Zamiast "Noworosji" będzie "Małorosja". Co się kryje za absurdalnym pomysłem separatystów?
Z dnia na dzień terytorium rosyjskich separatystów w Donbasie rozszerzyło się na całą Ukrainę i z "Noworosji" stało się "Małorosją" - przynajmniej w wyobraźni przywódcy tzw. "Donieckiej Republiki Ludowej" Aleksandra Zacharczenki, który we wtorek ogłosił powstanie nowego państwa. Zdaniem analityka Roberta Chedy, inicjatywa jest celowo niepoważna, lecz ma wysłać sygnał Zachodowi.
Wtorkowe proklamowanie wirtualnego państwa zaskoczyło niemal wszystkich - włącznie z samymi przywódcami separatystów. Zdumiony był nawet Igor Płotnicki, lider "Ługańskiej Republiki Ludowej", drugiego z zajmowanych przez prorosyjskich bojówkarzy terytoriów, które razem miały tworzyć "Noworosję". Noworosja jest już jednak passe, bo ambicje pomysłodawców Małorosji wykraczają poza Donbas. W zamyśle Zacharczenki Małorosja miałaby zastąpić "upadłe państwo ukraińskie" i objąć granicami całe jego terytorium (choć stolicą zostałby Donieck). Separatyści opublikowali przy okazji flagę nowego państwa i napisany z błędami w edytorze tekstu projekt konstytucji.
Podobnie jak w przypadku Noworosji, zarówno flaga, jak i nazwa hipotetycznego nowego państwa nawiązuje do dalekiej historii. Flaga zawiera symbol chorągwi Bohdana Chmielnickiego, zaś "Małorosja" to termin historyczny używany w przeszłości na określenie ziem dzisiejszej Ukrainy. W bliższych nam czasach używany był przez rosyjskich nacjonalistów kwestionujących istnienie odrębnego narodu ukraińskiego.
Chłodne przyjęcie w Rosji
Co ciekawe, projekt Małorosji został przyjęty z wyraźną rezerwą przez polityków w Moskwie. Przedstawiciel Kremla w grupie kontaktowej ds. Ukrainy Borys Gryzłow stwierdził, że inicjatywa nie pasuje do procesu mińskiego i może być tylko "zaproszeniem do dyskusji".
Sprawy nie chciał komentować również rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Z kolei były przewodniczący partii Putina Jedna Rosja Andriej Czesnakow - człowiek związany z faktycznym przywódcą separatystów, bliskim doradcą Putina Władysławem Surkowem - określił go mianem projektu "bardziej literackiego niż politycznego".
Gra Moskwy czy PR-owa zagrywka separatystów?
O co więc chodzi z dziwacznym pomysłem Małorosji? Analitycy drapią się w głowy. Jedni komentatorzy uważają, że jest to próba zwrócenia na siebie uwagi przez obawiającego się o przyszłość własną i swojego quasi-państwa Zacharczenkę. Inni interpretują to jako odpowiedź na zapowiadaną przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki zmianę statusu Donbasu na "terytoria okupowane". Jednak zdaniem Roberta Chedy, byłego oficera Agencji Wywiadu i eksperta Fundacji Pułaskiego, Małorosja nie jest oddolną inicjatywą separatystów, a świadomym posunięciem Kremla.
- Małorosja w sposób oczywisty staje w poprzek porozumienia mińskiego. W ten sposób Rosja chce wyrazić swoje niezadowolenie ze stanu rozmów, które dopóki nie są zakończone, uniemożliwiają zdjęcie z niej sankcji - mówi Cheda, zaznaczjąc, że projekt Małorosji jest celowo niepoważny. - Moskwa gwarantuje, że Małorosja nie będzie wcielana w życie, ale bardzo prosi Zachód o przespieszenie rozmów i większy nacisk na Ukrainę - dodaje.
Zdaniem eksperta, pomysł nieprzypadkowo pojawił się po zapowiedziach Poroszenki w sprawie Donbasu oraz nieudanych rozmowach UE-Ukraina w Kijowie, które zakończyły się brakiem wspólnego komunikatu. Cheda przewiduje, że Rosja będzie chciała zmienić kanał negocjacji z formatu normandzkiego na bezpośrednie rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi.