Zamieszanie z Wacławem Berczyńskim. Zniknął z listy członków podkomisji
Czy Wacław Berczyński jest nadal członkiem podkomisji smoleńskiej? Szef resortu Antoni Macierewicz twierdzi, że tak. Tymczasem ze strony internetowej podkomisji zniknęło nazwisko jej byłego szefa. Wszyscy zastanawiali się o co chodzi. Wiemy, co się stało.
W czwartek Wacław Berczyński zrezygnował z pełnienia funkcji przewodniczącego podkomisji smoleńskiej. Szef resortu tę dymisję przyjął. MON w krótkim komunikacie poinformował, że obowiązki szefa podkomisji pełnić będzie dr inż. Kazimierz Nowaczyk.
O wiele bardziej wylewny w tej kwestii okazał się minister obrony narodowej, który w cotygodniowym felietonie w Radiu Maryja i TV Trwam powiedział, że w czwartek rano otrzymał list elektroniczny od Berczyńskiego, który "z ubolewaniem stwierdził, że ze względów osobistych, głównie rodzinnych i zdrowotnych, niestety nie będzie mógł dłużej realizować obowiązków przewodniczącego".
- Berczyński, oczywiście, pozostaje członkiem tego zespołu, będzie nadal pracował z komisją i całą swoją wiedzę przekazywał do dyspozycji komisji, ale już funkcji - nazwijmy to - takich administracyjno-reprezentacyjnych ze względu na konieczność dłuższego pozostania w Stanach Zjednoczonych, właśnie ze względów rodzinnych i zdrowotnych pełnić nie będzie mógł - wyjaśnił Macierewicz.
Zniknął z listy członków komisji
Czy aby na pewno? Na stronie internetowej podkomisji, jak zauważył na swoim profilu na Twitterze dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, próżno szukać nazwiska Berczyńskiego. Zniknął z listy członków podkomisji. "Dezinformacje prosto z MON" - skomentował ten fakt na swoim profilu na Twitterze rzecznik PO Jan Grabiec.
Sprawdziliśmy. Nazwiska Berczyńskiego rzeczywiście rano na liście członków komisji wciąż nie było. To niedopatrzenie, błąd? A może minister Macierewicz miał na myśli jedynie współpracę Berczyńskiego z zespołem a nie członkostwo w podkomisji? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do biura prasowego MON. Dostaliśmy ją bardzo szybko. "W odniesieniu do przesłanej korespondencji uprzejmie informujemy, że jest to niedopatrzenie administratora strony, które niebawem zostanie skorygowane. Dziękujemy za czujność i przepraszamy za nieporozumienie" - napisano w e-mailu, który otrzymaliśmy z Oddziału Mediów Centrum Operacyjnego MON. Po godzinie 8 rano nazwisko Berczyńskiego wróciło na listę.
"Wykończyłem caracale"
Dr Berczyński kierował pracami podkomisji od lutego 2016 roku. Ostatnio zamieszanie wokół niego wywołała rozmowa z "Dziennikiem Gazetą Prawną", w której stwierdził, że to on przyczynił się do zerwania kontraktu na caracale dla polskiej armii. Według przytoczonej relacji Berczyńskiego, minister Macierewicz miał mu powiedzieć: "Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców", miano mu też zaproponować pracę w Wojskowych Zakładach Lotniczych-1. Na stronie WZL można przeczytać, że Berczyński jest przewodniczącym Rady Nadzorczej.
MON zdementował rewelacje Berczyńskiego i wyjaśnił, że "rezygnacja z kontraktu na śmigłowce nastąpiła na skutek niewywiązania się z zobowiązań offsetowych przez stronę francuską". "Pan Berczyński nie był członkiem zespołu do zbadania ofert offsetowych oraz przeprowadzenia negocjacji w celu zawarcia umowy offsetowej, nie wypowiadał się na ten temat, nie informował Ministra Obrony Narodowej o swoim stanowisku i nie miał żadnych podstaw do wpływania na kształtowanie się decyzji Ministerstwa Rozwoju i Finansów" - podkreślił w komunikacie resort.
Posłowie PO domagają się przesłuchania szefa podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej w tej sprawie przez prokuraturę.
Z czwartkowej publikacji "Dziennika Gazety Prawnej" wynika jednak, że Berczyński miał dostęp do dokumentów dotyczących przetargu na caracale.