Zamach terrorystyczny czy "wybryk" TVP? "Tych, którzy liczą na skandal czeka srogi zawód"

Zamach terrorystyczny czy "wybryk" TVP? "Tych, którzy liczą na skandal czeka srogi zawód"

Zamach terrorystyczny czy "wybryk" TVP? "Tych, którzy liczą na skandal czeka srogi zawód"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Nina Harbuz
25.01.2018 13:27, aktualizacja: 25.01.2018 14:02

Wieczorem zakończy się pewnie dyskusja i kontrowersje wokół odcinka serialu TVP "Ojciec Mateusz", w którym miał się pojawić uchodźca posądzony o zamach terrorystyczny. - TVP ma czyste ręce - mówi osoba związana z produkcją serialu. - Może aktor chciał wypłynąć? - zastanawiają się inni.

O serialu "Ojciec Mateusz" zrobiło się głośno po tym, jak wrocławska "Gazeta Wyborcza" ujawniła treść jednego z odcinków, w którym muzułmański uchodźca miał podłożyć ładunek wybuchowy na placu zabaw. Pierwotnie w jego rolę miał wcielić się Mikołaj Woubishet, który wycofał się, a swoją decyzję wyjaśnił na Facebooku: "Mimo, że grałem już w serialach kilka razy przybyszów z najodleglejszych zakątków świata, to nigdy nie dostałem propozycji roli, która w moim odczuciu bazuje na bolesnym stereotypie złego muzułmańskiego uchodźcy. Nie chciałem firmować tego swoją twarzą, bo się zwyczajnie z tym nie zgadzam".

Obraz
© Print screen TVP

Internet zawrzał z oburzenia na treść planowanego odcinka. Zawrzała też sama TVP, dopatrując się w krytyce kolejnego ataku na TVP. Zaplanowany na marzec odcinek zatytułowany "Bezpieczna odległość" postanowiła wyemitować szybciej, bo już dzień po wybuchu "afery". Skąd i po co taka nagła zmiana terminu emisji i czy będą jakieś poprawki w scenariuszu, łagodzące temat, który wywołał burzę?

Jak twierdzą osoby blisko związane z produkcją serialu, żadnej zmiany w treści nie ma, bo odcinek nakręcono we wrześniu i oddano do archiwum na przełomie września i października. W jego treści nic się podobno nie zmieniło. - TVP ma czyste ręce - twierdzi osoba blisko związana z serialem, która w momencie udzielania nam wywiadu chciała mówić pod nazwiskiem, a kilkanaście minut później zadzwoniła prosząc o anonimowość i informując, że ma zakaz wypowiadania się na temat produkcji. - Przyspieszona emisja ma uciszyć tę dyskusję, a TVP będzie wygraną tego sporu. Cała dyskusja, która się rozpętała, to wyssane brednie z palca.

Czy rzeczywiście to brednie? Na stronie serialu zajawka dzisiejszego odcinka zatytułowana jest "Zamach terrorystyczny czy wybryk?", a pod nią czytamy: "Do Sandomierza mają przybyć cztery arabskie rodziny. Mieszkańcy są zaniepokojeni. Tymczasem na placu zabaw dla dzieci wybucha petarda domowej roboty. To zamach terrorystyczny czy chuligański wybryk?"

- To jest zwykły odcinek, w którym zresztą nie ma żadnego uchodźcy, tylko jest zasymilowany, mieszkający od 20 czy 30 lat emigrant ekonomiczny - mówi nasz informator. - Proszę poczekać jeszcze kilka godzin do emisji o 20:25, ale tych, którzy liczą na skandal czeka srogi zawód, a nam tylko wzrośnie oglądalność.
Lucyna Kobierzycka, agentka Artura Żmijewskiego, który gra w serialu ojca Mateusza również nie rozumie skąd to całe zamieszanie i afera wokół odcinka i także uważa, że decyzja o przyspieszonej emisji służy uciszeniu tematu i burzy, która się rozpętała. - Historia opowiedziana w dzisiejszym odcinku to konflikt rodzinny, a nie polityczny - mówi Kobierzycka. - Dyskusja wokół odcinka to sztucznie nadmuchiwana bzdura. Może aktor, który odrzucił rolę chciał, żeby jego nazwisko w końcu wypłynęło? Ostatecznie, do tej pory nikt go nie znał, a teraz wszyscy cytujemy jego imię i nazwisko z pamięci - skwitowała.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (50)
Zobacz także