Zamiast mandatu - pocztówka na Dzień Kobiet
Na kilka dni przed Dniem Kobiet w Rosji i innych krajach byłego ZSRR rozpoczęło się szaleństwo - kwiaciarnie sprzedają dziesiątki milionów kwiatów, a politycy starają się zdobyć sympatię płci pięknej.
07.03.2004 | aktual.: 07.03.2004 15:06
"Czegoś takiego nigdy nie widziałem u siebie. W piątek w pracy wszyscy panowie pojawili się poważni, odświętnie ubrani, pod krawatem, a panie tylko czekały na kolejne kwiaty, kolejne życzenia z okazji nadchodzącego święta" - powiedział jeden z zachodnich menedżerów pracujący w jednym z dużych rosyjskich mediów.
Dla większości Rosjan, a zwłaszcza Rosjanek, 8 marca to jedno z najbardziej radosnych świąt, bijące na głowę dopiero wkraczające na scenę walentynki czy obchodzony 23 lutego - również z dużą pompą - Dzień Obrońcy Ojczyzny, traktowany jako święto mężczyzn.
Święto, które w latach 60. ówczesny przywódca Leonid Breżniew uczynił dniem wolnym od pracy, nie zlikwidowano po upadku Związku Radzieckiego. Zyskało ono za to dodatkową komercyjną otoczkę, napędzając klientelę sklepom i kwiaciarniom.
"Nie mam nic przeciwko świętu kobiet, chociaż wywodzę się z rodziny o demokratycznych i antykomunistycznych przekonaniach. Zawsze w domu świętowaliśmy i zawsze tata przynosił kwiaty i mamie i mnie" - mówi Irina, studentka slawistyki.
Od piątku, gdziekolwiek by zajrzeć, każda instytucja, redakcja czy firma pełna jest wazonów z kwiatami. Jak co roku po tulipany, mimozy i róże przed kwiaciarniami ustawiają się kolejki i jak co roku Dzień Kobiet to okazja, by spotkać się z przyjaciółmi czy umówić na randkę. Wśród panów regularnym atrybutem towarzyszącym Dniu Kobiet jest alkohol.
Nawet milicja drogowa, większości Rosjan kojarząca się z łapówkarstwem i będąca zmorą dla kierowców, otrzymała nakaz, by naruszających przepisy pań nie karać mandatem, a jedynie upominać. Na dodatek milicjantów wyposażono w okolicznościowe pocztówki, które wręczać mają kierowcom płci pięknej.
O święcie nie zapominają przywódcy postsowieckich krajów, ani kandydaci na prezydenta w rosyjskich wyborach 14 marca, wśród których jest tylko jedna kobieta - pozbawiona jakichkolwiek szans na dobry wynik liberalna polityk Irina Chakamada.
"O kobietach, zwłaszcza białoruskich, można mówić bez końca" - rozpływał się w zachwycie prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka, który w sobotę składał życzenia przedstawicielkom organizacji kobiecych. - "Byłem w wielu krajach i powiem otwarcie, że lepszych kobiet niż u nas nie ma nigdzie" - dodał.
Ciepłe słowa polityków pod adresem pań kontrastują niestety z raportem Amnesty International o przemocy wobec kobiet, który - opublikowany 5 marca - okazał się dla krajów poradzieckich raczej marnym prezentem na nadchodzące święto.
Wśród krajów, gdzie kobietom jest najciężej, raport wymienia kilka postsowieckich republik. Rosja jest jednym z tych państw, którym w rozdziale o łamaniu praw kobiet poświęcono stosunkowo dużo miejsca. Trzy czwarte Rosjanek - wynika z raportu - jest regularnie ofiarami przemocy w rodzinie, 36 tys. codziennie bite jest przez swoich mężów lub partnerów. W roku 1999, gdy po raz ostatni przeprowadzono badania - 14 tys. kobiet zostało zamordowanych przez partnerów.