z głównych linii szybkiej kolei podmiejskiej RER-B, łączącej północ i lotnisko międzynarodowe w Roissy z południem regionu paryskiego był w piątek bardzo utrudniony. Motorniczy pociągów przerwali pracę w obawie o swe bezpieczeństwo.
Zamieszki wybuchły w zeszłym tygodniu na ulicach Clichy-sous-Bois, w departamencie Seine-Saint-Denis, po tragicznej śmierci dwóch nastolatków, którzy zginęli, kiedy ukryli się w transformatorze uciekając przed policją. Policja zaprzeczyła jakoby ścigała chłopców.
Protesty rozszerzyły się na inne miejscowości w północno-wschodnim rejonie aglomeracji paryskiej, gdzie znajdują się skupiska ludności pochodzącej z czarnej Afryki i krajów Maghrebu, głównie wyznającej islam. Młodzi ludzie z tych osiedli czują się wykluczeni ze społeczeństwa francuskiego.
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl