ŚwiatZamach terrorystyczny w Europie to kwestia czasu...

Zamach terrorystyczny w Europie to kwestia czasu...

Duży zamach terrorystyczny w Europie jest jedynie "kwestią czasu" - przewiduje w artykule dla Wirtualnej Polski Tomasz Otłowski, analityk ds. bezpieczeństwa i ekspert specjalizujący się w islamskim terroryzmie. Ameryka tylko dzięki łutowi szczęścia uniknęła zamachu na Times Square. Islamscy terroryści są coraz bardziej aktywni, a Al-Kaida przeżywa odrodzenie.

Zamach terrorystyczny w Europie to kwestia czasu...
Źródło zdjęć: © AFP | SITE Intelligence

10.05.2010 | aktual.: 06.09.2011 09:18

Amerykanie znów mieli szczęście. Gdy 1 maja br. na zatłoczonym Times Square w samym sercu Nowego Jorku, z jednego z zaparkowanych samochodów zaczęły wydobywać się kłęby dymu, nikt nie przypuszczał, że tylko o włos uniknięto tragedii.

Zobacz galerię: Nieudane zamachy!

Choć ukryta w samochodzie domowej roboty bomba była dość prostej (by nie powiedzieć prymitywnej) konstrukcji, mogła - gdyby tylko zadziałała poprawnie - spowodować znaczne straty wśród przypadkowych przechodniów.

Amerykanie mają szczęście...

Po raz drugi w ciągu czterech miesięcy udało się Amerykanom uniknąć ofiar tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Łut szczęścia jest oczywiście pożądanym czynnikiem, niemniej jednak musi budzić niepokój fakt, że w ciągu niespełna pół roku aż dwukrotnie jedynie przypadek ratuje USA przed zamachem terrorystycznym na ich własnym terytorium.

W przeciwieństwie do wielu poprzednich spisków terrorystycznych, organizowanych przez islamistów na terenie USA, ostatnie dwa incydenty - próba zamachu na pokładzie samolotu w Detroit w Boże Narodzenie 2009 roku oraz obecny atak w Nowym Jorku - nie zostały wcześniej wykryte przez amerykańskie służby specjalne, i gdyby nie szczęśliwy przypadek, zapewne zakończyłyby się fatalnie.

Generalnie, minione kilkanaście miesięcy obfitowało w nadzwyczaj wzmożoną aktywność islamskich ekstremistów na terytorium Stanów. I tak w maju ub. roku FBI udaremniło plany ataku na bazę Sił Powietrznych USA w Newburgh, we wrześniu natomiast wykryto i udaremniono aż trzy, organizowane niezależnie od siebie, próby zamachów: spisek Nadżibullaha Zaziego w Nowym Jorku, przygotowania Hosama Smadiego w Dallas i akcję konwertyty Michaela Fintona w Springfield.

Z kolei w listopadzie ub. roku inspirowany ideologią dżihadu major armii amerykańskiej Nidal Hassan zastrzelił 13 swych kolegów w bazie Fort Hood w Teksasie, co nieco na wyrost uznane zostało przez część ekspertów za pierwszy od 11 września udany zamach islamistów na terenie USA.

Al-Kaida - reaktywacja

Jak wytłumaczyć ten zauważalny wzrost aktywności islamskich radykałów? Przyczyn jest kilka, najważniejszymi są jednak reaktywacja Al-Kaidy oraz osłabienie zdolności amerykańskich służb odpowiedzialnych za walkę z islamskimi ekstremistami.

Al-Kaida - rozumiana zarówno jako kadrowa struktura kierowana przez Osamę bin Ladena, ale też jako szeroki ruch islamskich radykałów, wzorujących się na dokonaniach i ideologii tej organizacji - od mniej więcej trzech lat odzyskuje siły i zdolności operacyjne, utracone po 2002 roku.

Zobacz zdjęcia z największych zamachów XXI wieku!

Odradzanie się Al-Kaidy, jej potencjału i pozycji w całym ruchu dżihadu, widać zwłaszcza w regionie afgańsko-pakistańskim, ale też w Azji Centralnej, na Kaukazie, w Maghrebie, na Półwyspie Arabskim czy w Afryce Wschodniej. Wzmożoną aktywność islamistów obserwuje się również w Europie; zapewne jedynie kwestią czasu jest tu kolejny duży zamach terrorystyczny...

Nie dziwi więc, że także w USA zwiększa się intensywność działań radykalnych muzułmanów. Islamiści wciąż poszukują możliwości zadania spektakularnego ciosu na terenie Stanów Zjednoczonych, które cały czas są dla radykalnego islamu "wrogiem nr 1", niezależnie od gestów i zmiany retoryki obecnych władz w Waszyngtonie. Chęć przeprowadzenia ataku na terytorium USA wynika z oczywistych względów natury politycznej i propagandowej - każdy udany zamach na obszarze Stanów miałby o wiele większy wydźwięk medialny i psychologiczny (a co za tym idzie także ewentualne skutki polityczne), niż najkrwawszy nawet zamach na obywateli czy obiekty USA gdziekolwiek indziej w świecie.

Wzrost aktywności islamistów na terenie Stanów częściowo wynika także ze zmian w polityce władz USA, do których doszło po objęciu urzędu prezydenta przez Baracka Obamę. Już pierwsza z decyzji podjętych przez nowego prezydenta - dotycząca zamknięcia osławionego więzienia w bazie w Guantanamo - okazała się nie tylko niemal niemożliwa do wykonania, ale przede wszystkim szkodliwa dla wojny z islamskim ekstremizmem. Wielu spośród zwolnionych z tego więzienia islamskich ekstremistów od razu wróciło bowiem do swej wcześniejszej aktywności. Motywowana ideologicznie polityka nowej ekipy w Białym Domu doprowadziła też do bezprecedensowego osłabienia roli i znaczenia amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej w wojnie z islamskim terroryzmem. A przecież sam charakter tej wojny sprawia, że to właśnie służby specjalne w istocie ponoszą największy ciężar walki z islamskimi radykałami i terrorystami.

Obama nie ufa specsłużbom

Tymczasem otoczenie prezydenta Obamy z niewiadomych powodów odnosi się z wyraźną niechęcią i nieufnością do działalności specsłużb na polu walki z islamistami. Najlepiej znanym szerszej publiczności rezultatem takiego myślenia jest postawienie w stan oskarżenia funkcjonariuszy CIA i innych służb z powodu rzekomego stosowania przez nich tortur w czasie przesłuchań osób podejrzewanych o aktywność terrorystyczną.

A warto pamiętać, że dzięki tym "torturom" ujawniono i udaremniono w poprzednich latach wiele planowanych spisków i operacji terrorystycznych, tak na terenie USA, jak i Europy, Iraku czy Afganistanu. Przesłuchania te pomogły też w identyfikacji wielu strategicznych celów dla kampanii selektywnego, precyzyjnego eliminowania najważniejszych terrorystów operujących na afgańsko-pakistańskim pograniczu, prowadzonego z użyciem bezzałogowych aparatów latających (dronów).

Czy to przypadek, że gdy zrezygnowano z takich "agresywnych przesłuchań”, dramatycznie wzrosła liczba prób zamachów w USA? Innym efektem panującej w Waszyngtonie atmosfery niechęci wobec specłużb jest także zjawisko rezygnacji ze służby w agencjach wywiadowczych i kontrwywiadowczych wielu doświadczonych oficerów, od lat zajmujących się zwalczaniem islamskich ugrupowań radykalnych.

Fakt ten musi mieć negatywny wpływ na jakość operacyjnych działań specłużb w walce z potencjalnymi zamachowcami, czego rezultatem jest m.in. spadek wykrywalności islamskich spisków w USA. Obniżenie jakości pracy CIA już doprowadziło zresztą do sytuacji, w której w ubiegłym roku agencja ta poniosła największe od 25 lat jednorazowe straty w udanym zamachu Al-Kaidy na bazę operacyjną CIA w Afganistanie.

Globalni terroryści z pakistańskich wiosek

Ostatnia z całego szeregu prób zamachów na terytorium USA dobrze ilustruje jeszcze inny trend w wojnie z islamskim ekstremizmem - globalizację celów działania lokalnych do niedawna organizacji radykalnych muzułmanów.

Według ostatnich ustaleń, organizatorzy ataku na Times Square byli powiązani z pakistańskimi Talibami, zrzeszonymi w organizacji Tehrik-e-Taliban Pakistan (TeTP).

Ugrupowanie to jeszcze niedawno miało ściśle lokalny (regionalny) charakter i absolutnie nie należało do nurtu "globalnego dżihadu". Sytuacja ta zmieniła się jednak diametralnie, gdy w sierpniu ubiegłym roku rakiety odpalone z amerykańskiego drona zabiły w pakistańskim Waziristanie założyciela i pierwszego lidera TeTP, Baitullaha Mehsuda.

Jego następca, Hakimullah Mehsud, od dawna ma bardzo dobre kontakty z kierownictwem Al-Kaidy i jest szczerze oddany idei dżihadu, mającego doprowadzić do ustanowienia ogólnoświatowego kalifatu. Jego wybór na przywódcę pakistańskich talibów oznaczał więc zasadniczą reorientację celów i strategii ich działania - z organizacji skupionej głównie na walce z władzami w Islamabadzie i wspieraniu swych pobratymców w Afganistanie, teraz zaczęli oni stopniowo przekształcać się w strukturę o międzynarodowych celach i zasięgu działania.

Jest to zresztą trend obserwowany w ostatnich kilku latach na całym świecie - od Bliskiego Wschodu, przez Kaukaz i Afrykę wschodnią aż po Azję. Niemal wszędzie tam, gdzie struktury dżihadystów działały dotychczas na szczeblu lokalnym, teraz podejmują operacje daleko poza swymi dotychczasowymi obszarami aktywności, realizując cele wykraczające poza regionalny horyzont, przekształcając się tym samym w tryby globalnej machiny islamskiego terroru, budowanej pod szyldem ugrupowania Osamy bin Ladena.

Tomasz Otłowski, specjalnie dla Wirtualnej Polski

Ekspert i analityk w zakresie stosunków międzynarodowych; specjalizuje się w problematyce bliskowschodniej i zwalczania terroryzmu islamskiego. W latach 1997-2006 ekspert, później szef Zespołu Analiz, a następnie naczelnik Wydziału Analiz Strategicznych w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Obecnie ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, koordynator Zespołu Analiz w Fundacji Amicus Europae, publicysta tygodnika "Polska Zbrojna”. Autor kilkuset artykułów, analiz i opracowań eksperckich z zakresu problematyki stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego RP.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)